Ledwo zdążyliśmy poczuć klimat świąt Bożego Narodzenia, a to już nastał kolejny dzień, w który mieliśmy lot do kraju islamskiego, jakim jest Turcja. Przyjechał po nas kierowca z Blacklane i w przeciągu 30 minut byliśmy na lotnisku Tegel. Niestety nie udała się niespodzianka dla Kasi, która cel podróży miała poznać dopiero przyglądając się tablicy odlotów, ponieważ kierowca mocno dopytywał mnie i destynacje, żeby zawieźć nas na odpowiedni terminal. Może następnym razem się uda.
W czasie nadawania bagażu miała miejsce śmieszna historia, ponieważ okazało się, że pasażer o takim samym nazwisku jak moje leci do Salonik. W związku z tym Pani przy check in zasugerowała nam, że właśnie tam lecimy. Po chwili jednak udało się wszystko wyprostować. Przed wylotem udaliśmy się na szybką kawę do saloniku, a następnie na boarding. Wcześniej oczywiście miała miejsce kontrola paszportowa.
Ku naszemu zdziwieniu do Stambułu leciał samolot szerokokadłubowy A330-200, a nie jak podejrzewaliśmy Airbus A320. To gwarantowało nam jeszcze większy komfort podróży liniami Turkish Airlines, które w zeszłym roku zostały wybrane najlepszą linią lotniczą Europy.
Na początku lotu podawana jest przekąska w postaci tradycyjnych tureckich słodkości. Następnie serwowany jest obiad. Dostaliśmy bardzo smaczną wołowinę, z sałatką, bułką i kawałkiem placka. Duży plus za metalowe sztućce i szeroki wybór napojów (alkoholowych i bezalkoholowych). Przelot na trasie Berlin – Stambuł trwa 2,5 godziny. Wylądowaliśmy na lotnisku Ataturk, które jest po stronie europejskiej stolicy Turcji.
W telefonach pokazaliśmy posiadane wizy tureckie, które jednak będą lada chwila zniesione dla obywateli Polski. Do tej pory koszt takiej wizy wynosił 25 dolarów. Niestety sporo czasu spędziliśmy w oczekiwaniu na nasz bagaż. Najważniejsze jednak, że dojechał na taśmie w całości.
W Stambule mieliśmy zarezerwowany hotel Crowne Plaza Istanbul Asia, który niestety znajduje się po drugiej stronie Bosforu, blisko drugiego lotniska o nazwie Sabiha. Żeby tam dotrzeć zdecydowaliśmy się pojechać metrem na stację Zeytinburnu i tutaj przesiedliśmy się na tramwaj w kierunku Eminonu. Wysiedliśmy na stacji Sirkeci i przesiedliśmy się na metro pod cieśniną Bosfor o nazwie Marmaray. Po znalezieniu się w Azji pojechaliśmy ze stacji Ayrilik Cesme autobusem E10 w okolice hotelu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że będąc w Stambule najlepiej zaopatrzyć się w Istanbulkart. Wówczas koszt przejechania jednego odcinka to około 2 TL. Karta działa jako prepaid – kupując kartę doładowuje się ją dowolną kwotą. Każde skasowanie powoduje zmniejszenie środków na karcie. Za kartę pobierany jest depozyt (8 TL), który zwracany jest przy zwrocie karty. Karta jest na okaziciela, na jednej karcie może podróżować kilka osób, wystarczy odpowiednią liczbę razy skasować kartę w kasowniku.
Po dotarciu do hotelu zostaliśmy bardzo mile zaskoczeni. Z uwagi na posiadany złoty status w sieci IHG dostaliśmy upgrade pokoju do apartamentu. Nasze zadowolenie było o tyle większe, że rezerwację wykonaliśmy korzystając z promocji Point Breaks, gdzie jedna noc to koszt 5k punktów. Normalnie za taki pobyt w tym miejscu przyszło by nam zapłacić 4-cyfrową kwotę. W pokoju oprócz pokoju dziennego, sypialni i łazienki z jacuzzi, mieliśmy także pełen komplet kosmetyków, szlafroki czy nawet ładowarkę do iPhone’a.
Wieczorem poszliśmy na kolację, którą mogliśmy zjeść przy dźwiękach grającej na żywo harfistki. Trzeba przyznać, że jak na tak elegancki hotel, ze świetną obsługą i przepysznym jedzeniem, to cena trochę ponad 100 zł (w przeliczeniu) za dwudaniową kolację z napojami jest bardzo przystępna.
Kolejnego dnia zdecydowaliśmy się na zjedzenie płatnego śniadania w hotelu. To kosztuje około 50 złotych za osobę. Pomimo, że cena do niskich nie należy, to zdecydowanie podane potrawy są warte takiego wydatku. Nam do gustu przypadło przede wszystkim sushi, omlet z warzywami, a także najróżniejsze owoce i warzywa. Bardzo duży wybór był także wśród serów pleśniowych.
Po tak zacnym posiłku poszliśmy zobaczyć, jak prezentuje się hotelowa siłownia oraz basen. Po raz kolejny zostaliśmy bardzo miło zaskoczeni. Wyposażona w najnowocześniejsze bieżnie i sprzęt do ćwiczeń siłownia sprawiła, że również dnia kolejnego wróciliśmy tutaj na trening. Na basenie nie było żadnych gości oprócz nas. Woda była idealna do pływania (a nie wylegiwania się), a z jacuzzi nie korzystaliśmy, bo przecież mieliśmy własne w hotelu 😉
Pomimo, że w hotelu Crown Plaza Istambul Asia nie sposób się nudzić, to jednak zdecydowaliśmy się pojechać do centrum miasta. Tym razem podjechaliśmy autobusem do najbliższej stacji metra i dalej już podróżowaliśmy transportem podziemnym, który jest chyba najszybszą formą przemieszczania się po Stambule. Z metra wyruszamy prosto na spotkanie z największymi atrakcjami Stambułu – Błękitnym Meczetem i Hagia Sofia. Nic co wcześniej przeczytacie lub czego się dowiecie o tych zabytkach nie może się równać z możliwością zobaczenia ich na żywo.
W każdym meczecie wyznaczono pięć godzin modlitw (salat), podczas których zabytki zamykane są dla turystów. W przeciwieństwie do katolickich kościołów, w meczetach nie ma obrazów czy dekoracji, bo wierni powinni skupiać się wyłącznie na Bogu. Ciężko uciec od wrażenia, że islam jako religia, podobnie jak jego wyznawcy, jest bardzo skromny i nie szuka niepotrzebnego poklasku.
Nie odmówiliśmy sobie spaceru po parku Gülhane. Jest to najstarszy park Stambułu, przytulony do pałacu Topkapı. Gülhane oznacza “rozarium” i choć zbyt wielu róż nie widzieliśmy, nawet zimą ten piękny zieleniec prezentuje się kwitnąco.
Najbardziej zdumiewające w Stambule jest niesamowite nagromadzenie meczetów. Niektóre – imponujące, zwieńczone kopułami, dominujące w krajobrazie, a inne – maleńkie, wtopione w otoczenie, więc żeby nie ich ołówkowe minarety byłyby prawie niezauważalne. Warto podkreślić, że część z nich była dawno temu świątyniami chrześcijańskimi, ale po zwycięstwie Osmanów zostały przerobione na muzułmańskie.
Po zwiedzaniu w brzuchu zaczyna burczeć, a mózg domaga się dawki kofeiny. Idealnym rozwiązaniem okazuje się kolacja i dobra turecka kawa. Ciężko nam znaleźć klimatyczną knajpkę z rozsądnymi cenami. Trafiamy więc w miejsce, gdzie nikt nie krzyczy na ulicy zachęcając do wejścia i spożywamy kebab z ryżem. Po dalszym spacerze po trafiamy do piętrowej kawiarni, gdzie wybór słodkości przyprawia nas o zawrót głowy.
Nie zapomnieliśmy odwiedzić Krytego Bazaru. Jest on czynny od poniedziałku do soboty, w godzinach od godziny 9 rano do 19 wieczorem. Cały teren Bazaru obejmuje około 200 tysięcy metrów kwadratowych powierzchni, przeszło 4 tysiące sklepów i kramów, wiele kilometrów ulic oraz meczety, banki, posterunki policji, warsztaty rzemieślnicze, studnie, fontanny i restauracje. Co tutaj można kupić? Dosłownie wszystko i nic. My wybraliśmy to drugie.
Po tak spędzonym, pełnym atrakcji dniu udaliśmy się z powrotem do hotelu na odpoczynek. Kolejnego dnia również zjedliśmy śniadanie, poszliśmy poćwiczyć na siłownię i zamówiliśmy taksówkę na lotnisko Sabiha (~30 zł). Wylot mieliśmy oczywiście z lotniska Ataturk, ale pomiędzy lotniskami kursują bardzo wygodne i stosunkowo tanie autobusy Habatas. Dzięki temu z jedną przesiadką po około 1,5 godziny byliśmy już w odpowiednim porcie lotniczym.
Po nadaniu bagażu udaliśmy się do saloniku Primeclass Cip Lounge. Tutaj zjedliśmy kurczaka z makaronem i warzywami, sushi oraz wypiliśmy kawę. Poza tym były dostępne najróżniejsze słodkości i przekąski, a także olbrzymia liczba napojów.
Z uwagi, że przestał działać Internet, to musieliśmy się przenieść do saloniku HSBC Club Lounge, który jest trochę skromniejszy, ale niczego mu nie brakuje, że smacznie i spokojnie spędzić czas przed lotem.
Do Berlina zabrał nas tym razem Airbus A320. Lot był spokojny, a w jego czasie podano obiad (do wyboru wołowina lub kurczak). Niestety po wylądowaniu w Berlinie i kontroli paszportowej przyszło nam czekać ok. 30 minut na bagaż. Dobrze, że i tym razem kierowca z Blacklane był cierpliwy i odwiózł nas na dworzec centralny w Berlinie, skąd pojechaliśmy Polskim Busem do Poznania.
Poranna kawa w saloniku w Berlinie
Słodka przekąska przed obiadem
Wołowina na obiad
Pierwszy raz widzimy tak serwowany posiłek w samolocie
Pięknie urządzona łazienka w Crowne Plaza Istanbul Asia
Sypialnia
Salon
Kolacja w restauracji hotelowej
Bardzo smaczne śniadanie
Hotelowa siłownia
Oraz basen z jacuzzi
Hagia Sofia
Błękitny Meczet
Spacer po parku Gülhane
Turecki obiad
Spacer po bazarze
Kawa po turecku
Powyżej kilka z wielu stołów z jedzeniem podczas śniadania
Salonikowy obiad
Sympatyczna obsługa saloniku Primeclass CIP Lounge
Tym razem Kasia wybrała kurczaka
Ja jestem wierny wołowinie
Najnowsze komentarze