Ostatnie niespełna dwa dni postanowiliśmy spędzić w stolicy Kuby. W naszym hotelu w Varadero udało nam się zorganizować transport samochodem do Hawany. Kierowca dostarczył nas bezpośrednio do mieszkania, które zarezerwowaliśmy przez Airbnb. Podczas drogi powrotnej mieliśmy okazję podziwiać piękne widoki, a kiedy wjechaliśmy do samego miasta to od razu rzuciło nam się w oczy, że jest to miasto olbrzymich kontrastów. Widzi się tutaj piękne place, a zarazem będące w ruinie budynki.
Niesamowite wrażenie robi Kapitol w Hawanie – National Capitol Building, wzorowany na słynnym budynku z Waszyngtonu. Jest on także w remoncie. Naprzeciwko niego można posilić się lodami z budki, które są sprzedawane za 1 CUPa, czyli około 12 groszy. Wróćmy jednak do Kapitolu, który powstał stosunkowo niedawno bo w latach 20 XX wieku, ale jego role zmieniały się. Pełnił rolę siedziby parlamentu Kuby, a teraz jest w nim centrum kongresowe.
W mieście panuje specyficzna atmosfera – ludzie nie spieszą się i są bardzo spokojni. Miasto jest niezwykle kolorowe, pomimo tego, że panuje tutaj szara rzeczywistość, to Kubańczycy dodają do niej sporo radości. Można to zobaczyć zarówno po kolorach budynków, samochodów czy ubraniach.
Kolejnego dnia odwiedziliśmy oczywiście Stary Plac, czyli Plaza Vieja, który jest jednym z najlepiej rozpoznawalnych wśród turystów. W pobliżu znajduje się bardzo dużo restauracji i barów. Kawałek dalej mamy znany również Plaza de San Francisco, gdzie można podziwiać Bazylikę św. Franciszka z Asyżu oraz pomnik Chopina. Warto tutaj wspomnieć także o malutkich, dobrze ukrytych w wąskich uliczkach knajpkach. W jednej z nich zjadamy smaczne hamburgery, za które płacimy dosłownie kilka złotych.
Ciekawostką jest fakt, że na Kubie kiedyś mieszkało sporo ludności chińskiej. Większość z nich wyemigrowała już do Stanów Zjednoczonych, ale pozostawili po sobie dzielnicę chińską. Teraz nie ma już tutaj takiej atmosfery kultury wschodu, która podobno była przed rewolucją kubańską, ale nadal można znaleźć tutaj liczne knajpki z chińskimi potrawami.
Oczywiście w Hawanie godnym miejscem do zobaczenia jest Malecon. To słynna promenada, która ciągnie się wzdłuż wybrzeża i pozwala obserwować życie mieszkańców. Tutaj często spotykają się lokalsi. Mężczyźni łowią ryby, młodzież siedzi na muru, a kobiety plotkują. Z jednej strony widzimy fale uderzające o brzeg, a z drugiej kolonialną część miasta. Hawana leży nad Zatoką Meksykańską i jest największym portem na całych Karaibach. Oczywiście cały kraj słynie z rozwiniętego przemysłu tytoniowego (Vinales), jak i petrochemicznego czy włókienniczego.
Spacerując w oddali widzieliśmy Zamek de la Real Fuerza, pochodzący z II poł. XVI w. Jest to twierdza położona we wschodniej części Hawany, początkowo służyła jako punkt obrony przed piratami, a z czasem stała się rezydencją hiszpańskiego gubernatora. Tym razem nie starczyło nam czasu na jej odwiedzenie.
Hawanę fantastycznie zwiedza się pieszo, ale warto także przejechać się starą, zabytkową taksówką (co zrobiliśmy pierwszego dnia). Oczywiście warto się targować, bo Kubańczycy zawsze zawyżają ceny. Miasto robi się coraz bardziej komercyjne i odwiedza jest z roku na rok więcej turystów. Przemysł turystyczny rozwija się bardzo dobrze. Na ulicach można bez problemu spotkać Kubanki w charakterystycznych strojach z cygarami, które nakłaniają nas do zdjęć. Zwróciliśmy też uwagę na spore zanieczyszczenie, które wynika z liczby samochodów, które nie mają nic wspólnego z ekologią.
Również bardzo duże są kolejki do różnych miejsc jak poczta, urzędy itp. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze kupując karty zdrapki do korzystania z Internetu. Tak, to nie żart. Na Kubie nadal nie można korzystać z zasobów sieci jak w Europie.
Tym razem na lotnisko pojechaliśmy taksówką. Po ostatnim męczącym przejeździe miejskim autobusem, który był znacząco przepełniony postanowiliśmy zapłacić nieznacznie więcej, ale odbyć tę trasę w dogodnych warunkach. Na lotnisku wymieniliśmy resztę pieniędzy w kantorze, chociaż w kolejce do niego udało się zrobić bezpośrednią wymianę z turystami, którzy właśnie przybyli na wyspę. Czekał nas na początku lot do Mexico City, a następnie po ponad 5 godzinach przerwy rejs do Amsterdamu.
Najnowsze komentarze