Przyszedł czas, żebyśmy zabrali Was w kolejną wspólną podróż. Tym razem będziemy lecieli do Stambułu z długą przesiadką w stolicy Ukrainy i to właśnie tej będzie dotyczył ten wpis. W jakim celu udaliśmy się do Turcji przez Kijów? Akurat na tej trasie bilety były najtańsze, a w Stambule mieliśmy okazję najmniejszym kosztem „zrobić” kilka noclegów w hotelach sieci Hilton w celu uzyskania statusu Diamond (najwyższego). Tak też się stało!
Wycieczkę rozpoczęliśmy od podróży samochodem z Poznania do Berlina, ale tym razem aż na lotnisko Tegel. Samochód zostawiliśmy na te kilka dni przy ulicy i spacerem poszliśmy na odprawę bagażu. Tym razem mieliśmy walizkę do nadania, a na plecach tylko małe plecaki z bardziej delikatnymi rzeczami (np. laptop czy aparat). Nasz rejs do Kijowa liniami Ukraine Airlines odbył się punktualnie, dzięki czemu na miejscu byliśmy już po godzinie 13:00. Szybko przeszliśmy kontrolę paszportową i wypłaciliśmy z bankomatu pieniądze, żeby autobusem udać się na zwiedzanie stolicy naszych południowo-wschodnich sąsiadów. Bus po drodze zatrzymuje się przy stacji metra Kharkivska. Przyjazdy i odjazdy dostosowane są do przylotów i odlotów. Koszt przejazdu to 40 UAH (ok. 11 PLN).
Na lotnisku Tegel
Tuż przed odlotem do Kijowa
Ukraińska waluta
Tuż po wyjściu z autobusu można podziwiać taki widok
Ruch na dworcu kolejowym
Kijów nam, Polakom, powinien kojarzyć się nie tylko ze smutnymi wydarzeniami, a może i wręcz odwrotnie. Przecież w okresie porozbiorowym to było jedno z centrów polskości. Mieliśmy tutaj rozrywkę (głównie teatr) i cukiernictwo. Poza tym to właśnie Polacy stanowili ok. 25% mieszkańców i mieli swoje gimnazjum czy Towarzystwo Gimnastyczne. To tutaj wielu rodaków dostało schronienie w trakcie masakr z początku lat 40-tych na Wołyniu i w Galicji.
Po dotarciu na dworzec główny (olbrzymi swoją drogą) orientujemy się, że wcale nie mamy dużo czasu. Dworzec obsługuje ponad 170 000 pasażerów dziennie. Stacja obsługuje pociągi dalekobieżne, międzynarodowe, a także na krótkich trasach – do pobliskich regionów. Ponieważ nasz autobus do centrum jechał bardzo długo to pozostaje nam czas tylko na krótki spacer. Zawsze lepsze to niż czekanie wiele godzin na lotnisku.
Udaliśmy się oczywiście w kierunku centrum obserwując po drodze życie mieszkańców, ich zachowania i otaczającą nas architekturę. Budynki są tutaj potężne i masywne, podobnie jak pomniki. Mają one ciekawe kształty i geometryczne formy. Człowiek może poczuć się małą mrówką. Co ważne miasto jest czyste i dobrze oznakowane, a także przyjazne turystom. Tempo życia, jak przystało na stolicę jest tutaj szybkie. Na ulicach mijamy mnóstwo ludzi, który ciągle się spieszą. Widać, że właśnie znaczna część życia toczy się właśnie na ulicach. Miejscowi jedzą w biegu bułki z parówkami, co jest lokalnym przysmakiem w tym rejonie, a także popijają kawę przy licznych auto-kawiarniach.
Wracając zauważyliśmy przy ul. Szewczenki, sobór św. Włodzimierza poświęcony temu księciu – chrzcicielowi Rusi. Budowano go przez ponad 30 lat ( 1862 – 1896 ), poświęcono w obecności samego cara, Mikołaja II, gdyż stanowił wotum na 900-lecie chrztu Rusi w 988 roku. Jest to trzynawowa świątynia z siedmioma kopułami w stylu pseudo bizantyjskim. Szczególne wrażenie robi jej wnętrze o ścianach, kolumnach i stropach pokrytych freskami. Jest ich w sumie około 10 tys. m kw. (!!!), tematycznie poświęconych dziejom Rusi.
W sumie nic wyjątkowego się nie wydarzyłoby, gdyby nie kwestia powrotu na lotnisko. Zostały nam równe 3h do odlotu do Stambułu, kiedy przybyliśmy na przystanek Skybusa. Ten zamiast odjeżdżać o wyznaczonej godzinie czekał, aż na pokładzie będzie komplet. W związku z tym zaczęło robić się nerwowo. Ostatecznie z inną parą zamówiliśmy Ubera, na którego też przyszło nam czekać około 15 minut. Kiedy już ten przyjechał do odlotu zostało niewiele ponad 1,5 godziny. To czas, który teoretycznie powinien nam wystarczyć jednak na trasie wpadliśmy w potworny korek (podobno to norma o tej porze). Kiedy do odlotu pozostało poniżej 40 minut pogodziliśmy się, że tego wieczoru nie wypijemy kawy po turecku. Kiedy już emocje opadły, a za mostem pojawił się wolny pas do wyprzedzania nasz kierowca rozpoczął szaleńczą jazdę utrzymując średnią prędkość ponad 140 km/h. Dzięki temu szybko wyprzedził autobus na który tyle czekaliśmy i dowiózł nas na lotnisko 20 minut przed odlotem. Wbiegliśmy na lotnisko, przeszliśmy kontrole bez kolejki i…. zdążyliśmy! Lot był trochę opóźniony co sprawiło, że jednak tego wieczoru mogliśmy zameldować się w hotelu w Stambule!
Najnowsze komentarze