Archive | Ameryka Południowa RSS feed for this section
12 stycznia 2018

Co warto zobaczyć w Limie?

Co warto zobaczyć w Limie?

Startujemy z kolejną podróżą! Tym razem przez kilka najbliższych wpisów zaprosimy Was do fantastycznego Peru, skąd niedawno wróciliśmy. Kierunek ten był w naszych głowach już od dawna, a błąd AeroMexico na loty do Limy w cenie około 600 złotych sprawił, że nie mieliśmy wyboru i musieliśmy zacząć planować kolejną wycieczkę. Tym razem już najłatwiejszym sposobem dostaliśmy się do Amsterdamu (bezpośrednim lotem z Berlina), skąd czekał nas długi rejs do Mexico City i dalej kolejne 5 godzin lotu do Limy. (więcej…)

29 grudnia 2017

Co 6 dni w samolocie, czyli podsumowanie roku 2017

Co 6 dni w samolocie, czyli podsumowanie roku 2017

To był kolejny rok intensywnych, ekscytujących i przede wszystkim bardzo inspirujących podróży. Po latach 2014-2016, kiedy to miałem na koncie 80-100 rejsów rocznie, przyszło lekkie zmęczenie. Mimo wszystko kończę ten 2017 rok z doskonałą, okrągłą liczbą 500 lotów w życiu! Tym razem moje osobiste statystyki wyglądają następująco:

  • 59 lotów, 193271 kilometrów, 4,8x dookoła świata, ponad 270 godzin w powietrzu
  • 47 lotów klasą ekonomiczną (w tym raz eco+), 12 razy klasą biznes

Z ciekawostek: najczęściej byłem na lotnisku w…. Mexico City, bo aż 12 razy! W Poznaniu, gdzie mieszkam byłem, aż 5 razy mniej 🙂

Przypomnijmy sobie co działo się w kończącym się, 2017 roku. (więcej…)

31 grudnia 2014

Podsumowanie podróżnicze 2014 roku

Rok 2014 był wyjątkowo obfity w podróże. W sumie w minionych 12 miesiącach odbyliśmy aż 95 wspólnych lotów (sam leciałem dodatkowo 7 razy, a Kasia raz), byliśmy na 6 kontynentach oraz w 31 krajach. Jeżeli mało Wam liczb, to dodajmy, że zrobiliśmy w powietrzu 235431 km i spędziliśmy tam prawie 14 dni! (więcej…)

23 grudnia 2014

Lot Santiago-Madryt-Berlin i powrót do domu

Nasz pobyt w Ameryce Południowe powoli dobiegł końca. 11 grudnia mieliśmy zaplanowany powrotny lot do Europy. Wyjazd był bardzo intensywny, dużo zobaczyliśmy w krótkim czasie i nawet nie mieliśmy okazji odpocząć np. na plażach położonych ok. 100 km od stolicy Chile. Rejs powrotnym Iberią zgodnie z rozkładem jest po godzinie 13, w związku z czym po 10 wychodzimy z naszego mieszkania wynajętego przez Airbnb i łapiemy taksówkę. Kierowca tak ucieszył się, że będzie miał kurs na lotnisko, że aż otworzył bagażnik jeszcze podczas jazdy. Niestety nie obyło się bez nieprzyjemności. Od razu na początku drogi poprosiliśmy o włączenie taksometru, co spotkało się z odmową. Następnie powiedzieliśmy, że zapłacimy maksymalnie 16000 CLP (tyle samo płaciliśmy dzień wcześniej), co również spotkało się z mruczeniem i sugerowaniem „normal prajs” 20 tysięcy na tej trasie. Później szybka zmiana tematu na wymienianki skojarzeń z Polską, czyli Lech Wałęsa czy Jan Paweł II. Po dotarciu do portu lotniczego dajemy kierowcy odliczone 17000 (!) CLP i odchodzimy. Ten zaczyna coś wykrzykiwać i idzie do samochodu po telefon, bo będzie dzwonił na policję. Spokojnie czekamy, ale jednak nie odważył się powiedzieć stróżom prawa, że przewiózł nas nielegalnie i nie wystawił rachunku. Cóż… czas się odprawić i pożegnać Chile. (więcej…)

22 grudnia 2014

Valparaiso i Vina del Mar – dwie perły Pacyfiku

Nasz przedostatni dzień w Chile rozpoczęliśmy od przejazdu z hotelu w Calamie na lotnisko. Recepcjonistka zamówiła nam taksówkę w cenie zaledwie 5000 CLP (bez targowania!). Zupełnie bez kolejki nadaliśmy bagaż przy stanowisku LAN i poszliśmy do firmy Viptrans oddać bilety niewykorzystane za przejazd z San Pedro do Calamy. Po krótkim wyjaśnieniu oddano nam całą kwotę. Kontrola bezpieczeństwa na lotach w Chile pozwala na przewóz napojów ponad 100 ml, dzięki czemu nie trzeba było wyrzucać butelki z wodą. Po tym weszliśmy do saloniku Pacific Club, który niestety swoją jakością i serwisem nie imponował. Nie działał ekspres do kawy, ani podgrzewacz do kanapek. Do jedzenia były tylko suche ciastka, babka, pomarańcze i jabłka oraz suche bułki z serem i szynką. (więcej…)

22 grudnia 2014

Powrót do San Pedro i nocleg w Calamie

Wycieczka czterodniowa kończy się w tym samym miejscu, gdzie się rozpoczęła, czyli w San Pedro. Żeby tam dotrzeć mieliśmy do przejechania jeszcze kawałek drogi. W związku z tym ponownie musieliśmy wcześnie wstać, spakować się i ruszyć w kierunku granicy z Chile. Po drodze postój na śniadanie, które tym razem trochę nas rozczarowało i musieliśmy sięgnąć po własne zapasy. Przy wyjeździe z Boliwii uiszczamy opłatę na granicy (w przeliczeniu kilka złotych) i czekamy na autobus do San Pedro. Tam jeszcze czeka nas kontrola bagażu. Wcześniej po drodze musimy wypełnić deklaracje wjazdowe, gdzie jesteśmy pytani między innymi o posiadane ze sobą jedzenie. Zdeklarowane jabłka zostają wyrzucone. (więcej…)

22 grudnia 2014

Pustynia, Uyuni i cmentarz pociągów

Trzeci dzień naszej zorganizowanej wycieczki po Boliwii rozpoczyna się budzikiem, który dzwoni o 4:30. Bez śniadania, plecaki na dach i ruszamy na pustynie solną. Gdzie nie sięgnąć wzrokiem sól, nagle nasz kierowca zatrzymuje się, a my już po chwili możemy podziwiać jak pierwsze promienie wschodzącego słońca ocieplają ten ‚zimowy’ krajobraz. Aż trudno uwierzyć, że na tej płaskiej jak stół powierzchni warstwa soli dochodzi do 10 m. Jezioro wyschło dawno temu, została natomiast ogromna ilość soli, co tworzy niesamowity widok. Jest to ogromna, najbardziej płaska powierzchnia świata. Salar ma 4000 km kwadratowych i różnica wysokości między najwyższym i najniższym punktem wynosi 41 cm. Wszędzie dookoła sól, która jest biała i bardzo dobrze odbija światło. Jest niesamowicie jasno i po wzejściu słońca bez okularów nie da się na to patrzeć. (więcej…)

22 grudnia 2014

W drodze na Salar de Uyuni

Kolejnego dnia budzimy się bardzo wcześnie, co jest konsekwencją pójścia spać już około 21. Niestety nasi koledzy nadal źle się czują – choroba wysokościowa nie odpuszcza. Dostajemy śniadanie i powoli pakujemy się do jeepa, żeby ruszyć w dalszą drogę. Tym razem zaczynamy od Laguny Colorada, ale z innej strony, gdzie spotykamy dziesiątki lam. Można do nich podejść z bliska i sfotografować w naturalnym środowisku. Przepiękne miejsce. Nasz postój wydłuża się, ponieważ kolega rodem z Korei zapomniał swojego telefonu z hostelu, więc musi tam wrócić razem z kierowcą. Nam to nie przeszkadza i spokojnie spacerujemy nad brzegiem laguny. Jedna z lam, kiedy zbliżyłem się do niej zbyt blisko mocno stuliła uszy i prawdziwym sprintem ruszyła w moim kierunku. Ostatecznie zatrzymała się przy innych lamach. Uff, było przez chwilę gorąco. (więcej…)