Wreszcie mogliśmy zrobić sobie bardziej leniwą część naszego wyjazdu. Na ten dzień nie byliśmy zapisani na żadną wycieczkę. Dopiero późnym popołudniem czekał nas lot z Hanoi do Ho Chi Minh City. W związku z tym zjedliśmy śniadanie, spakowaliśmy się i zostawiliśmy nasze bagaże w recepcji, po czym ruszyliśmy na ostatni spacer po Hanoi. Upał był jednak niesamowity, przez co już po 30 minutach zrobiliśmy sobie przerwę na zupkę Pho, a następnie posiedzieliśmy nad jeziorem przyglądając się życiu Wietnamczyków.
Wracając do hotelu po bagaże wydłużyliśmy sobie naszą drogę, żeby pooglądać sklepowe wystawy, jednak nic nie kupiliśmy. Z hotelu na lotnisko ponownie pojechaliśmy korzystając z Ubera. Nasz lot obsługiwała linia JetStar. Odprawa online nie była możliwa, jednak przy stanowisku check in na lotnisku nie było żadnych kolejek, przez co bardzo szybko przeszliśmy do hali odlotów. Rejs do Sajgonu trwał niecałe 2 godziny i był bardzo spokojny. Po wylądowaniu okazało się, że Uber przestał działać (nie działał w Wietnamie ponad dobę), a ostatni autobus do centrum odjechał o 19, przez co byliśmy skazani na taksówkę. Na szczęście nie było problemów, żeby jechać z taksometrem, dzięki czemu podróż do hotelu wyniosła nas trochę ponad 20 złotych. Tym razem mieliśmy rezerwację w Pavilion Hotel, który znajduje się praktycznie w samym centrum miasta. Pokój był całkiem przestronny, jasny i czysty. Obsługa na przywitanie przygotowała nam talerzyk z owocami i słodyczami oraz dwie butelki wody. Wszystko było jak należy, przez co nie możemy w żadnym wypadku narzekać.
Tego wieczoru poszliśmy na oddalone dosłownie kilkaset metrów od naszego hotelu stragany z najróżniejszymi produktami, które sprzedawane są po śmiesznych cenach (koszulki – 8 zł, spodenki – 20 zł, tacki z owocami – 2,5 zł itd.). Można rzeczywiście nabyć kilka całkiem nieźle wykonanych produktów za niewielkie pieniądze. My jednak zakup zostawiliśmy na kolejny dzień, a tym razem zasiedliśmy na malutkich czerwonych krzesełkach na ulicy i zamówiliśmy dwa losowe dania. Niestety trafiłem na zupę opartą o świńską krew z różnymi jej narządami np. sercem, wątrobą, macicą itd. To wszystko ugotowane na kościach z dodatkiem ryżu. Smakowało średnio, ale to może głównie z uwagi na wygląd tych wszystkich pływających w zupie „przysmaków”. Do tego napiliśmy się napoju z trzciny cukrowej, który jest bardzo smaczny i przy tym energetyczny.
Tak właśnie minął nam kolejny dzień w Wietnamie. Nadal odczuwaliśmy mocne zmęczenie, przez co postanowiliśmy wyspać się kolejnego dnia, a na wycieczki wyruszyć dopiero dzień później. Jak się okazało nasz plan wypalił bardzo dobrze.
Jezioro zwróconego miecza
Typowy sposób odpoczynku Wietnamczyków
Czas na samolot, jak zwykle na końcu 😉
Przekąska od hotelu Pavilion
Idealne miejsce na kolacje w Sajgonie
From Timon:
Cześć! Fajne relacje. Skąd macie kasę na podróże? Non stop w drodze. To musi kosztować sporo kasy, ale też czasu. Może też zainspirujecie mnie do zmiany życia.
From Mati:
Cześć, dzięki! Środki na podróżowanie mamy z pracy, którą możemy wykonywać wszędzie gdzie jest Internet. Ostatnio rzeczywiście byliśmy dużo w drodze, ale teraz przyjdzie czas na pobyt w Polsce 🙂
From Timon:
Dzięki. Jeżeli mogę zapytać, czym się zajmujecie?