Tag Archives: biznes klasa
28 stycznia 2019

Poranek w Sydney i lot Singapore Airlines (A380) w klasie biznes

Poranek w Sydney i lot Singapore Airlines (A380) w klasie biznes
Image

Image

To moje ostatnie chwile w Sydney, więc idę nad zatokę. Tym razem chodzę po Royal Botanic Gardens. To kolejne fantastyczne miejsce – przepiękne kwiaty, krzewy, olbrzymie drzewa. Dalej liczne altany, fontanny i ławeczki. Panuje tu pełen spokój, a dodatkowo można podziwiać Operę z drugiej strony, a także liczne drapacze chmur. Dodatkowo większość egzotycznych roślin jest opisana, przez co wiemy co akurat w danym miejscu rośnie.

Image

Image

Image

Image

Oczywiście, co pewnie widać po zdjęciach jestem miłośnikiem samej Opery w Sydney. Od małego było to moje wielkie marzenie, zawsze, kiedy widziałem ją w telewizji czułem lekki dreszcz. Do dzisiaj nie mogę się na nią napatrzeć. Przypomina swoim kształtem okręt z żaglami. Niby banalne, ale jednak niesamowicie oryginalne i nigdzie indziej niespotykane. Zarówno z bliska i z daleka robi wrażenie. Dla tych co nie wiedzą to przypomnę, że została wykonana z tysięcy duńskich kafelków. 

Image

Niestety tak właśnie kończy się moja przygoda w tym cudownym mieście, z którym już romansuję od kilku lat. Sydney dla mnie jest pewnego rodzaju zjawiskiem, doświadczeniem i już także wspomnieniem. Czuję tutaj magię, której nie ma nigdzie indziej. Te wieżowce, ogrody, opera, most i ludzie. To wszystko tworzy jeden, niepowtarzalny organizm, z którym chce się obcować jak najczęściej.

Ruszam na lotnisko dokładnie 3 godziny przed odlotem. Na początku metro za nieco ponad 2 AUD, a następnie przesiadka na autobus numer 400 ze stacji Mascot na lotnisko. Udaję się od razu do stanowiska odprawy linii Sinapore Airlines. Dla klasy biznes nie ma kolejki, więc po chwili ma już bilety w ręce. Jest tutaj dedykowany fast track dla pasażerów klas premium, więc kontrola przebiega bardzo szybko i po chwili kieruję się do saloniku, który jest właśnie dedykowany pasażerom tej linii lotniczej.

Poczekalnie nie robi jakiegoś piorunującego wrażenia. Jest bardzo dużo ludzi, ale na szczęście wolne miejsce jeszcze można znaleźć. Pomimo pory śniadaniowej są dnia bardziej obiadowe (co uznaję za plus), przyzwoity wybór alkoholi i ładny widok na płytę lotniska. Oprócz tego dużą zaletą jest to, że stąd na boarding jest dosłownie minuta drogi, więc można spędzić czas, aż do końca (byle nie za długo?). 

Image

Image

Image

Image

Image

Swoją podróż będę odbywał samolotem Airbus A380-800, który posiada nową kabinę klasy biznes oraz apartamenty Suites, które w ostatnim czasie były mocno promowane przez singapurskiego przewoźnika, a dzisiaj można je zarezerwować nawet za mile Miles & More. Wybrałem miejsce przy oknie, na górnym pokładzie, gdzie konfiguracja siedzeń to 1-2-1. Rejs na tej trasie odbywa się aż pięć razy dziennie, z czego obecnie dwukrotnie właśnie na pokładzie A380. 

Image

Po wejściu na pokład zostałem bardzo miło przywitany i odprowadzony do mojego fotel. Zaproponowano mi do picia szampan, sok lub wodę. Wiecie co wybrałem. Trzeba przyznać, że nowe wnętrze samolotu robi bardzo dobre wrażenie, widać, że przewoźnik ten poważnie podchodzi do konkurencji z rywalami z Bliskiego Wschodu. Siedzenie ma aż 63 centymetry szerokości (to jeszcze więcej niż Qatar, Etihad czy Qantas, bo Emirates ma siedzenia zdecydowanie węższe w tej klasie) i rozkłada się do pozycji płaskiej, kiedy to osiąga długość 198 cm – idealne do spania, nawet dla mnie, ponieważ mam 188 cm wzrostu. 

Image

Image

Image

Ciekawie też prezentuje się skorupa z tyłu siedzenia, którą wykonano z włókna węglowego, jest ona tak zrobiona, że przypomina kokon, co sprawia poczucie dużej prywatności. Najbardziej popularnym ostatnio rozwiązaniem jest możliwość połączenia siedzeń w środku kabiny i stworzenia podwójnego łóżka (środkowa przegroda obniża się). Całość utrzymana jest w kolorze fioletowym, z dodatkami miedzianego. 

Image

Image

Image

Image

Moją uwagę zwróciło tutaj przede wszystkim lusterko schowane na wysokości głowy, co docenią zapewne pasażerki płci pięknej, bowiem jest ono przeznaczone do poprawy makijażu. Bardzo dużo mamy także miejsce pod poprzedzającym fotelem, gdzie zmieścimy spokojnie pełnowymiarową walizkę kabinową, torbę na laptopa i torebkę. Oczywiście nie zabrakło dobrze rozlokowanego oświetlenia i wtyczek. 

Image
Image

Image

Image

Czego brakuje? Zapewne przydałby się ruchomy ekran, który można by ustawić w pozycji bardziej prywatnej, co jest już możliwe u konkurencyjnych przewoźników. Wyświetlacz ma 18 cali i oferuje wysoką rozdzielczość, przez co filmy ogląda się bardzo dobrze. System rozrywki pokładowej nazywa się myKrisWorldi muszę przyznać, ze to chyba najlepsze IFE z jakim miałem do tej pory do czynienia. Wszystko działa bardzo płynnie, nic się nie wiesza i nie trzeba długo czekać. Poza tym wybór seriali, dokumentów, piosenek, nowości kinowych etc. jest rzeczywiście bardzo okazały. 

Image

Image

Image

Image

Na pochwałę zasługuje także sama załoga. Na początku rejsu stewardessa przyszła do mnie się przedstawić i przywitać. Była troskliwa, uprzejma i wesołą, co zdecydowanie podnosi komfort podróży. 

Image

Trzeba przyznać, że rozwój klasy biznes, a przede wszystkim dostępnych tutaj siedzeń osiągnął kosmiczny poziom. To wszystko dzięki ciągłej rywalizacji pomiędzy przewoźnikami. Dobrze, że klient może na tym skorzystać. Dodajmy, że nowy produkt dostępny jest od końcówki zeszłego roku, a pierwszy lot pomiędzy Singapurem, a Syndey nowym A380 odbył się 18 grudnia 2017 roku. 

Image

Image

Jak już wspomniałem przed startem podano szampana Charles Heidsieck Brut, a następnie zebrano zamówienia na napój po starcie. Z uwagi, że ten był całkiem niezły to kontynuowałem. Przydaje się tutaj podstawek z lewej strony ekranu, który jest na stałe otwarty i na nim można właśnie postawić kieliszek z szampanem czy innym napojem. 
Zebrano oczywiście zamówienia na posiłek. Pierwszym z nich był obiad. Na przystawkę były bardzo smaczne krewetki, a na dani główne wybrałem łososia z makaronem (bardzo, bardzo dobry). Na deser podano ciasto, sery i owoce. Do tego zamówiłem filiżankę cappuccino. 

Image

Image

Image

Teraz mała uwaga. Zwróćcie uwagę, że Singapore Airline nie daje swoim pasażerom kosmetyczki, co myślałem, że jest już standardem. Zamiast tego w bocznym schowku znajdziemy kapcie i skarpetki, a przybory toaletowe są dostępne w łazience. Kiedy już jesteśmy w tym temacie to pokażę Wam także jak wygląd WC na pokładzie tego samolotu.

Image

Mamy również dostęp do WiFi. Pierwsze 30 MB jest darmowe (logowane po numerze siedzenia i nazwisku), a kolejne są już płatne. 500 MB na cały lot, czyli pakiet Pro kosztuje 30 USD. Warto jednak podkreślić, że łącze jest bardzo szybkie i bez problemu wykonałem płynną rozmowę na Skype. W tym samolocie jest także bardzo wygodny stolik do pracy. Zmieścilibyśmy na nim nawet 17 calowego laptopa. Ciekawostką jest także czytnik NFC, dzięki któremu możemy zbliżeniowo zapłacić za zakupy w sklepie wolnocłowym lub za dostęp do Internetu. 

Image

Nie wspomniałem jeszcze o panelu do regulacji fotela. Pozwala on na ustawienie pozycji płaskiej (do spania), półpłaskiej, pozycji do startu i lądowania i regulacji podnóżka. Mamy tutaj także przycisk do zarządzania oświetleniem, przywołania obsługi i wyłączenia ekranu przed nami. Jest również opcja „nie przeszkadzać”, kiedy którą aktywujemy będzie znakiem dla stewardes, że nie jesteśmy np. zainteresowani kolejnym posiłkiem i chcemy pospać dłużej. 

Image

Image

Image

W trakcie lotu pospałem około 3 godziny. Był to dobry, głęboki sen, bez przebudzania się. Z drugiej strony trochę szkoda czasu na spanie. Obudzono mnie, kiedy rozpoczynał się kolejny serwis. Tym razem tylko jednodaniowy posiłek na ciepło. Ponownie poszedłem w temat ryby, makaronu i krewetek. To danie smakowało mi jednak zdecydowanie mniej i drugi raz na pewno bym go nie wybrał. Do tego jeszcze kawa z mlekiem przed lądowaniem w pochmurnym Singapurze i koniec tej wspaniałej przygody, którą miałem przyjemność przeżywać, dzięki spaleniu kilkudziesięciu tysięcy mil, ale o szczegółach w podsumowaniu. 

Po wylądowaniu za zgodą załogi udało mi się zajrzeć do nowej klasy pierwszej, zobaczcie sami:

Image

Image

Image

Po wylądowaniu udałem się prosto do kontroli paszportowej. Tym razem miałem na przesiadkę aż 8 godzin, więc postanowiłem udać się do miasta, żeby odbyć spacer po centrum Singapuru. O tej godzinie jeszcze swobodnie można poruszać się metrem, a bilet w dwie strony kosztował 4,8 dolara singapurskiego. Jeszcze do niedawna było to chyba moje ulubione azjatyckie miasto, mimo, że jest mało „azjatyckie”. Teraz palmę pierwszeństwa przejął Hong Kong. Mimo wszystko czuję się tutaj pewnie i bezpiecznie.



28 stycznia 2019

Biznes klasa Thai Airways (Airbus A350) i zwiedzanie Seulu

XIAOYI

Lekko poirytowany tą sytuację idę schodami do góry na stację, gdzie kupuję żeton na pociąg. Ten dosłownie minutę później podjeżdża, więc po kolejnym pół godziny jestem na lotnisku, gdzie udaję się do punktu odprawy pasażerów biznes klasy Thai Airways. Dzisiaj czeka mnie rejs do Seulu, który potrwa około 5 godzin na pokładzie nowego Airbusa A350-900. Jeszcze kilka tygodni temu miał to być stary 747, ale w pierwszej klasie, więc niestety (lub stety) spotkał mnie downgrade, ale tym samym oddano połowę mil, przez co ostatecznie jestem zadowolony.

Image

Image

Image

Odprawa przebiega bardzo szybko. Pani chce tylko zobaczyć mój bilet powrotny z Seulu, informuje ją, że będę tam tylko 14 godzin i lecę dalej na Guam. Pokazuję jej mój plan w TripIt, ona spisuje numer rejsu i drukuje mi bilet z zaproszeniem do poczekalni Royal Silk. Jest także dedykowane Priority Lane dla Star Alliance Gold i pasażerów klas premium. Rzeczywiście przechodzi się je bez oczekiwania i od razu, ruchomymi schodami można zjechać do saloniku. Tutaj od razu po prawej stronie (jeszcze przed recepcją) znajduje się bar z napojami. Kiedy pójdziecie w lewo, to traficie do kilku sali, które oferują wyspy z jedzeniem i automaty do kawy/herbaty, a także lodówki z napojami bezalkoholowymi (poza piwem). Niestety lounge jest bardzo zatłoczony i trudno znaleźć tutaj znaleźć dogodne miejsce. Mam tutaj tylko godzinę czasu, kiedy to głównie zajadam się tajskimi, ostrymi zupkami, których jestem zwolennikiem. Kiedy zbliża się północ ruszam do gate’u na lot do stolicy Korei Południowej (to będzie mój pierwszy raz w tym mieście). Z uwagi, że to już kolejny dzień, to o samym locie i nowej klasie biznes u tajskiego przewoźnika napiszę Wam niebawem.

To jedziemy dalej – teraz na tapetę idzie lot w klasie biznes tajlandzkich linii lotniczych, która tutaj nazywa się Royal Silk Class. Mam to szczęście, że będę podróżował nowym Airbusem A350-900. Oczywiście w środku dominuje kolor purpurowo-fioletowy, do czego ten przewoźnik nas przyzwyczaił, a ma to związek z barwą orchidei, która jest uprawiana w Tajlandii. Na pokładzie mamy znany i wygodny układ siedzeń 1-2-1, który pozwala bez problemu każdemu dostać się do korytarza. Ja wybrałem miejsce przy oknie, ponieważ podróżuję sam. 

Image

Image
Image

Image

Zastosowane tutaj fotele są bardzo wygodne i przypominają nieco te z Etihadu czy Air Canada. Wymieniam celowo te linie, ponieważ opisywałem je tutaj właśnie lecąc klasą biznes. Posiadają one regulację ustawienia aż do pozycji zupełne płaskiej, co pozwala nam nie tylko wygodnie siedzieć, ale i spać. Do tego przed siedzeniem jest duży ekran dotykowy, są dostępne gniazdka elektryczne i USB. 

Image

Image

Tuż przed serwisem poczęstowany zostaję kieliszkiem szampana Veuve Clicquot Brut i dostaję także ładną kosmetyczkę z podstawowymi rzeczami, które mogą się przydać w trakcie rejsu. Nie zabrakło dodatkowo słuchawek, poduszki i bardzo przyjemnego w dotyku koca. 

Image
Image

Wystartowaliśmy kilka minut po rozkładowym czasie – ogólnie bardzo lubię stary A350, zawsze są takie płynne i delikatne (może mam po prostu szczęście). Kilka minut po tym stewardesa przynosi mi ciepły ręcznik odświeżający oraz menu. Do wyboru jest kilka opcji śniadaniowych, które będą zrealizowane na 1h przed lądowaniem. Decyduję się na omleta, zupę rybną i kapustę w stylu tajskim. Dla osób, które są wcześniej głodne jest także menu z zupami, z którego można zamówić potrawę o dowolnej porze. Oczywiście nie zabrakło w menu szerokiej gamy napojów alkoholowych i bezalkoholowych, jednak ja po całym, męczącym dniu w Bangkoku marzyłem tylko żeby wypocząć przed lądowaniem w Seulu, bowiem odwiedzałem to miasto po raz pierwszy i miałem bardzo ochocze plany na długie zwiedzanie.

Image

Image

Oczywiście IFE działa jak należy, ale nie mam czasu nic obejrzeć. Obsługa jest profesjonalna i bardzo uprzejma, oceniłbym ją nawet wyżej niż ekipę z Etihadu podczas ostatniego mojego rejsu, ale oczywiście tutaj nie możemy generalizować. Jedzenie było smaczne i dobrze doprawione. 

Image

W Korei wylądowaliśmy zgodnie z czasem rozkładowym, więc miałem około 14 godzin na poznanie stolicy tego kraju. Niestety termometry wskazywały 0 st. C, a ja swoją kurtkę zostawiłem kilka dni, żeby nie nosić jej po miejscach, gdzie jest ponad 30 stopni, a jakoś o Seulu zapomniałem. Kontrola paszportowa przebiegła bardzo sprawnie, więc od razu udałem się na poszukiwanie punktu, gdzie mogę zostawić swój bagaż. Przechowalnia jest na 3 piętrze blisko stanowisk A, a koszt przechowania przez cały dzień to ok. 30 złotych. Założyłem na siebie dwie bluzy i liczyłem, że to okaże się wystarczające. Od razu Wam zdradzę, że tak było, bo w Seulu trafiłem na piękny słoneczny dzień, przez co temperatura w południe wynosiła nawet 10 stopni Celsjusza, a ja mogłem zdjąć z głowy kaptur.

Image

Image

Do centrum jadę pociągiem, który zatrzymuje się na kilku stacjach po drodze. Wysiadam na stacji centralnej i wychodzę na zewnątrz. Pierwsze co stwierdzam, że czuję się jak w Pekinie. To zdanie jednak zmieniam dosyć szybko, spacerując po uliczkach miasta, starego miasta. Jego historia jest bardzo długa, a po wojnach czy okupacji japońskiej zostało tutaj wiele zabytków, które warto zwiedzić. Ostatecznie dochodzę do wniosku, że Seul (może cała Korea) ma sporo z Chin i sporo z Japonii, jest jakby pomiędzy. Widać jednak, ze Koreańczycy cenią sobie swoją odrębną kulturę i historię. Absolutnie czułem się tutaj bardzo bezpieczny. 

Image

Image

Image

Pierwszym punktem, który jest istatni w tym mieście, a ja na niego trafiam kierując się w stronę innych zabytków jest brama Sungnyemun. Akurat z daleka mam okazję obserwować zmianę warty. 

Image

Image

Image

Image

Kolejnym miejscem, które robi na mnie świetne wrażenie jest Deoksugung, gdzie płacę 1000 KRW i wchodzę na jego terem. Jest tutaj kompleks budynków, które są wykonane w specyficznym stylu, a w ich tle widać nowoczesną zabudowę miasta. Oczywiście pałac ten, podobnie jak inne ucierpiał w czasie wojny koreańskiej. Budynki zazwyczaj udało się odbudować, jednak wnętrza pałaców są ogołocone przez najeźdźców i wyglądają mało imponująco. 

Image

Image

Image

Kolejną ciekawostką jest możliwość spotkania w mieście, na lotnisku i w wielu innych punktach maskotek z niedawno zakończonych igrzysk olimpijskich.

Image

Image

Image

Image

Kieruję się dalej, po drodze mając okazję zobaczyć w oddali wieżę widokową N o wysokości 236 metrów, niestety tym razem nie będę miał okazji podziwiać z niej panoramy miasta. Poza tym wstępuję także do jednego z muzeów, a kiedy robię się głodny to odwiedzam KFC. Tutaj czuję się jak w dobrej restauracji – nie muszę szukać czystego stołu i omijać bezdomnych przy wejściu (jak np. w Nowym Jorku). Tutaj jest wszystko w idealnym stanie. Ludzie mają tutaj nawet spotkania biznesowe, pracują na laptopach itp. Jestem pod dużym wrażeniem, bo spodziewałem się czegoś przeciętnego. Poza tym ceny są także niezłe – za duży zestaw płacę 5000 wonów, czyli ok. 15 złotych. 

Image

Image

Image

Image

W końcu docieram do Gyeongbokgung, czyli przez wielu ocenianego jako najpiękniejszy z pięciu cesarskich pałaców. Wiele osób zwiedza go w tradycyjnych koreańskich strojach, które podobno można wypożyczyć w specjalnych sklepach. Pierwowzór tego pałacu został wybudowany w 1395 roku, ale później zniszczony przez pożar w XV wieku. Odbudowano go za dynastii Jeseon w 1867 roku, ale ponownie został zdewastowany przez Japończyków w czasie II wojny światowej. Obecna rekonstrukcja z 2009 roku przedstawia tylko 40% oryginału. Mamy tutaj do odwiedzenia kilka pawilonów, które rozmieszczone są na sztucznych wyspach. Jest także Muzeum Narodowe Korei. Pałac Wielce Błogosławiony przez Niebo, bo taka jest jego pełna nazwa można odwiedzić płacąc w kasie 3000 wonów. Przed wejściem udaje mi się ponownie mieć okazję obejrzeć zmianę warty. Dodajmy, że od jego północnej strony mieści się pałac prezydencki, który nazywany jest Błękitnym Pałacem. 

Image
Image

Image

Image

Niestety nie mam już czasu, żeby wybrać się do pałacu Changdeokgung, który wpisany jest na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO, ale może to dobrze, bo będę miał powód, żeby tutaj wrócić. 

Image

Image

Image

Image

Image

Zbliża się godzina 16, więc ja spaceruję w kierunku najbliższej stacji metra, żeby wrócić na lotnisko. Udaje mi się to jedną przesiadką, a koszt biletu to ok. 14 złotych.



8 stycznia 2018

Biznes klasa Qatar Airways po raz drugi!

Biznes klasa Qatar Airways po raz drugi!

Po tygodniu spędzonym w Japonii przyszedł czas na powrót do domu. Ponieważ kupiliśmy klasyczny bilet round trip, to nasza podróż do Europy wyglądała analogicznie, czyli na początku czekał nas długi, ponad 10-godzinny rejs do Dohy w Katarze, a następnie nieco krótszy lot do Brukseli. W rzeczywistości wcale to nie jest męcząca podróż, pod warunkiem że podróżujesz w klasie biznes i obsługuje Cię tak genialny personel, jaki trafił się nam podczas tych lotów. (więcej…)



20 grudnia 2017

Relacja: Qatar Airways biznes klasa A350 Bruksela – Tokio

_MG_1095

Na lotnisko w Brukseli docieramy autobusem, który odjeżdżał z przystanku przy samym hotelu Crowne Plaza: Antwerpen, gdzie spaliśmy. Na miejsce przyjechaliśmy po niecałej godzinie drogi. Następnie udaliśmy się do punktu nadania bagażu. Tam już ustawiona była kolejka osób do odprawy, ale my dzięki osobnemu stanowisku zostaliśmy załatwieni w mgnieniu oka. Karty pokładowe otrzymaliśmy w specjalnej kopercie. Poinformowano nas także o fast-tracku i saloniku, do którego Qatar Airways zaprasza pasażerów klasy biznes. (więcej…)



14 grudnia 2017

Trzęsienie ziemi, lot odwołany! Lecicie jutro, ale w biznes klasie!

_MG_0790

Po trzech dniach spędzonych w hotelu Occidental Grand Nuevo Vallarta nadszedł czas pakowania bagaży. Nasz wylot z Puerto Vallarta do Mexico City miał mieć miejsce około godziny 18:50. W związku z tym oddaliśmy karty od pokoi wcześniej i już „bezdomni” przebywaliśmy na plaży. Kiedy na trzy godziny przed odlotem udaliśmy się do recepcji, żeby zamówić taksówkę dowiedzieliśmy się, że w stolicy było trzęsienie ziemi i loty tam mogą być odwołane.  (więcej…)



15 sierpnia 2017

RPA luksusowo: Hilton Cape Town i biznes klasą do domu

DJI_0192

Ostatnie chwile naszej majówki planujemy spędzić mniej intensywnie niż do tej pory. Rano zjadamy śniadanie w naszym hostelu Never at Home i z bagażami kierujemy się w stronę samochodu, który zaparkowaliśmy kilka ulic dalej, gdzie można do zrobić bez dodatkowych opłat. Pogoda tego dnia nie zapowiada się szczególnie – jest pochmurnie i chłodniej niż w poprzednie dni. Mamy w planach pojechać na spacer na naszą ulubioną plażę Camps Bay, gdzie tym razem nie ma tłoku, a wręcz odwrotnie jesteśmy prawie sami. Dlaczego lubimy to miejsce? Trudno powiedzieć – oferuje na pewno niepowtarzalne widoki, dodatkowo wszystko jest zadbane i dobrze utrzymane. Spotyka się tutaj głównie białych ludzi o aryjskich rysach, a także tych o anglosaskiej aparycji. Czarnych jest zdecydowanie mniej. (więcej…)



27 lipca 2017

W drodze do RPA: klasa biznes w Ethiopian Airlines

DCIM299MEDIA

Długi weekend majowy to idealny czas, żeby gdzieś wyskoczyć, nawet gdzieś dalej. Tym razem z pomocą przyszedł błąd taryfowy linii lotniczej Ethiopian Airlines, która sprzedawała za około 600-700 Euro bilety w klasie biznes na różnych trasach z Oslo do Afryki. Nie zastanawiając się zrobiliśmy rezerwację na rejsy do Kapsztadu. Dlaczego? Z dwóch powodów. Po pierwsze to bezpieczny region RPA i miejsce już trochę znane przeze mnie, a po drugi za ten rejs mogliśmy zarobić około 28000 mil Miles and More lub w innym programie Star Alliance. Jakby nie patrzeć to doskonała okazja, żeby upiec dwie pieszczenie na jednym ogniu. (więcej…)



23 marca 2017

Dookoła świata w 13 dni: Porsche 911 i salonik klasy pierwszej LH!

_MG_9744

Wyjazdy tego typu planuje się z dużym wyprzedzeniem. Pierwszą rezerwację zrobiłem już w lutym zeszłego roku. Oczywiście wtedy jeszcze nie miałem pojęcia jak będzie wyglądała trasa, ale kolejne błędy taryfowe, okazje punktowe itd. wypatrzyły taką a nie inną wycieczkę. Zapraszam Was do śledzenia fotorelacji z podróży na trasie: Poznań – Frankfurt – Los Angeles – Palmdale – Palm Springs – Melbourne – Perth – Bali – Manila – Londyn – Poznań. Szalony plan? Macie rację! (więcej…)