lip 21

Wracamy do Polski, przez Pizę

przez w Włochy

Kiedy 14 kwietnia w nocy przylecieliśmy do Pizy z lotniska miał odebrać nas właściciel naszego hotelu w formule B&B, których w mieście widzieliśmy całkiem sporo. Rzeczywiście przyjechał po nas samochodem, jednak z uwagi, że w nim było tylko 5 wolnych miejsc, a nas aż 7, to ja z p. Tadeuszem musiałem iść na nogach. Spokojnie wysłuchaliśmy wskazówek na dotarcie do celu, po czym ruszyliśmy… po 30 minutach (pomimo, że miało nam to zająć maks. 10 min) zgubiliśmy się na dobre. Trzeba było wrócić na lotnisko i dzwonić do niego, żeby wysłuchać kolejnych wskazówek (nie chciał po nas przyjechać). Niestety było już bardzo późno i każdy chciał po męczącej podróży z prawie końca Europy pójść spać. W końcu trafiliśmy, sami.

Właściciel okazał się jednak bardziej nieuprzejmy, niż byśmy podejrzewali. Nie można było zrobić sobie nawet herbaty, bowiem śniadanie jest „tumoro”. Przyszedł czas, żeby opić ten wspólny wyjazd, więc wzięliśmy się za gin Bombay Sapphire w litrowej butelce na trzech. Czemu akurat to? W naszej wspólnej, wrześniowej eskapadzie po Azji południowo-wschodniej wraz z Indiami to właśnie ten trunek towarzyszył nam podczas oczekiwania na kolejne przeloty na lotnisku. Tym razem okazał się zdradliwy i rano nie każdy wykazywał formę do działania.

Plan na ostatni dzień był prosty. Śniadanie, spacer do krzywej wieży w Pizie i powrót po bagaż. Dalej spacer na lotnisko i odlot do Wrocławia. Wszystko się udało na czas. Oprócz tego na Polu Cudów, jak nazywa się główny punkt miasta mogliśmy podziwiać katedrę i baptysterium. Warto wiedzieć, że to cudo odchyliło się już od pionu o 5 metrów. Według badań jest to 1 milimetr rocznie.

IMG_2642

IMG_2675

IMG_2684

IMG_2652

IMG_1766

IMG_1777

IMG_1787



Tagi: , , , ,

Zostaw komentarz