Pierwszy od dłuższego czasu długi weekend majowy miał mieć miejsce w domu. Nic bowiem nie wskazywało na to, że linii Air Seychelles przytrafi się dosyć gruby błąd taryfowy. Cena za bezpośredni lot z Paryża do Mahe była o 50% niższa niż normalnie. Dostępnych było kilka dat pod koniec kwietnia z powrotami w maju. Obok takiej okazji nie można przejść obojętnie! Szczerze mówiąc nawet się nie wahaliśmy i bilety nabyliśmy w przeciągu kilku minut. Decyzja podjęta – lecimy na majówkę na rajskie Seszele. Pozostawały nam do ustalenia sprawy związane z noclegami, transferami i lotami pomiędzy wyspami. O tym wszystkim w tym i kolejnych wpisach.
Z uwagi na bardzo gorący okres wyjazdowy mieliśmy spory problem, żeby w budżetowy sposób dostać się na lotnisko CDG w Paryżu. Ostatecznie postanowiliśmy pojechać samochodem do Berlina i polecieć stamtąd do Brukseli. Może takie skomplikowanie trasy wyda się Wam dziwne, ale w praktyce jest to jedna z prostszych dróg dotarcia na główne lotnisko w Paryżu. Wszystko to dzięki przewoźnikowi Ouibus, który oferuje tanie bilety z centrum stolicy Belgii na samo CDG.
Dzięki takiemu planowi już o 6 rano wylatywaliśmy z lotniska Schonefield do Brukseli. Rejs ten trwał niewiele ponad godzinę i odbył się planowo. Z Zaventem dostaliśmy się autobusem komunikacji miejskiej do centrum miasta i rozpoczęliśmy spacer oraz małe zakupy. Mieliśmy spore problemy, żeby ustalić położenie przystanku z którego miał odjeżdżać Ouibus do Paryża, ale dzięki temu, że złapaliśmy WiFi w hotelu Pullman niedaleko dworca to udało nam się na czas zdążyć i planowo dotrzeć do portu lotniczego Charlesa de Gaulle’a. Udaliśmy się do terminalu 2C, gdzie pasażerowie czekali w kolejce do odprawy. Po kilkunastu minutach i my mieliśmy swoje bilety w ręce i mogliśmy udać się do strefy odlotów.
Nasz rejs odbywał się samolotem A330-200 linii Air Seychelles. Na jego pokładzie mieliśmy dostęp do systemu IFE (rozrywki pokładowej) i gniazdek elektrycznych pod siedzeniami. Po wystartowaniu przyszło nam poczekać około 2 godzin na podanie kolacji. Niestety, kiedy stewardessy dotarły do naszego rzędu to już nie było wyboru posiłku. Po posileniu się próbowaliśmy spać, ale obsługa już n niecałe 3 godziny przed przylotem zaserwowała śniadanie. Dalej już byliśmy skupieni na podziwianiu niesamowitego wschodu słońca nad Oceanem Indyjskim.
Po wylądowaniu na Mahe musieliśmy poczekać w kolejce do kontroli paszportowej. Trwało to dobre kilkadziesiąt minut. Bagaż już czekał na nas. Warto dodać, że polscy obywatele nie potrzebują na Seszelach wizy. W hali głównej lotniska spotkaliśmy się z naszą znajomą Agnieszką (pozdrawiamy!), z którą spędziliśmy nasz pierwszy dzień w czasie którego zwiedzaliśmy największą seszelską wyspę samochodem. Ruszyliśmy zgodnie ze wskazówkami zegara.
Naszym pierwszym miejsce postoju była mała i spokojna plaża Anse aux Pins. Znajduje się ona po wschodniej stronie wyspy. Zaczynamy łapać pierwsze promienie słońca, podziwiamy niesamowite kolory oceanu i robimy liczne zdjęcia. Nasze oczekiwania odnośnie rajskich Seszeli są jednak zdecydowanie większe, więc ruszamy dalej na plażę Anse Royale.
Jest to główna plaża wschodniego wybrzeża. Została ona lepiej przystosowana pod kątem turystów. W tej miejscowości możemy znaleźć także kilka restauracji, bank (można wymienić pieniądze), szkołę itd. Mamy także możliwość zakupienia owoców czy ryb na straganach przy drodze. W tym miejsce nadal czuliśmy lokalny charakter Seszeli. Nie ma tutaj jeszcze komercji – możemy odpoczywać wśród mieszkańców Mahe. Z prawej strony Anse Royale znajduje się mały kościół, który nadaje temu miejscu charakterystycznego widoku.
Kolejną po drodze plażą była Anse Parnel oraz zatoczka Surfers Beach. Trochę dalej musieliśmy skierowaliśmy się w stronę Takamaka Beach. To miejsce, gdzie rośnie wiele drzew o takiej właśnie nazwie (Takamaka). Jak się później okazało głównym alkoholem na wyspie jest rum pod taką samą nazwą. Na lewym skraju znajduje się hotel i restauracja.
Teraz przyszedł czas na odwiedziny Baie Lazare, czyli Zatoki Łazarza. Punkt ten znajduje się na południu Mahe, a droga do niego prowadząca ciągnie się blisko brzegu. Na początku możemy zobaczyć pomnik, który przedstawia kotwicę na kamiennym cokole. Upamiętnia ona 250-tą rocznicę pierwszego lądowania Francuzów na wyspie Mahe. Plaża Baie Lazare zachęca do wypoczynku, bowiem woda jest tutaj bardzo spokojna. Nie ma tutaj zbyt dużej infrastruktury turystycznej.
Mało popularnym miejscem wśród turystów jest Anse a La Mouche. To plaża położona wzdłuż drogi, skąd widać olbrzymie kamienie. Widok robi wrażanie. Warto jednak podkreślić, że ulica w tym miejscu jest wąska i trzeba bardzo uważać na nadjeżdżające samochody czy szalejących kierowców autobusów. Z tego miejsca skierowaliśmy się w kierunku Chrisent Residence, czyli miejsca noclegowego Agnieszki, który znajduje się w pobliżu Port Glaud. Apartament znajdował się na sporej górce, gdzie był bardzo stromy podjazd.
Dzięki uprzejmości naszej znajomej nie musieliśmy się martwić transferem na lotnisko, ponieważ Aga odwiozła nas do portu lotniczego, gdzie czekał nas lot na wyspę Praslin. Jechaliśmy przez góry, a dokładniej przez La Misere Road. Jest tutaj punkt widokowy, gdzie możemy podziwiać m.in. Eden Island, czyli prywatną wyspę z licznymi apartamentami na sprzedaż.
Okazało się, że na lotnisku jesteśmy trochę za wcześnie, więc nie możemy jeszcze nadać naszego bagażu. Chcieliśmy jednak uzyskać potwierdzenie, że nasze bilety zostały wystawione, ponieważ kupowaliśmy je tuż po wylądowaniu na Mahe, kiedy czekaliśmy na wynajmowany samochód. Nie mieliśmy pewności, czy pośrednik (w tym wypadku Expedia) otrzymał płatność. Okazało się, że wszystko jest w porządku. Ogólnie nie warto stać w kolejce do nadania bagażu, ponieważ odprawa jest ekstremalnie powolna, a na końcu i tak są wyczytywane osoby, które są na liście pasażerów i jeszcze się nie zgłosiły do stanowiska. Kolejnym razem będziemy to już wiedzieć.
Nasz rejs na wyspę Praslin trwał około 20 minut. Otrzymaliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, dzięki czemu mieliśmy świetny widok przez przednią szybę samolotu, a także mogliśmy obserwować pracę obydwu pilotów.
Po przylocie odebraliśmy z taśmy nasze bagaże i ruszyliśmy na spacer w kierunku zarezerwowanego domku. Wiedzieliśmy, że o tej godzinie nie kursują już żadne autobusy. Jest ciemno, bardzo ciemno. Idzie się dosyć trudno. Wiedzieliśmy mniej więcej w jakiej odległości i w którym kierunku znajduje się nasz nocleg, ale w zasadzie brak znaków i ludzi sprawiał, że nie czuliśmy się zbyt pewnie. Wreszcie trafiliśmy do sporego sklepu, gdzie sprzedawca potwierdził dobry kierunek naszego spaceru. Byliśmy już blisko. Jak na nieszczęście moja walizka straciła jedno kółko, co lekko utrudniało jej ciągnięcie. Po chwili zatrzymali się mieszkańcy wyspy, którzy zaoferowali nam podwózkę. Niestety nie pamiętaliśmy dokładnie nazwy naszego przybytku, ale ostatecznie do niego trafiliśmy i mogliśmy wreszcie odpocząć. Teraz już wiemy, że spaliśmy w Le Relax St. Joseph Guest House. I to tutaj rozpoczęła się nasza wielka seszelska przygoda, na której dalszą relację już teraz Was zapraszamy.
From Piotr Kryszewski:
Jak to wszystko wygląda cenowo i jak rezerwowaliście kwaterę.Kiedy kupić bilety lotnicze w Paryżu,czy jechać i od razu czy przez internet.Z jakim wyprzedzeniem dokonać zakupu tego biletu na Seszele.
From Mati:
Cześć Piotrze,
Bilety najlepiej kupić z wyprzedzeniem minimum 3-4 miesiące. Wtedy z reguły jest najtaniej. Ale zdarzają się też promocje. Niedawno można było znaleźć loty z Warszawy (z przesiadką) za niecałe 2000 zł.
Kwatery rezerwowaliśmy przez portal Expedia.com. Robiliśmy to na ostatnią chwilę, ale zapewne wcześniej jest taniej. Doba dla 2 osób kosztuje minimum 50 dolarów.
Pozdrawiam
From Marcin:
Witam Cię.
Uwielbiam twoje relacje, są genialne, nie są zbytnio rozlazłe a zawierasz najważniejsze informacje i przede wszystkim zdjęcia.
Jak szukasz tych błędów cenowych? Czy sprawdzasz przeważnie strony przewoźników? Czy masz stałe strony typu właśnie nasze fly4free?
Pozdrawiam
From Mati:
Cześć Marcin,
Tak, fly4free bardzo mi pomaga. Główną bazą wiedzy jest jednak flyertalk. Tam znajdziesz dużo więcej szczegółowych danych. Ta strona ma zasięg ogólnoświatowy i zrzesza wielu specjalistów w tej dziedzinie.
Pozdrawiam,
Mati 🙂