sie 10

Zdobywamy Lions Head w Kapsztadzie

przez w RPA

Nadszedł dzień zmiany miejsca naszego pobytu. Nie wyjeżdżaliśmy jednak z Kapsztadu, ale tylko przenosiliśmy się z pokoju wynajętego przez Airbnb do hotelu. Wybór padł na Hotele DoubleTree by Hilton Cape Town. Pojechaliśmy tam po śniadaniu i wysprzątaniu pokoju, gdzie mieszkaliśmy przez 3 dni. Co ciekawe nasz host zostawił nam nawet odkurzacz przy pokoju, żebyś czasami nie zapomnieli go użyć 😀 Pierwszy raz spotykamy się z takim rytuałem.

W końcu pojechaliśmy do hotelu, ale jak się okazało nasz pokój nie był jeszcze gotowy, więc zostawiliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy w stronę góry Signal Hills, gdzie wjechaliśmy samochodem i porobiliśmy zdjęcia. Pogoda tego dnia była niepewna, więc wahaliśmy się co robić dalej. Cały czas jedna spoglądaliśmy na szczyt Lions Head, który wyglądał kusząco, chociaż pokrywały go od czasu do czasu chmury. Zdecydowaliśmy się podjechać pod niego i rozpocząć trekking.

Na początku szlak idzie w górę łagodnie i jest szeroki. Widoki zapewne byłyby lepsze, gdyby świeciło słońce. W oddali widzieliśmy jednak Camps Bay. Na szczyt wchodziło się jakby spiralą, chociaż my szybko zwróciliśmy uwagę na przejście węższe, bardziej strome, ale jak się wydawało szybsze. Od razu zrobiło się ciekawiej i może trochę groźniej, ale nadal dawaliśmy radę. Cały czas miało się wrażenie, że szczyt jest już blisko, a kolejne minuty mijały i nadal go nie mogliśmy osiągnąć. Pogoda robiła się coraz gorsza, momentami prawie nic nie widzieliśmy. Na szlaku było coraz mniej ludzi. W końcu dotarliśmy na samą górę. W tym kierunku co my już prawie nikt nie szedł. Na szczycie było jednak kilka osób, więc popstrykaliśmy pamiątkowe fotki i zaczynaliśmy schodzić. Cały czas towarzyszył nam dreszczyk emocji. Przejścia po drabinkach czy też trzymając się łańcuchów zawsze dostarczają sporo adrenaliny.

Dokładnie w momencie, kiedy znaleźliśmy się już na dole zaczęło padać. Takie właśnie mieliśmy szczęście. Trochę zmęczeni z przyjemnością wróciliśmy do hotelu, gdzie nasz pokój już był gotowy i mogliśmy w końcu trochę odpocząć. Okazało się, że dostaliśmy dwupiętrowy apartament z pełnym wyposażeniem. Po prostu rewelacja. Pokój był stylowo urządzony i utrzymany w ciepłych kolorach. Zresztą zobaczcie na poniższych zdjęciach jak to się prezentowało.

Tego dnia pogoda już się nie poprawiła przez co spędziliśmy go w hotelu. Taka przerwa dobrze nam zrobiła, bowiem kolejnego dnia mieliśmy więcej energii na poznawanie kolejnych ciekawych zakątków Kapsztadu.

Jak już jesteśmy w temacie hotelu, to rano serwowane było przepyszne śniadanie, gdzie wybór jedzenia był bardzo zadowalający. Do tego świetna obsługa i przez kolejne pół dnia nawet nie myśleliśmy o jedzeniu 😉



Tagi: , , , , , ,

Zostaw komentarz