Archive by Author
11 kwietnia 2014

Lecimy z Sydney do Szanghaju

Dzisiaj rozpoczynamy nasz powrót, jednak nie do Polski, ale jeszcze na 3 dni do Chin. Wstajemy o 6 rano i pakujemy się. Schodzimy na śniadanie, po czym myjemy zęby i wykwaterowujemy się. Idziemy pieszo kilka kilometrów, żeby później załapać taksówkę na lotnisko. Taki spacer pozwala nam znacząco zaoszczędzić, bowiem tym razem jadąc zgodnie z taksometrem płacimy „tylko” 24 dolary australijskie. Co ciekawe taksometr tyka cały czas – jak samochód jedzie, jak również kiedy stoi. Kierowca jednak nie próbuje nas naciągnąć i jedzie maksymalnie szybko i dynamicznie. (więcej…)



11 kwietnia 2014

Drugi dzień w słonecznym Syndey

Dzień rozpoczynamy punktualnie o 8 rano, kiedy to zadzwonił nasz budzik. Zbieramy się na śniadanie, które serwowane jest na parterze w hotelu. Jego formuła była mi do tej pory nigdy wcześniej niespotykana. W cenie mamy trzy rodzaje tostów, dżemy, miód, masło orzechowe, kilka rodzajów płatków, soki, wodę, kawę i herbatę. Za inne rzeczy jak np. jajecznicę trzeba dodatkowo zapłacić kilka dolarów.
(więcej…)



10 kwietnia 2014

Sydney – najpopularniejsze miasto w Australii

Ponieważ cały wieczór Internet w naszym hotelu Mango nie działał (w pokoju miał za słaby zasięg i nie chciał połączyć), a na dworze padał deszcz, to nie zdążyliśmy zrobić wszystkiego co planowaliśmy. W związku z tym nastawiłem sobie budzik na 6 rano, żeby sprawdzić czy sytuacja uległa poprawie, ale niestety nic takiego nie miało miejsca. Kolejna próba jeszcze o 7 i znowu nic. Pozostało nam wstać i zjeść śniadanie oraz czekać na zamówiony mikrobus na lotnisko. (więcej…)



8 kwietnia 2014

Whiteheaven Beach – odwiedziny raju

Pobudka punktualnie o 5:30 i zabieramy się za przygotowanie śniadania. Spożywamy płatki kukurydziane z mlekiem oraz po dwa tosty z dżemem. Myjemy ząbki i wychodzimy przed hotel. Stoi autobus i akurat zamyka drzwi. Szybko podbiegamy i okazuje się, że nie ma nas na liście wycieczki, a firma na drzwiach się zgadza. Tłumaczę kierowcy że rezerwowaliśmy rejs wczoraj wieczorem i pewnie to jest powód naszej absencji na liście pasażerów. Siadamy i jedziemy do portu. Po drodze zbieramy jeszcze kolejnych turystów. (więcej…)



6 kwietnia 2014

Lot wzdłuż wybrzeża do Proserpine

5 kwietnia zaczynamy o godzinie 9:30. Wyspani, idziemy do kuchni zrobić śniadanie. Ja zjadam jeszcze ostatnią paczkę ryżu z polski, a Kasia tosty z dżemem prosto z Australii. Pakujemy się. Tuż po 10 przyjeżdża Leon nasz host, który w cenie 30 AUD zaproponował nam transport na lotnisko. Jest to najtańsza i najwygodniejsza z dostępnych opcji dla dwóch osób. Ruszamy o 11:10, żeby po 20 minutach być już na terminalu krajowym lotniska w Brisbane. (więcej…)



6 kwietnia 2014

Surfers Paradise i Brisbane na początek

Na lotnisko Gold Coast przylecieliśmy zgodnie z planem tuż przed 8:00. Wyjście z samolotu schodami i pieszo do terminalu. Obsługa bardzo pilnuje, żeby nie robić żadnych zdjęć na płycie lotniska. Nie wiem czemu? Czekamy do kontroli paszportowej i wizowej około 45 minut w długiej kolejce. Akurat przyleciały też inne samoloty, w tym szerokokadłubowy Air Asia. Po trzech pytaniach dotyczących naszego przyjazdu możemy przejść dalej. Teraz jesteśmy zapytani czy mamy jakieś jedzenie. Jeżeli tak to trzeba wyrzucić. Wyrzucamy sporo kanapek z plecaka i idziemy dalej. Jesteśmy skierowani do przejścia numer 3, gdzie nasz bagaż jest prześwietlony, a później wszystko z niego zostaje wyjęte. Okazuje się, że zostały jeszcze dwie małe kanapki w folii. Osoba nas sprawdzająca wygląda na złą. Wypomina nam, że nie zdeklarowaliśmy tego na kartach imigracyjnych, które wypełnialiśmy w samolocie. Kanapki, jak i zupki chińskie zostają zważone. Nie czepia się nikt do dwóch czekolad, które również są w plecaku. Jestem poproszony na bok, gdzie spisywane są moje dane. Na szczęście koniec końców dostaję tylko kartkę informującą o złożeniu fałszywej deklaracji i jednak braku nałożenia na mnie kary. Co ciekawe widzieliśmy Azjatę za nami, który miał dosłownie całą walizkę jedzenia. Jego kontrola trwała dłużej i nie wiemy jak się skończyła. Pan kontrolujący życzy nam dobrej zabawy i wskazuje drzwi do wyjścia z lotniska. Jesteśmy w Australii. (więcej…)



4 kwietnia 2014

Odkrywamy Singapur na nowo

Jak się chodzi późno wstać to są kłopoty ze wczesnym wstawaniem. Budzik pomimo, że nastawiłem ambitnie na 9:30, to szybko go wyłączyłem i położyłem się spać dalej. Dopiero o 11, z uwagi, że do 12 trzeba opuścić pokój wstajemy i jemy śniadanie (tym razem własne w pokoju, bowiem w hotelu nie jest serwowane). Szybko się pakujemy, odbieramy telefon z recepcji z przypomnieniem o godzinie check outu i wychodzimy. Dobrze, że udaje nam się zostawić bagaż w specjalnie do tego przygotowanym pomieszczeniu. Bierzemy ze sobą tylko aparat, trzy butelki wody, puszkę coli light i dwa mleka sojowe. Ruszamy podbijać Singapur!
(więcej…)



4 kwietnia 2014

Singapur – miasto które zawsze zadziwia

Dzień zaczynamy bardzo wcześnie, bo już na 05:30 mamy nastawione budziki. Sprawdziliśmy w Internecie, że zamiast jechać na lotnisko ekspresowym pociągiem za 100 HKD od osoby możemy podjechać również bezpośrednio autobusem (trochę dłużej) za 40 HKD. Odjazd mamy o 06:20 blisko stacji centralnej, dlatego musimy tam dojść spacerem. Po drodze rozmieniamy jeszcze ostatnie 100 HKD, żeby móc zapłacić za bilet w autobusie. Pani w sklepie daje nam zawinięte w papierek 50x 2 HKD, co jest nam bardzo na rękę. (więcej…)