Drugi dzień rozpoczęliśmy standardowo od śniadania, po czym ruszyliśmy tramwajem do miasta. Tym razem już przed 10 byliśmy w centrum, a dokładniej w pobliżu słynnej opery. Oglądając budynek od strony fiordu, można dostrzec ścianę paneli słonecznych. Jest ich tu więcej niż gdziekolwiek indziej w Norwegii. Zapewniają one okolicznym domom część potrzebnej energii elektrycznej. Pokręciliśmy się trochę w jej okolicy i przeszliśmy do portu, skąd chcieliśmy popłynąć na wyspę Bygdøy. Mogliśmy to zrobić w ramach Oslo Pass za darmo.
Wyruszyliśmy rejsem o 11:30, który trwał około 40 minut i po tym czasie od razu udaliśmy się do muzeum Fram Polar Ship. Tutaj można obejrzeć statek polarny, który był przeznaczony do podróży do najdalszych północnych i południowych krańców ziemi. Przeczytać opowieści odkrywców jak na wyczarterowanym statku przedostawali się przez wodę i lód. Obejrzeć też można akcesoria, jakimi się posługiwali. Obecnie każdy może wejść na pokład „najsilniejszego statku świata” i poczuć się jak jeden z polarników. Przed muzeum znajduje się z kolei inny statek polarników – Gjøa.
Kolejnym punktem było muzeum łodzi wikingów. Znajduje się tu wiele interesujących eksponatów przybliżających życie skandynawskich wojowników. Zdecydowanymi perełkami są trzy drakkary – łodzie Wikingów – z czego dwie są naprawdę imponujące. Były one nie tylko bardzo dobrymi środkami transportu, lecz także miejscem pochówku dla osób o wysokiej randze w społeczeństwie. Odbywano w nich symboliczną podróż do krainy zmarłych.
Na koniec Kon-Tiki Musset to jeszcze jedno z ciekawych muzeów leżących na półwyspie Bygdøy. Jest ono całkowicie poświęcone wyprawom oceanicznym naukowca Thora Heyerdahla. Do najciekawszych obiektów bez wątpienia należy trzcinowa łódź Ra II i tratwa Kon-Tiki zbudowana z lekkiego drewna balsa bez użycia gwoździ. W sklepiku można zaopatrzyć się w ciekawe i egzotyczne pamiątki przywodzące na myśl Polinezję i Wyspy Wielkanocne.
Po tym spieszyliśmy się już na rejs powrotny, żeby przed 15 dopłynąć do centrum Oslo. Tym razem w hotelu wylądowaliśmy już o 16, bowiem zobaczyliśmy wszystkie atrakcje, które zaplanowaliśmy. Skorzystaliśmy z tego, że w hotelu w formie bufetu był serwowany obiad i „na krzywy ryj” go spożyliśmy.
Kolejnego dnia, tj. w poniedziałek czekaliśmy już po 13 na nasz autobus na lotnisko. Wylot był zaplanowany po godzinie 17. Wszystko odbyło się planowo i wieczorem wróciliśmy cali i zdrowi do Poznania.
Najnowsze komentarze