Jazda lokalnym autobusem należy do tych atrakcji, które trzeba przeżyć na Seszelach. Po tak hardcorowej jeździe podobno przechodzi mocny ból głowy, a na dodatek można przekonać się o życzliwości miejscowych, którzy pomagają nam ogarnąć ciężkie bagaże. Te niestety mocno przeszkadzają przy wychodzeniu z autobusu. Udaje nam się wysiąść w stolicy Victorii skąd idziemy do portu. Tutaj okazuje się, że pierwszy katamaran na La Digue odpłynął o 7:30, a kolejny jest o 16:30. Szukamy czegoś innego, ale jest tylko jeden towarowiec, który odpłynie, jak się załaduje… Szkoda czasu na czekanie, więc kupujemy bilety na rejs o 16:30 i idziemy do centrum. Tutaj kupujemy kartki pocztowe i ruszamy autobusem na plażę Beau Vallon. Jest piękna, woda błękitna. Spędzamy kilka godzin. Wracamy do stolicy, wypijamy owocowe napoje o smaku kiwi i truskawek, po czym wracamy do portu. Rejs mija spokojnie, większość czasu przesypiamy, bowiem zmęczenie z poprzednich dni jest duże. Po 1,5 godziny jesteśmy już na La Digue, gdzie spędzimy 5 nocy w pensjonacie La Fidelite. Niestety właścicielka w porcie na nas nie czeka, ale pomaga nam miejscowy, który ma do niej numer telefonu. Po 5 minutach przyjeżdża taksówka w postaci samochodu ciężarowego. Wsiadamy na przyczepę i po chwili jesteśmy w naszym domku. Wręczamy Josette zakupione białe Martini, za co dostajemy powitalnego drinka (woda i dużo cukru, a mało soku). Po kąpieli obiadek (leczo prosto z Fresh Marketu na Ściegiennego) i pójście spać.
(więcej…)
Najnowsze komentarze