Nasza podróż na Kretę rozpoczyna się na lotnisku w Poznaniu, gdzie pojawiliśmy około godziny przed odlotem. Przeszliśmy kontrolę bezpieczeństwa i czekaliśmy na samolot do Warszawy w saloniku. Nasz wylot nie opóźnił się, a cała podróż przebiegała bardzo sprawnie. Po wylądowaniu w stolicy mieliśmy ponad 2 godziny do kolejnego rejsu, dlatego ten czas spędziliśmy w saloniku Polonez, który przysługuje pasażerom klasy biznes, z której mieliśmy korzystać na locie do Aten liniami Aegean.
Salonik należy do ścisłej czołówki – oferuje bardzo szeroki zakres jedzenia i picia, z czego korzystaliśmy W samolocie zajęliśmy miejsca w drugim rzędzie i dalej jedząc i pijąc podróżowaliśmy przez 2,5 godziny do Heraklionu. Warunki podczas całego lotu rzeczywiście były świetne. Na przystawkę dostajemy krakersy i kieliszek wina. Dalej to już do wyboru cielęcina lub kurczak z sałatką i serami. Na deser bardzo smaczne słodkości. Ledwo, ledwo, ale znikają z naszych talerzy.
Po przylocie udaliśmy się do wypożyczalni Sixt, gdzie mieliśmy zarezerwowany samochód. Obyło się prawie bez problemów, prawie bowiem nie mogliśmy znaleźć żadnej karty kredytowej, gdzie byłaby możliwość zablokowania 500 Euro. Ostatecznie się udało i ruszyliśmy w stronę hotelu do miejscowości Tilisos. Zatrzymujemy się we wcześniej zarezerwowanym hotelu Arolithos Traditional Cretan Village. Jest to położony na wzgórzu, bardzo klimatyczny obiekt, utrzymany w charakterystycznym greckim stylu.
Kolejnego dnia udajemy się o poranku na śniadanie i powoli zaczynamy szykować się do wyjazdu. Ruszamy w kierunku wschodu. Z Heraklionu prowadzi Nowa Droga Narodowa. To droga, która biegnie wzdłuż północnego wybrzeża Krety i łączy największe miasta: Chania – Rethymnon – Heraklion – Ag. Nikolaos – Sitia. Nasz pierwszy przystanek to przystanek Elouda. Tu też zachwycają nas widoki- w dole na horyzoncie lazurowe morze i pojedyncze wyspy. Elouda to miasteczko usiane hotelami, turystami, barami. Plaża jest przyjemna. Tutaj spacerujemy brzegiem morza i korzystamy ze słonecznej pogody (jest 26 stopni w połowie października).
Następnym miasteczkiem, które mieliśmy zaznaczone na mapie, jako warte odwiedzenia było Kritsa. Po drodze do niego zatrzymaliśmy się w Lidlu na szybkie zakupy. Wracając do Kritsy, to jest to jedna z najstarszych wsi na Krecie. Położona jest bardzo urokliwie i ma zaledwie 1600 mieszkańców. Zagłębiliśmy się w jej gęstą zabudowę, co pozwoliło nam poznać wiele wąskich uliczek. W sklepach są tutaj sprzedawane lokalne wyroby np. obrusy i serwetki ręcznie wyszywane.
Kolejny przystanek to plaża i kąpiel w morzu. Woda może nie była ekstremalnie ciepła, ale wystarczająco, żeby się w niej zamoczyć.
Mijaliśmy turystyczne miejscowości z typowymi greckimi budynkami mieszczącymi apartamenty, sklepy, wypożyczalnie samochodów. Niezapomniane są te chwile, kiedy pierwszy raz jedzie się jakąś trasą, za oknami przemykają nieznane krajobrazy, a my zaglądamy zachłannie przez szyby.
Na koniec dnia udaliśmy się do miasteczka Aghios Nikolaos, które jest stolicą regionu Lashition. Ta założona w 1869r. osada stolicą regionu została w 1904r. Rozwój turystyczny przeżywa od lat 60-tych XX wieku. Nie ma tu dużego portu ani lotniska, plaże również nie są imponujące, jednak urocza przystań, ciekawa zabudowa i malownicze jezioro przyciągają turystów jak magnes. Podjechaliśmy do portu z którego blisko jest do małego, ale głębokiego Jeziora Voulismeni, które pod koniec XIX połączono kanałem z morzem i od tego czasu nie ma już w nim słodkiej wody. Według miejscowej tradycji Jezioro Voulismeni jest tak głębokie, iż nadano mu nazwę: „bez dna”. Jak głosi legenda zażywała w nim kąpieli bogini Atena oraz Diktynna. Wokół jeziora znajduje się szereg tawern nadających mu specyficzny śródziemnomorski charakter.
Postanowiliśmy poszukać coś do jedzenia. Spacerując mijaliśmy po drodze m.in. kościół Aghi Triada z interesującą fasadą. Dosyć szybko zaczyna się ściemniać, a my możemy podziwiać spektakularny zachód słońca. To jednak dopiero początek fantastycznych widoków, bowiem teraz udajemy się na kawę do jednej z kawiarni, które oferują świetny widok na miasteczko Aghios Nikolaos. Trudno go opisać, dlatego polecamy zdjęcia poniżej.
Pora wracać do hotelu, gdzie mamy niecałe 100 kilometrów. Po drodze chcieliśmy jeszcze zatrzymać się w (podobno mało ciekawym) Heraklionie, ale ostatecznie wjechaliśmy tylko do miasta i przez nie przejechaliśmy. Wieczór upłynął nam na smakowaniu greckiego wina przy hotelowym basenie.
W drodze do Warszawy
Salonik Polonez na warszawskim lotnisku
Obiad i deser na pokładzie linii Aegean w locie do Aten
Wybór win na pokładzie
Zachwycenie „przybytkiem” 😉
Śniadanie w Tilisos
Nasza sobotnia trasa
Pełne skupienie 😀
Plaża w Elouda
„Nasz” samochód
Uliczki w miasteczku Kritsa
Jedna z plaż na południe od Aghios Nikolaos
„Przepraszam, nie wracam”
A w Polsce jakieś 20 stopni mniej 🙁 i pada…
Zachód słońca w Aghios Nikolaos
Kapitalny widok na jezioro w środku miasta
Najnowsze komentarze