lis 25

International Queenstown Marathon – bieg na 10 kilometrów

przez w Nowa Zelandia

Ten wpis będzie trochę bardziej o bieganiu, niż o podróżach, ale to właśnie zawody odbywające się w Queenstown były jednym z naszych bodźców wyjazdowych. Z uwagi, że zapisywaliśmy się już „po zapisach” to udało nam się dostać tylko zgodę na udział w biegu na 10 kilometrów. Poza tym rozgrywany jest jeszcze półmaraton i maraton.

22 listopada, czyli w dzień rozgrywania biegów wstaliśmy już o 5 rano. Zjedliśmy śniadanie (banany i tosty), po czym ruszyliśmy samochodem do centrum miasta. Tutaj podstawione były autobusy, które zawoziły zawodników do punktu startowego. Jeździły one od godziny 5:30 do 6:30. Bieg miał rozpocząć się o godzinie 7:45. Aura nie była zbytnio sprzyjająca, ponieważ padał lekko deszcz, a my musieliśmy czekać sporo czasu na rozpoczęcie zawodów. Dobrze, że tutaj nie ma problemu chociażby z toaletami (jak w Barcelonie na maratonie) i wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. W biegu udział wzięło ponad 850 osób. Pomimo, że to zawody międzynarodowe to większość to mieszkańcy Nowej Zelandii i Australii.

Trasa wiodła wzdłuż jeziora nad którym leży Queenstown. Jest to trasa bardzo urozmaicona, na której praktycznie cały czas biegniemy z górki lub pod górkę. Warunki o tyle trudne, że nawierzchnia mocno mokra, a do tego lekko padał deszcz. Okazało się, że to nie przeszkodziło nam zająć genialnych (w moim odczuciu) miejsc. Imiona Mateusz i Kasia znaleźliśmy na liście z wynikami na odpowiednio 13 i 42 miejscu w klasyfikacji generalnej, a w kategorii do lat 29 uplasowaliśmy się na podium. W moim przypadku to pierwszy sukces w bieganiu od początku przygody z tym sportem, więc cieszył jeszcze bardziej. Niestety nie odbyła się ceremonia wręczenia nagród z powodu silnych deszczy, więc nasze „koperty” otrzymaliśmy kolejnego dnia.

Po godzinie 15 i obiedzie zjedzonym w KFC (zestaw frytki, kurczak, hamburger i cola za jedyne 6 NZD, co jest jedną z najniższych cen spotkanych tutaj na miejscu za solidną porcję jedzenia) jedziemy do miasteczka Te Anau, gdzie mamy zarezerwowany nocleg w małym domku Lakeview Holiday Park. Niestety szału nie robi i jest to nasze najsłabsze (i najdroższe, bo bez żadnych zniżek) miejsce noclegowe podczas całego wyjazdu. Warto podkreślić, że wypożyczenie koszyka ze sztućcami i garnkami kosztuje 10 dolarów. Łazienki są wspólne, ale z naszego domku do nich trzeba przejść około 40 metrów, co w nocy nie jest przyjemnym doświadczeniem. Dobrze, że jest solidne ogrzewanie i wygodne łóżka. Tutaj spędzamy wieczór i noc.

IMG_1522

Meta biegów rozgrywanych w ramach Queenstown International Marathon

mati pimpek

IMG_1524

IMG_1525

IMG_1529

Solidny obiad w KFC

IMG_1531

IMG_1548

IMG_1554

IMG_1560

IMG_1561

Nasz domek, a obok niego nasz samochód w Nowej Zelandii

IMG_1562



Tagi: , , , , ,

Zostaw komentarz