Po przemiłym pobycie w saloniku klasy pierwszej zostałem przewieziony samochodem pod rękaw, gdzie czekał na mnie Airbus A380-800 linii Lufthansa. Na pokładzie zostałem przywitany przez trzy osoby z obsługi. Szefa pokładu i dwie stewardessy, które w czasie rejsu obsługiwały pierwszą klasę. Po chwili podano kieliszek szampana i przekąskę w postaci krewetki w gęstym sosie. W między czasie rozdano menu z daniami do wyboru oraz kartę win.
Po dosyć długich rozważaniach doszedłem do wniosku, że z Polski do USA polecę pierwszą klasą Lufthansy. Ciekawie wyglądał jeszcze produkt SAS z nową kabiną biznes w A340, jednak zebrane przez ostatnie lata mile w M&B pozwoliły mi celować trochę wyżej. Dopłaty na tych trasach w Star Alliance są bardzo wysokie, w moim przypadku było to niecałe 1300 złotych. Rezerwacji mogłem dokonać dopiero 14 dni przed wylotem, bowiem wtedy LH wrzuca swoje wolne miejsca w klasie pierwszej do dyspozycji partnerów. Ich dostępność można łatwo sprawdzić na stronie United.
Ważną kwestią było miejsce przesiadki. Mamy do wyboru Monachium lub Frankfurt. Interesował mnie opisany wyżej Terminal Klasy Pierwszej przez co wybrałem lot przez FRA. Airbus A380-800 posiada osiem miejsc w klasie pierwszej które są ułożone w konfiguracji 1-2-1. Inaczej niż ma to miejsce w np. 747-8. W moim przypadku kabina była zapełniona w całości. Dowiedziałem się jednak, że część osób dostała darmowy upgrade.
W kabinie jest sporo miejsca i każdy ma poczucie prywatności dzięki podnoszonym zasłonom. Materiały wykorzystane do wykonania siedzeń, podnóżków itd. są bardzo dobrej jakości. W zasadzie wyglądają jak nowe. Podświetlenie jest odpowiednie. Zadowolone będą osoby chcące spać, jak i te które przez cały lot czytają książki. Przed środkowymi miejscami w pierwszym rzędzie mamy barek z alkoholami. Obsługa przynosi tutaj butelki tych trunków, które zażyczą sobie goście.
Bardzo wygodny jest fotel, który można idealnie dopasować do naszych potrzeb. Również podnóżek, który pełni także rolę schowka możemy przybliżyć do siebie. Całość jest rozkładana, przez co przy moim wzroście (188 cm) nie miałem problemu, żeby spać jak w łóżku. Z lewej strony fotela mamy gniazdko 220 V oraz port USB.
Menu z posiłkami, które serwowano na pokładzie możecie znaleźć pod tym linkiem: http://lh-menu.de/download/2016–11-12/F/457
Około godzinę po odlocie zebrano zamówienia dotyczące obiadu. A po kolejnych 30 minutach rozpoczęto serwis. Na rozłożonym stoliku, który swoją drogą jest bardzo duży i wygodny do pracy znalazła się na początku przystawka. Wybrałem kawior z sokiem z limonki i cebulą. Do tego było dużo rodzajów pieczywa do wyboru. W dalszej kolejności podano sałatki, które poprzedzały danie główne, na które zdecydowałem się zamówić pieczoną gęś z czerwoną kapustą i kluskami. Był to bardzo dobry obiad, jak u mamy 😉 W między czasie pytano czy chciałbym spróbować jeszcze sorbetu, ale moje możliwości były już na wykończeniu, więc zjadłem tylko deser w postaci serów.
Miałem pomysł, żeby skorzystać z Internetu na pokładzie, ale ten niestety jest płatny nawet w pierwszej klasie. Cena za godzinę to 9 euro, a za cały lot 17 euro. W związku z tym zająłem się systemem rozrywki, który obsługujemy pilotem pod lewą ręką. Znalazłem aż cztery filmy z polskim lektorem. Na pierwszy ogień poszło Rio 2. Oglądanie filmów i słuchanie muzyki jest komfortowe głównie za sprawą świetny słuchawek Bose, które oferują świetny dźwięk i doskonałą izolację od szumów z zewnątrz.
W prawym podłokietniku mamy szeroką regulację naszego fotela. Możemy także podnieść zasłonkę, żeby osoba z boku nas nie widziała. To zapewnia dobrą prywatność, ale jednak nie taką jak w pierwszej klasie Etihadu w A380.
Na 2,5 godziny przed lądowaniem zrobiłem się głodny, więc poprosiłem o przygotowanie zupy i małych burgerów. Były smaczne, ale jadłem w swoim życiu lepsze potrawy. Aczkolwiek, jak na jedzenie z samolotu to nie mogę narzekać. Zdecydowałem się jeszcze wypić cappuccino. Warto dodać jeszcze kilka słów na temat obsługi, która jest bardzo uprzejma i kompetentna. Niestety brakuje im trochę luzu, który wprowadziłby mniej formalną atmosferę. Tutaj znowu odniosę się do wzorowej pracy stewardess Etihadu.
Po 11,5 godzinach rejsu wylądowaliśmy w Los Angeles. Teraz czekało mnie odstanie około 30 minut w kolejce do automatu, żeby zrobiono mi fotkę i pobrano odciski palców, a następnie po kolejnych 15 minutach dotarłem na krótką rozmowę z celnikiem. Następnie nadszedł czas na udanie się do wypożyczalni Dollar po samochód i rozpoczęcie pobytu w Kalifornii.
Ile to kosztuje?
Dobrze, że nie przyszło mi kupować tego biletu za gotówkę, bowiem jego cena jest dosyć „kosmiczna”…
Zrzut ekranu wykonałem w dzień zrobienia rezerwacji na infolinii Miles & Bonus. Cena jaką zapłaciłem to 60000 mil + niecałe 1300 złotych podatków.
Najnowsze komentarze