Po pierwszej nocy w nowym hotelu poszliśmy szukać restauracji, gdzie mieliśmy zjeść śniadanie. Obsługa informowała nas, że znajduje się ona tuż przy hotelu i rzeczywiście tak było (z prawej strony, po wejściu do holu dużego centrum handlowego). Nazywała się ona Deli Kitchen i serwowała śniadanie w formie bufetu. Tutaj doskonałe były bułki z szybką szwarcwaldzką i łosoś. Na deser zawsze owoce.
W przedostatni dzień naszych wakacji w RPA zaplanowaliśmy na początku popłynąć na Duiker Island. Rejs 40 minutowy na wyspę fok to koszt 50 Randów od osoby. Wycieczka nie zapowiadała żadnych emocji, aż do momentu, jak wypłynęliśmy na bardziej otwarty ocean i pojawiły się znaczące fale. Trzęsło i przechylało statek bardzo mocno. Obsługa kazała usiąść tylko na bocznych ławkach i trzymać się mocno. Na szczęście nie trwało to dłużej niż 10 minut i podpłynęliśmy do małej wyspy z której widać dziesiątki fok, które wylegują się w słońcu. Niekiedy oblewane są przez większe fale. Część z nich pływa sobie w wodzie wokół skalistej wyspy.
Po powrocie na ląd pochodziliśmy jeszcze po niewielkim bazarze z pamiątkami i ruszyliśmy na północ na plażę Camps Bay, gdzie spędziliśmy 1,5 godziny na opalaniu się i zbieraniu muszelek. Niestety Agata w tym miejscu zostawiła buty, które już się nie znalazły i musieliśmy jechać do hotelu po japonki, a dzień później kupić na lotnisku buty zastępcze.
Następnym punktem w planie dnia było akwarium Dwóch Oceanów, gdzie można podziwiać faunę i florę oceanu Indyjskiego i Atlantyckiego, które spotykają się na Przylądku Igielnym. Chodziliśmy przez ponad godzinę i oglądaliśmy liczne ryby, również te groźne, pingwiny czy koniki morskie. Po tym pojechaliśmy samochodem na miasteczka Table View, gdzie znajduje się kolejna szeroka plaża i piękny widok na Górę Stołową. Niestety po drodze był potworny korek i dojazd trwał trzy razy dłużej. O godzinie 17 wiele osób wraca z pracy w Kapsztadzie do domu. Na plaży bardzo mocno wiało i robiło się coraz chłodniej, więc szybko wracaliśmy z powrotem, jednak po drodze odwiedziliśmy centrum handlowe, gdzie kupiliśmy trochę jedzenia i szukaliśmy nowych butów (tutaj jednak część butików była już zamknięta). Poszliśmy na kolację do restauracji Simple Asia, gdzie zamówiliśmy na przystawkę zupę i spring rolls oraz jako danie główne ryż z warzywami oraz makaron z kurczakiem. Agata swój starter dostała prawie od razu, a ja na zupę czekałem… aż do momentu podania nam dań głównych. Po zwróceniu uwagi otrzymałem zupę, a danie główne czekało, stygnąć. Później sam menadżer przyszedł spytać czy nie zamienić tej porcji na nową, ale nie było takiej potrzeby. Po zjedzeniu, nie zostawiliśmy napiwku i pojechaliśmy do hotelu.
Najnowsze komentarze