Kiedy wyszedłem na zewnątrz lotniska w Los Angeles od razu poczułem, że to był dobry kierunek. Słońce uderzyło w moją twarz, a lekki wiaterek przypomniał mi jak w Polsce jest wiosną. Skierowałem się w lewą stronę, gdzie był znak na shuttle busy z wypożyczalni samochodowych. Podjeżdżały wszystkie firmy, poza tą, na którą ja czekałem. Po dobrych 20 minutach zjawił się autobus ze starszym już kierowcą, który pomagał klientom pakować walizki na półki w środku pojazdu. Wpierw pojechaliśmy do wypożyczalni Thrifty, a następnie do Dollar, gdzie miałem zrobioną rezerwację… Rzeczywiście miałem, ale nie mam. Po odstaniu 30 minut w kolejce dowiedziałem się, że została ona anulowana z niewiadomych przyczyn i mogę zrobić ją ponownie, ale to już przy innym stanowisku, które jest samoobsługowe. Eh, poddenerwowany ruszyłem do czegoś na wzór budki telefonicznej. Podniosłem słuchawkę, a na ekranie pojawiła się konsultantka, która przyjęła moją rezerwację. Zaakceptowała moją kartę kredytową i poprosiła o pokazanie do kamery prawa jazdy. Okazało się, że jeżeli nie jest międzynarodowe to jednak muszę zrobić rezerwację tam, gdzie byłem przed chwilą. Nosz kurcze! Znowu kolejka… Tutaj dowiaduję się jednak, że cena wynajmu będzie prawie 2x wyższa niż miałem poprzednio, bowiem takie są stawki bezpośrednio w wypożyczalni. Rezygnuję. Wychodzę. (więcej…)
Najnowsze komentarze