14-dniowa wyprawa po Azji południowo-wschodniej
W okolicach października 2012 roku, kiedy wracałem wcześnie rano z Poznania do Pleszewa w pociągu trafiłem na dosyć mocny błąd linii lotniczych AirBerlin, które na kilka terminów sprzedawały u siebie na stronie i u pośredników bilety do Bangkoku z Hamburga za mniej niż 50% regularnej ceny. Po przyjeździe szybki telefon do p.Bryńskiego i decyzja, że lecimy. Okazało się, że został tylko jeden termin, więc nie było wyjścia. Tuż po weekendzie majowym, a dokładnie 8 maja miała nastąpić nasza kolejna wyprawa do dalekiej Azji.
Planowanie trwało na całego, tak, żeby na miejscu połowę czasu spędzić na zwiedzaniu, a połowę na odpoczynku. Udało się. Ustaliliśmy trasę, która biegła przez Tajlandię do Kambodży i dalej samolotem przez Malezję na odpoczynek na półwyspie Krabi i wyspie Koh Samui.
Do Hamburga postanowiliśmy pojechać samochodem, bowiem koszty przelotu, jak i przejazdu pociągami były zdecydowanie wyższe przy czterech osobach. Wyjechaliśmy w nocy z Poznania, żeby być na miejscu przed godziną 10. Samochód zostawiliśmy nie na parkingu, ale na jednej z głównych ulic miasta, gdzie wolno parkować i podobno jest to bezpieczne (możemy potwierdzić). Panie czekały na lotnisku, a my z p.Tadeuszem załatwialiśmy te sprawy.
Wydrukowaliśmy bilety i nadaliśmy 1 sztukę bagażu, bo resztę rzeczy mieliśmy w podręcznym. O 14:30 polecieliśmy do Monachium liniami AirBerlin i tam przeszliśmy do strefy, gdzie serwowana jest darmowa kawa i czekaliśmy na rejs do Abu Zabi. Rejs ten miał miejsce o godzinie 23:30 i trwał około 6 godzin. Jedną ze stewardes była pani mówiąca po polsku. My wypiliśmy kilka małych win i piw, żeby lot minął szybko. Pamiętam jak dzisiaj, że jedno z nich wylało mi się na rzeczy i próbowałem szybko ogarnąć sytuację. W Emiratach mieliśmy 1,5 godziny na przesiadkę, co udało się bez problemu. Pani Bryńska miała w tym miejscu bardzo duże problemy żołądkowe, które skutkowały obowiązkowym przebraniem się, a nawet wyrzuceniem starych rzeczy. Kolejny lot trwał aż 10 godzin, przez co na miejscu w Bangkoku byliśmy o 18. Teraz oczekiwanie na walizkę, która jak się okazało już od 20 minut jeździła po taśmie, ale każdy twierdził, że to nie nasza…
Przejechaliśmy do hotelu Nasa Vegas, który znajduje się tuż przy kolejce z lotniska i poszliśmy spać.
Najnowsze komentarze