Wcześnie rano wstajemy, żeby zrobić zakupy na śniadanie i spróbować kupić wycieczkę na ten sam dzień. Okazuje się, że będziemy mogli dopiero po południu pojechać na jeden z oferowanych przez agencje tripów. Decydujemy się odwiedzić lagunę Cejar. Wycieczka ta składa się z trzech części: laguny Cejar, oczek wodnych Ojos del Salar oraz zachodu słońca na Salar de Atacama.
Wcześniej w jednej z agencji robimy też rezerwację wycieczki czterodniowej do Boliwii na największy salar na świecie. Po zdecydowanym targowaniu dochodzimy do ceny 98000 CLP (ok. 550 zł) od osoby. W cenie tej jest przejazd autobusem i jeepem na całej trasie, wyżywienie trzy razy dziennie i trzy noclegi. Oferta jak się później okaże bardzo dobra i warto walczyć o jak najniższą cenę, ponieważ wszystkie agencje korzystają z tych samych hoteli, tego samego jedzenia i podobnych samochodów, przez co wycieczka kupiona w jakimkolwiek biurze będzie wyglądała identycznie.
Tego samego dnia w okolicach południa robimy długi spacer, a później idziemy biegać. Warunki są jednak trudne, ponieważ jest upał a do tego znajdujemy się 2407 metrów nad poziomem morza, gdzie oddycha się trochę inaczej niż w terenie do jakiego jest nasz organizm przyzwyczajony. Robimy również małe zakupy, a jedną z ciekawostek jest zakup Coca Coli z zieloną etykietą (wersja Life). Podobno różni się ona sposobem słodzenia i ma 25 kcal w 100 ml. Ja różnicy w smaku nie wyczułem żadnej w porównaniu do zwykłej Coli. Poza tym Kasia nabyła kapelusz i okulary.
Zbliża się godzina 16, więc udajemy się do biura, gdzie kupiliśmy wycieczkę. Z kilkuminutowym spóźnieniem mikrobusem jedziemy do pierwszego punktu naszej 4,5 godzinnej wyprawy.
Dojechaliśmy do Laguna Cejar i Laguna Piedra. Są to 3 jeziora pośrodku pustyni Atacama, których poziom zasolenia jest bardzo zbliżony do poziomu Morza Martwego. To sprawia, że nawet jeśli bardzo chce się zanurkować, nie ma szans, słona woda cały czas unosi człowieka na wodzie, uniemożliwiając dotknięcie dna na większej głębokości. Nie ma sensu rozwodzić się nad tym, jak jest to wspaniałe miejsce. Słone jeziora pośrodku wielkiej pustyni to absolutny fenomen, a podziwiać ów widok można godzinami, dopóki nie ma się dość upału. Kolejnym przystankiem były Ojos del Salar, czyli dwa oczka wodne, wydrążone niegdyś w nadziei na znalezienie ropy, a dziś miejsce skoków ze stromego brzegu do wody i płukania się z soli po wizycie nad Cejar.
Na koniec jedziemy na Salar de Atacama, gdzie serwowany jest drink Pisco oraz sok pomarańczowy. Do tego kilka przekąsek. Spożywamy je z dwoma poznanymi dziewczynami z Estonii i Niemiec. Czas mija na żartach i różnych opowieściach. Poza tym wyczekujemy zachodu słońca, a w między czasie nagrywamy kamerką życzenia dla naszych przyjaciół Agnieszki i Leszka, którzy kolejnego dnia będą brali ślub. Droga powrotna do San Pedro trwa trochę ponad półgodziny. Idziemy do hotelu się wykąpać, a następnie wracamy do miasta. Wybieramy restaurację Adobe, która jest jedną z najpopularniejszych w mieście. Norbert z Natalią jedzą kolację, a my raczymy się drinkami z Martini i Pisco. Mocno zmęczeni całym intensywnym dniem wracamy do hotelu, gdzie zaprasza nas do siebie gospodarz i częstuje 1,75 litrowym whisky. Ja niestety całą noc spędzam pracując przed komputerem – okres świąt rządzi się swoimi prawami.
Główna ulica w San Pedro de Atacama
Kuchnia i salon w hotelu Cumbres 6000
Laguna Cejar – tutaj nie da się utopić
Jedno ze wspomnianych oczek wodnych – można do nich skakać, żeby opłukać się z soli
Poczęstunek przy zachodzie słońca
Najnowsze komentarze