Dzisiaj rano chcieliśmy płynąć do jednego z resortów, który położony jest na wyspie około 20 minut motorówką. Po śniadaniu byliśmy już spakowani i czekaliśmy przed hotelem na człowieka z firmy iCom Tours, z którym umówiliśmy się mailowo. Okazało się jednak, że spóźniał się on już 45 minut, przez co poprosiliśmy w recepcji, żeby zadzwoniono do niego. Pojawił się po niespełna kilku minutach i wyjaśnił, że nie do końca się zrozumieliśmy i wycieczka dzisiaj nie jest możliwa.
My byliśmy jednak zdeterminowani i chcieliśmy za wszelką cenę popłynąć do jednego z hoteli, które są dobrze znane z kolorowych prospektów. Kilka telefonów i okazuje się, że możemy wyruszyć do Kandooma Resort, który uchodzi za jeden z lepszych hoteli na Malediwach. Cała zabawa do tanich nie należy, ale raz możemy sobie na to pozwolić. Po 15 minutach płynięcia speed boatem byliśmy już na miejscu. Otrzymaliśmy swój numer na podstawie którego byliśmy rozliczani i mogliśmy korzystać ze wszystkich atrakcji. Do wydania mieliśmy 200 dolarów, jednak żyliśmy w przekonaniu, że 300, przez co na końcu rachunek był o 100 dolarów większy niż powinien, ale do tego nie ma co wracać. Przez cały dzień bawiliśmy się kapitalnie. Graliśmy w siatkówkę w basenie, korzystaliśmy z jacuzzi i piliśmy drinki w barze. Poza tym spotkaliśmy dwie pary Polaków, którzy mieszkają i pracują w Szwajcarii. Najciekawsze jest, że zapłacili oni za swój 10 dniowy pobyt ponad 15 tys. złotych. Ale kto bogatemu zabroni.
Wieczorem zadzwoniliśmy do biura iCom i poprosiliśmy o przedłużenie pobytu o godzinę (powrót z 19 na 20). Dzięki temu mogliśmy w spokoju zjeść przepyszną kolację na którą serwowane były największe specjały, a w tym owoce morza i smakowite desery.
Po powrocie na Maafushi zmotywowaliśmy się, żeby pójść pobiegać i później już tylko spać. Kolejnego dnia z uwagi na niezbyt idealną pogodę zostaliśmy na miejscu. Trochę czasu spędziliśmy w hotelu, a trochę na plaży.
Podsumowując ten wspaniały dzień:
Przekonaliśmy się, że można cały dzień moczyć tyłek w wodzie, wychodzić z niej tylko po to by zjeść coś pysznego, wypić drinka i wrócić z powrotem.
Przekonaliśmy się, że to całkiem przyjemne kiedy nie trzeba nigdzie gnać, pakować i rozpakowywać walizek, przemieszczać się czy stać w kolejkach.
Przekonaliśmy się, że całkiem przyjemne kiedy można siedzieć na brzegu basenu z widokiem na błękitny Ocean Indyjski, popijać koktajl i mieć wszystko w nosie. Bezstresowo.
Przekonaliśmy się, że odpoczynek w luksusach to całkiem fajna sprawa, przynajmniej na krótką metę.
Nas przekonali 🙂
Najnowsze komentarze