Tag Archives: jakarta
14 lipca 2013

Wracamy: Jakarta – Doha – Rzym – Berlin – Poznań

Powrót z Indonezji do Poznania zajął nam prawie 30 godzin. Wpierw lot Airbusem A330 do Doha, który minął bardzo przyjemnie i spokojnie. Następnie krótka, 2-godzinna przesiadka na lot do Rzymu. Okazuje się, że mamy problem z drzwiami w samolocie i lot opóźnia się o ponad godzinę. Dla nas to nie problem, bo kolejny lot do Berlina liniami EasyJet mamy dopiero 4 godziny po planowanym czasie przylotu. Samolot jednak naprawiony i mogliśmy odetchnąc z ulgą. W Rzymie jesteśmy głodni, więc inwestujemy w najdroższą bułkę jaką chyba w życiu jadłem z Coca Colą. Trzeba przyznać, że była bardzo smaczna. Lot do Berlina również bez problemu, dzięki czemu PolskimBusem wracamy do Poznania cali i zdrowi. (więcej…)



14 lipca 2013

Jakarta po raz kolejny

Po pobycie na Bali i Gili wróciliśmy AirAsia do Jakarty na ostatni dzień naszego wyjazdu. Ponownie jesteśmy w hotelu Tune i ponownie idziemy na śniadanie do pobliskiej restauracji. Nie możemy oprzeć się, żeby spróbować coś nowego. Znowu smacznie. Na dzisiaj planujemy jechać do parku Indonezja w miniaturze, który jest położony na olbrzymiej powierzchni. Dostajemy się tam taksówką, około 20 kilometrów. Tutaj jeden z miejscowych sprzedaje nam bilety na kolejkę górską, którą w małym wagoniku można przejechać z jednego końca parku na drugi. Bardzo fajnie podziwiamy całość z góry. Największe wrażenie robi zamek, który jest wykonany w bajkowym stylu. Niestety on, jak i inne budowle są bardzo zaniedbane, a turystów praktycznie nie ma. Widać, że zainwestowano tutaj olbrzymie pieniądze, jednak w żaden sposób się one nie zwracają, a państwo chyba już nie chce opłacać renowacji, która byłaby naszym zdaniem niezbędna. Siadamy w jednej knajpce, ponieważ zaczęło mocno padać. Przez 30 minut nikt do nas nie podszedł i nie mogliśmy złożyć zamówienia, pomimo, że do innych klientów obsługa się fatygowała. Możliwe, że nie mówili po angielsku. No nic, ruszamy dalej. Opłacało się, bo tutaj zjedliśmy smaczny obiad i wypiliśmy doskonałe koktajle. Dalej odwiedzamy wydzielony teren parku ptaków, gdzie naszą ciekawość wzbudza kazuar. Jego głos to coś niesamowitego. W dalszej drodze zaczęli polować na nas miejscowi, który chcieli zrobić sobie wspólne zdjęcie. Jak się zgodziliśmy to pozowanie trwało kilka minut, a już szykowali się następni. Po dotarciu do wejścia skierowaliśmy się w stronę głównej drogi, żeby złapać taksówkę. Nie było problemu, jednak do czasu… taksówkarz zawiózł nas tylko w pobliże naszego hotelu, a co więcej nie miał wydać reszty i twierdził, że to nasz problem. Próbowaliśmy gdzieś rozmienić „grube” pieniądze, ale nie było to takie łatwe. W końcu udało się wyjść obronną ręką z tej sytuacji. Udaliśmy się jeszcze zjeść ostatni posiłek w Indonezji. Trafiliśmy na uliczny stragan, gdzie gotowano różne potrawy. Spożyliśmy zupę z żołędziami, która całkiem fajnie smakowała. W między czasie przyszedł do nas pan i śpiewał dla nas piosenkę licząc na napiwek. Ogólnie było zabawnie, ponieważ obsługa w ogóle nas nie rozumiała i na drugą porcję przyszłoby nam czekać w nieskończoność, żeby nie pomoc innej miejscowej kobiety. W hotelu odebraliśmy nasze bagaże i taksówką pojechaliśmy na lotnisko międzynarodowe w Jakarcie, skąd mieliśmy lot do Doha. (więcej…)



1 czerwca 2013

Jedziemy na wulkan do Bandung

Kolejny dzień z tego co pamiętam bez śniadania, bo wyjazd miał być bardzo wcześnie z uwagi na długą drogę do pokonania. Zabraliśmy po drodze kolejnych turystów – z Japonii, z Filipin i jeszcze kogoś. Tym razem busik był pełen. Na wulkan Tangkuban Parahu było około 160 kilometrów, a drogi nieciekawe, dlatego podróż trwała długo, jednak ja sporo spałem. Od 1826 roku wybuchał około siedemnastu razy, ostatni raz w 2002 roku. Na kominie Mount Tangkuban Parahu znajduje się szereg wielkich kraterόw – Kawah Baru, Kawah Ratu i Kawah Upas – oraz kilka mniejszych. Nazwa tego wulkanu znaczy w tłumaczeniu „Wywrócony Statek”, ze względu na swój kształt. Dojechaliśmy na parking z którego trzeba było odbyć około 20 minutowy spacer pod górę, a Dziubek nie czuł się tego dnia najlepiej, więc to wejście sprawiło mu dużo problemów. (więcej…)



31 maja 2013

Jedziemy na plantację herbaty i małe safari

Wstaliśmy rano, żeby sprawdzić czy w hotelu serwują śniadanie. Okazało się, że nie, ale można je zjeść w restauracji obok. Nomen omen bardzo dobrej i przyjaznej. Zamówiliśmy tutaj kilka nowych potraw, wszystkie okazały się bardzo smaczne. Ja wspominam świetną kawę ze słodkim mlekiem. Agata pewnie herbatkę, bodajże miętową. Przyjechał po nas minibusik z przewodniczką i kierowcą z firmy Gray Line, gdzie kupiliśmy wycieczkę do Bogor (ogrody), Puncak (plantacje herbaty) i na safari po przygotowanym specjalnie parku. (więcej…)