Dzisiaj już przed południem wyruszamy na zwiedzanie miasta. Po drodze wstępujemy do supermarketu, gdzie codziennie robimy zakupy i kupujemy coś słodkiego do jedzenia. Pierwszym naszym punktem będzie baszta Giedymina. Jest to ocalała część Zamku Górnego wzniesionego przez Giedymina w XIV wieku na szczycie góry Turzej. Po pożarze odbudowano go w stylu gotyckim w czasach księcia Witolda.
Wejście do środka kosztuje 6 złotych od osoby. Obecnie w Baszcie mieści się muzeum licznymi eksponatami z czasów średniowiecznych. Są to np. sztandary zdobyte podczas bitwy pod Grunwaldem oraz liczne militaria: miecze, muszkiety, małe działa, zbroje, kamienna amunicja. Z tarasu obserwacyjnego umieszczonego na najwyższym piętrze muzeum widać ogromne połacie Wilna, śródmieście oraz krajobraz równiny nad Wilią.
Następnym punktem jest katedra wileńska, która pełni rolę najważniejszego kościoła Litwy. O jej roli dla litewskiej i polskiej kultury decydują wydarzenia, jakie się tu odbywały: synody, pogrzeby biskupów, rodziny królewskiej i magnatów oraz uroczystości państwowe.
Powyżej Pałac Prezydencki.
Kolejnym wartym uwagi zabytkiem Wilna jest kościół św. Anny. Świątynia zlokalizowana jest przy ulicy Maironio ( św. Anny), a w pobliżu znajduje się pomnik Adama Mickiewicza według projektu rzeźbiarza litewskiego Gediminasa Jokubonisa. wybudowano go z wołyńskiego granitu w roku 1984. Rzeźba ma wysokość 4,5 metra i ukazuje wieszcza wspartego na niewielkiej kolumnie.
Na koniec trafiamy do innego baru, gdzie zamawiamy naleśniki z pieczarkami (ja) oraz nadziewane papryczki z surówką i ziemniakami (Kasia). Ceny dobre, ale to wszystko trochę pachnie… malizną. Idziemy do Maka. Dlaczego? Ponieważ nasza gotówka się skończyła i potrzebujemy miejsca, gdzie można zapłacić kartą. Jak się okaże MCDonald jest tutaj dosyć drogi. Za dwie Cole i dwa MC Wrapy płacimy ponad 40 złotych. To dużo w porównaniu do lokalnych potraw.
22 maja wstajemy już o godzinie 3:45 (po 1 h snu) i taksówką jedziemy na lotnisko. Szybkie śniadanie w saloniku i boarding na lot do Londynu Luton, który trwa 2,5 godziny. Samolot praktycznie pełen. W Anglii wita nas deszcz. Mamy około 6 godzin oczekiwania na lot do Poznania, więc udajemy się ponownie do saloniku, który tutaj jest zbawienny, ponieważ na lotnisku panuje hałas i gwar. Trudno byłoby w takich warunkach zrobić cokolwiek konstruktywnego.
Po trzech godzinach spędzonych w London Luton Aspire Airport Lounge okazuje się, że nasz czas minął. Musimy albo zapłacić, jak normalni goście (ok. 30 GBP/os.) lub poczekać poza salonikiem na lot. Powoli zaczynamy się zbierać, jednak inna osoba z obsługi zagaduje nas i oferuje pomoc. Przeciąga naszą kartę ponownie przez terminal i życzy miłego dnia Świetnie – mamy kolejne 3 godziny spokoju.
Lot do Poznania również z LF bliskim 100%. Lądowanie z 15 minutowym opóźnieniem z uwagi na długie oczekiwanie na start w Londynie. Wycieczka dobiega końca.
From Artur:
Bardzo fajny blog.
W wielu miejscach, które opisaliście również byłem, więc miło jest skonfrontować własne zdanie z opinią innych. Poprawcie tylko jeden błąd: na zdjęciu jest Pałac Prezydencki, a nie Uniwersytet.
From Mati:
Dzięki za miłe słowa. Poprawiliśmy