Tag Archives: autobus
22 grudnia 2014

Powrót do San Pedro i nocleg w Calamie

Wycieczka czterodniowa kończy się w tym samym miejscu, gdzie się rozpoczęła, czyli w San Pedro. Żeby tam dotrzeć mieliśmy do przejechania jeszcze kawałek drogi. W związku z tym ponownie musieliśmy wcześnie wstać, spakować się i ruszyć w kierunku granicy z Chile. Po drodze postój na śniadanie, które tym razem trochę nas rozczarowało i musieliśmy sięgnąć po własne zapasy. Przy wyjeździe z Boliwii uiszczamy opłatę na granicy (w przeliczeniu kilka złotych) i czekamy na autobus do San Pedro. Tam jeszcze czeka nas kontrola bagażu. Wcześniej po drodze musimy wypełnić deklaracje wjazdowe, gdzie jesteśmy pytani między innymi o posiadane ze sobą jedzenie. Zdeklarowane jabłka zostają wyrzucone. (więcej…)



24 stycznia 2014

Do Kambodży autobusem zawsze jest wesoło

Rano znowu zjedliśmy tylko coś z istniejących zapasów i pojechaliśmy taksówką na dworzec autobusowy z którego odjeżdżają autobusy do granicy z Kambodżą. Taka podróż trwa około 5 godzin. Naszym celem było Siem Reap, jednak na granicy trzeba przejść kontrolę paszportową i pokazać wizę, którą kupuje się przez Internet. W czasie podróży zrobiliśmy połówkę wódki, dzięki czemu podróż minęła szybko, ale p. Bryński później nie czuł się najlepiej. Od granicy z Kambodżą zabrali nas darmowym autobusem jacyś ludzie i przewieźli do niby-poczekalni skąd można wziąć taksówkę do Siem Reap. Okazuje się jednak, ze ceny są dużo wyższe niż tego oczekiwaliśmy, a oni nas bardzo pilnują, żebyśmy nic na własną rękę nie zrobili. Postanawiamy coś zjeść, czyli jak przystało na Azję wybór u większości pada na ryż. Serwowany jest z ananasem i wołowiną, ale także w każdej innej postaci. Poza tym ja decyduję się na makaron z warzywami, który również jest bardzo dobry. (więcej…)



7 kwietnia 2013

Dzień na Mahe – w oczekiwaniu na rejs

Jazda lokalnym autobusem należy do tych atrakcji, które trzeba przeżyć na Seszelach. Po tak hardcorowej jeździe podobno przechodzi mocny ból głowy, a na dodatek można przekonać się o życzliwości miejscowych, którzy pomagają nam ogarnąć ciężkie bagaże. Te niestety mocno przeszkadzają przy wychodzeniu z autobusu. Udaje nam się wysiąść w stolicy Victorii skąd idziemy do portu. Tutaj okazuje się, że pierwszy katamaran na La Digue odpłynął o 7:30, a kolejny jest o 16:30. Szukamy czegoś innego, ale jest tylko jeden towarowiec, który odpłynie, jak się załaduje… Szkoda czasu na czekanie, więc kupujemy bilety na rejs o 16:30 i idziemy do centrum. Tutaj kupujemy kartki pocztowe i ruszamy autobusem na plażę Beau Vallon. Jest piękna, woda błękitna. Spędzamy kilka godzin. Wracamy do stolicy, wypijamy owocowe napoje o smaku kiwi i truskawek, po czym wracamy do portu. Rejs mija spokojnie, większość czasu przesypiamy, bowiem zmęczenie z poprzednich dni jest duże. Po 1,5 godziny jesteśmy już na La Digue, gdzie spędzimy 5 nocy w pensjonacie La Fidelite. Niestety właścicielka w porcie na nas nie czeka, ale pomaga nam miejscowy, który ma do niej numer telefonu. Po 5 minutach przyjeżdża taksówka w postaci samochodu ciężarowego. Wsiadamy na przyczepę i po chwili jesteśmy w naszym domku. Wręczamy Josette zakupione białe Martini, za co dostajemy powitalnego drinka (woda i dużo cukru, a mało soku). Po kąpieli obiadek (leczo prosto z Fresh Marketu na Ściegiennego) i pójście spać.
(więcej…)