lip 29

Jedziemy zobaczyć Moherowe Klify

przez w Irlandia

Trzeci dzień w Irlandii upłynął nam bardzo aktywnie, bowiem mieliśmy zaplanowany udział w zorganizowanej wyciecze na Moherowe Klify z firmą Paddywagon. Cena 35 Euro za osobę. Wyjazd już o 8:20 z mostu Świętego Patryka, który zlokalizowaliśmy dzień wcześniej. Już o 7 byliśmy na śniadaniu, które i tym razem bardzo nam smakowało.

W autobusie jechali z nami inni Polacy, którzy, jak wynikało z ich rozmów mieszkali w Irlandii już pewien czas i pracowali, a na wycieczkę wybrali się z uwagi weekendu. Niestety przez pierwszą godzinę drogi było bardzo zimno w środku i czekaliśmy, aż kierowca włączy ogrzewanie. Zaczęło dopiero działać po pierwszym przystanku w mieście Limerick, gdzie mogliśmy zobaczyć zamek King Johns Castle i rzekę Shannon. Następnie udaliśmy się na płaskowyż Burren o krasowym krajobrazie. Nie ma tutaj praktycznie drzew. Flora regionu jest unikatowa: rosną tu gatunki zarówno arktyczne jak i charakterystyczne dla klimatu śródziemnomorskiego, m.in. liczne storczyki, paprocie, skalnice czy geranium. Dalej pojechaliśmy już do punktu docelowego. Rozciągające się na 8 km, o wysokości 214 m potężne Klify Moheru, zwane także Murem Tharmondu, są niewątpliwie jedną z najciekawszych atrakcji turystycznych na zielonej wyspie. Wzdłuż klifów wybudowany został ogrodzony chodnik, którym można się przespacerować. W najwyższym punkcie klifów stoi wieża O’Briena. Ciekawostką może być to, że kupiliśmy tutaj pocztówkę, a w zasadzie dostaliśmy bowiem Pani nie miała jak wydać, a kartą nie można płacić za tak niskie kwoty, więc dała nam ją za darmo. Miły gest. Dalej pojechaliśmy do restauracji na obiad, gdzie ceny były wręcz zabójcze. Po drodze oglądaliśmy wybrzeże Atlantyku i wyspy Aran. Ostatnim miejscem, które mogliśmy obejrzeć z bliska był zamek Bunratty. Po tym pojechaliśmy już bezpośrednio do Cork. Po drodze trochę padał deszcz, ale na miejscu na szczęście było już pogodnie. Około godziny 20 udaliśmy się do miejsca, gdzie panował świąteczny klimat. Był to park przygotowany z myślą o najmłodszych, gdzie z głośników było słychać popularne piosenki związane z Bożym Narodzeniem. Przed 21 jeszcze weszliśmy do typowego irlandzkiego pubu, żeby spróbować Guinnessa z beczki. Agata nie była zachwycona, a ja wypiłem z przyjemnością. Tym razem spać poszliśmy dopiero o 1 w nocy.

W ostatni dzień wykwaterowaliśmy się około 13. Byliśmy spakowani i najedzeni ostatnim śniadaniem w hotelu, gdzie panował spokój i miła atmosfera. Do wylotu było kilka godzin, więc poszliśmy do centrum i do jednego z parków w Cork, który oczywiście nie był już tak zielony z uwagi na porę roku. Na koniec jeszcze długi spacer na dworzec i przejazd autobusem na lotnisko, gdzie planowo udaliśmy się w rejs do Wrocławia. Wcześniej wypiliśmy jeszcze kawę.

Tak właśnie minął jeden z weekendów pod koniec 2012 roku. Irlandia wywarła na nas dobre wrażenie, tym bardziej, że było zdecydowanie cieplej niż w Polsce. Przed wyjazdem byłem dziwnie przekonany, że walutą, która tam jest obecna są Funty i te właśnie wymieniłem… Później mogłem już płacić tylko kartą…

IMG_0114

IMG_0129

IMG_0158

IMG_0163

IMG_0181

IMG_0203

IMG_0219

IMG_0228

IMG_0233

IMG_0247

IMG_0265

IMG_0268

IMG_0279

IMG_0299

 



Tagi: , , , , , , , ,

Zostaw komentarz