Ostatnią noc w Kalifornii przyszło mi spędzić w hotelu położonym w pobliżu lotniska, a dokładniej Hilton San Francisco Airport Bayfront. Obiekt ten zapewnia transfer do/z lotniska, co oczywiście skrzętnie wykorzystałem. Wioząc mnie do portu lotniczego kierowca zapomniał zamknąć drzwi od bagażnika, gdzie była moja walizka. Został na szczęście szybko poinformowany przez innych kierowców (za pomocą klaksonu) i zorientował się w czym jest problem. Walizka nie wypadła.
Wróćmy jednak do pobytu w dosyć wiekowym już hotelu z sieci Hilton. Z uwagi na złoty status w tej sieci dostałem pokój położony daleko od winy z dostępem do saloniku na najwyższym piętrze, gdzie mogłem zjeść śniadanie i kolację oraz przez całą dobę korzystać z przekąsek. Pokoje są tutaj bardzo przestronne i czyste. Obsługa bardzo przyjazna i uprzejma, a Internet działał bez żadnych opóźnień.
W dzień wylotu zjadłem w hotelowej restauracji dobre śniadanie, ale nie było tak doskonałe jak w IC San Francisco, o czym pisałem w poprzednim wpisie. Po posiłku wybrałem się pobiegać. Samo San Francisco oferuje świetne trasy, cudowne widoki, tereny płaskie jak i wspaniałe przewyższenia, przy okazji serwując bardzo ładną pogodę praktycznie przez cały rok. Z uwagi, że ja byłem już w okolicach lotniska to musiałem wybrać się ścieżką wzdłuż wybrzeża. Tutaj warunki wcale nie były gorsze – idealna aura, piękne widoki (nie tylko na lądujące samoloty) i sporo innych biegaczy, którzy robili dokładnie to samo.
Lotnisko SFO sprawia bardzo fajne wrażenie dla przylatującego – terminale ułożone są obok siebie, a łączy je kolejka lotniskowa. Przed wylotem udałem się po bilet do automatu, ponieważ nie nadawałem bagażu. Dalej już z pomocą fast tracka do hali odlotów i do dedykowanego saloniku British Airways. Ten jest dosłownie połączony z rękawem do samolotu i odprawa odbywa się w nim, przez co boarding klasy biznes przebiega niesamowicie sprawnie. Sama poczekalnia oferuje bardzo szeroki dostęp do alkoholi, napojów typu soft, przekąsek słonych i słodkich oraz trochę konkretniejszych potraw jak chociażby tortille. Wszystkie spróbować nie sposób, a z drugiej strony za chwilę przecież czekał na nas obiad na pokładzie Boeinga 747 w locie do Londynu. Oczywiście na początek podano lampkę szampana i orzeszki.
Klasa biznes ww samolocie linii British Airways jest bardzo podobna do tej opisanej przy okazji lotu A380-800 tego samego przewoźnika. Jedynie zdecydowanie gorszy był IFE (system rozrywki multimedialnej), ale z uwagi na lot w nocy, to specjalnie mi to nie przeszkadzało, bowiem po obiedzie i kilku kieliszkach wina poszedłem spać. Fotele bardzo wygodne, rozkładane do pozycji płaskiej.
Po wylądowaniu na Heathrow niestety nie miałem zbyt dużo czasu w związku z czym tylko na moment zajrzałem do drugiego saloniku BA w terminalu 5, gdzie zjadłem wczesny obiad i udałem się na kolejny boarding. Po dotarciu do Berlina mój Polski Bus właśnie stał na parkingu przy lotnisku, dzięki czemu jeszcze przed północą dojechałem do domu.
Mój pokój w hotelu Hilton San Francisco Airport Bayfront
Wieczorne przekąski w saloniku hotelowym
Powyżej oferta gastronomiczna w Hilton San Francisco Airport Bayfront
Śniadanie w Hilton San Francisco Airport Bayfront
Hotelowa restauracja
Tereny do bieganie w okolicach lotniska SFO
Recepcja hotelu Hilton San Francisco Airport Bayfront
W drogę na lotnisko
Salonik British Airways
Tuż po starcie podano przystawkę
Następnie danie główne (tym razem niesmaczne)
Na deser wybrałem sery
Przed lądowaniem w Londynie podano śniadanie
Kolejka na lotnisku Heathrow
Tak wygląda obiad na trasach europejskich w BA w klasie biznes (bardzo smaczny)
Najnowsze komentarze