Szkocja od dawna była na naszej liście miejsc do zobaczenia. Co prawda w głowie zawsze mieliśmy piękne, zielone krajobrazy i zamki, a tego podczas tego wyjazdu nie udało nam się zobaczyć. Z drugiej strony odwiedziliśmy piękny Edynburg i mroźne Glasgow. To właśnie to pierwsze miasto zrobiło na nas najlepsze wrażenie. Naszą relacje zaczniemy jednak od Glasgow, gdzie spędziliśmy więcej czasu.
Do Szkocji polecieliśmy liniami Wizz Air z poznańskiego lotniska. Rejsy odbywają się na tej trasie w soboty i wtorki. Po około 2,5 godziny podróży wylądowaliśmy w Szkocji. Sprawdziliśmy opcje dojazdu do centrum i zdecydowaliśmy się na zakup biletu na autobus lotniskowy, który kursuje co kilkanaście minut i kosztuje 10 Funtów w dwie strony. Niestety nasz pierwszy hotel położony był poza centrum miasta, więc czekał nas jeszcze dosyć długi spacer. Nie mieliśmy jednak dużych plecaków, więc wybraliśmy pieszy sposób dotarcia na nocleg, zamiast komunikacji autobusowej. W zasadzie do końca wyjazdu poruszaliśmy się wyłącznie na nogach.
Późnym wieczorem dotarliśmy do hotelu The Belhaven, gdzie mieliśmy rezerwację pokoju jednoosobowego ze śniadaniem. Recepcjonista zaproponował dopłatę 10 Funtów za drugą osobę, dzięki czemu mogliśmy zatrzymać się tutaj razem. Nie było tego wieczoru dostępnych innych, większych pokoi. Warunki nie były najgorsze i na jedną noc wystarczające. Łazienka była na korytarzu, ale bardzo blisko. Przez cały pobyt nie widzieliśmy, żeby ktoś inny z niej korzystał. Przed pójściem spać wypiliśmy jeszcze herbatę, którą Renatka przyniosła z hotelowej restauracji.
Niedzielny poranek rozpoczęliśmy śniadaniem, a następnie poszliśmy pobiegać wokół niewielkiego stawu w parku, na który trafiliśmy oczywiście przypadkiem. Aktywny początek dnia dobrze nastawił nas na jego kolejne godziny. Musieliśmy jednak zmienić hotel, ponieważ na kolejną noc mieliśmy rezerwację w położonym dosłownie kilkaset metrów bliżej centrum Kelvin Hotel West End. Tam też zostawiliśmy nasze bagaże i poszliśmy do centrum, żeby zobaczyć jak prezentuje się znane szkockie miasto.
Naszą uwagę zwróciła masa bloków i industrialny klimat. Jednak im bliżej centrum tym wszystko jest bardziej zadbane i ciekawe. Szybko trafiliśmy na Buchanan Street, czyli największą ulicę zakupową w Glasgow. To tutaj znajdują się luksusowe marki, które otoczone są wiktoriańską zabudową. Warto sobie przypomnieć, że miast to swoje lata świetności miało właśnie w czasach wiktoriańskich. Było wówczas nazywane drugim Imperium Brytyjskim, głównie za sprawą przemysłu stoczniowemu.
I pewnie zastanawiacie się co można robić w Glasgow? Po pierwszym dniu można by odpowiedzieć jednoznacznie – zakupy. W Primarku spędziliśmy dobre kilka godzin… później zrobiło się już ciemno i jeszcze zimniej, przez co wróciliśmy do hotelu zjeść obiad. Wieczorem jednak podjęliśmy drugą próbę zwiedzania Glasgow i tym razem dotarliśmy m.in. na stację kolejową, która jest stylizowana na lata dwudzieste.
Dalej poszliśmy na George Square, czyli miejsce, gdzie znajduje się renesansowy ratusz City Chambers, który jest siedzibą władz miasta. Na środku tego placu można podziwiać kolumnę z pomnikiem Waltera Scotta. Oczywiście w okresie świąt było tutaj wszystko pięknie oświetlone. W centrum nie brakuje licznych barów, restauracji czy innych lokali rozrywkowych.
Kolejnego dnia, po śniadaniu ponownie musimy zmienić hotel. Tym razem przenosimy się do położonego już po innej stronie miasta Craigpark Guest House. To prywatny dom, który został przerobiony na pensjonat. Jego właściciel przykłada wielką wagę do tego co robi i dba o komfort swoich gości. Niestety nasz pokój o godzinie 12 nie był jeszcze gotowy, więc zostawiliśmy nasze plecaki i poszliśmy zwiedzić katedrę oraz stary cmentarz. Ten drugi położony jest na wzgórzu i posiada piękne, stare grobowce. Necropolis, zostało założone w 1833 roku i jest zaprojektowane na wzór paryskiego Pere Lachaise. Z góry widać panoramę miasta, jednak pochmurny dzień powoduje, że krajobraz nie robi zbyt piorunującego wrażenia.
Wcześniej jednak wchodzimy do środka katedry, która niedawno była w remoncie. Jej początki sięgają 550 roku. Jest ona jednym z niewielu średniowiecznych kościołów, które wyszły bez szwanku z okresu reformacji. Jednym z najwspanialszych elementów kościoła jest Millennium Window, znajdujące się na północnej ścianie nawy. Witraż autorstwa Johna Clarka, uznawany jest za jeden z najtrudniejszych pod względem technicznym, jakie kiedykolwiek stworzono. Rozmiary katedry w Glasgow są imponujące. Jej długość wynosi 87 metrów, szerokość 20 metrów a wysokość nawy to 32 metry.
Oczywiście jest tutaj dużo więcej ciekawych miejsc do odwiedzenia. Przewodniki mówią o muzeach i galeriach. Miasto jest bardzo bogate kulturowo i dobrze jest je zobaczyć i wyrobić sobie o nim własne zdanie. Nas specjalnie nie urzekło. Dużo lepiej wspominamy nasz pobyt w Edynburgu, do którego wybraliśmy się ostatniego naszego dnia pobytu w Szkocji, o czym napiszemy w kolejnym wpisie na blogu.
From Patryk Zieliński:
Mimo iż mieszkam w tym mieście już od ponad 3 lat to nadal odkrywam kolejne atrakcje, które są ciekawe. Dodatkowe street art, który stoi na bardzo dobrym poziomie. Jednym słowem warto spędzić tam chociaż jeden dzień!