Swój drugi dzień w Szanghaju rozpoczynamy osobno. Ja wstaję już o godzinie 7, pomimo, że miałem budzik nastawiony na 8, to jednak zmiana czasu w Polsce (o której zapomniałem) zrobiła mi niespodziankę. Nie szkodzi, bowiem jestem wyspany i wstaję szybko popracować na komputerze, a także napisać kilka zdań relacji. Kasia budzi się godzinę później, po czym ruszamy na parter hotel, gdzie serwowane jest śniadanie w formie bufetu. Dostępne są potrawy zarówno chińskie, jak i typowe na śniadanie dla Europejczyka (tosty, płatki, warzywa). Po posiłku byłem tak najedzony, że głód poczułem dopiero o godzinie 17, a normalnie jem minimum 5 posiłków w ciągu dnia.
Po powrocie do pokoju wykorzystaliśmy dostępny Internet i nadrobiliśmy pewne zaległości z czwartku i piątku. Po tym zebraliśmy się i taksówką podjechaliśmy na stację metra Songkong Road, gdzie linia 2 metra zawozi nas na przystanek People’s Square. Cena przejazdu za osobę to 4 RMB (~2zł). W metrze około południa jest tłoczno, tylko wcześnie rano mieliśmy okazję usiąść, a tak to zawsze staliśmy w dużym ścisku. Wysiadamy z metra i wychodzimy na zewnątrz. Tutaj spotyka nas (jak się później okaże) niemiła niespodzianka. Trzy kobiety/dziewczyny proszą nas o zrobienie im wspólnego zdjęcia ich iPhonem, po czym rozpoczynają płynną, jak na mieszkańców Chin rozmowę po angielsku. Podpowiadają co warto zobaczyć i gdzie się wybrać po czym sugerują, żebyśmy poszli z nimi na festiwal herbaty, który właśnie odbywa się w Szanghaju. Wtedy jeszcze nic nie sugerowało oszustwa, więc poszliśmy razem, przez całą drogę rozmawiając o różnych ciekawostkach dotyczących Chin czy Polski. Doszliśmy do małego pomieszczenia, gdzie usiedliśmy przy wspólnym stole i podano nam 6 różnych herbat w filiżankach wielkości naparstka (dosłownie dwa łyki). Kiedy napotkane „przypadkiem” przez nas panie zaczęły zbyt dużo wiedzieć o herbatach i pewnie opowiadać o ich zastosowanie zorientowałem się, że wpadliśmy w zasadzkę. Nawet nie specjalnie piłem już podawane herbaty, jednak to już nic nie mogło zmienić. Na koniec dostaliśmy (cała piątka) rachunek po 156 RMB za degustację, który można było oczywiście zbić kupując herbaty od naciągaczy. Panie udając klientki zapłaciły ochoczo za siebie. Ja zdecydowanie odmówiłem płacenia. Kiedy zrobiło się nerwowo poprosiłem o wezwanie policji, ale nikt nie był ochoczy do dzwonienia, a ja nie znałem numeru. W końcu zaproponowali nam „przemiłe panie”, że zapłacą za nas część rachunku, a my dołożymy „zaledwie” 100 RMB. Ponownie nie zgodziłem się na to. Żeby już nie tracić czasu powiedziałem, że zapłacę maksymalnie 50 RMB, ale muszę iść do bankomatu. Udało się opuścić lokal, gdzie wszyscy mieli podniesiony głos, a wręcz krzyczeli. Otoczono nas i prowadzono do bankomatu (oczywiście miałem pieniądze i nie miałem zamiaru ich wypłacać). Kiedy weszliśmy do budki to wyjąłem drobniakami 50 RMB i wręczyłem „szefowej grupy”, a ta powiedziała, że ją oszukałem bo bankomat nie daje takich nominałów (wow!). Najmłodsza towarzyszka zdążyła jeszcze opluć Kasi kurtkę z tyłu, ale nie było sensu reagować na tego typu zaczepki i odeszliśmy w stronę The Bund.
Spacerowaliśmy nabrzeżem podziwiając świetnie widoczne tego dnia wieżowce. Doszliśmy w końcu do parku w którym kolejna para poprosiła nas o zrobienie sobie zdjęcia i rozpoczęła konwersację. Tym razem ona przyjechała do niego na wakacje i zaproponowali nam pójście wspólnie na jakiś pokaz. Odmówiliśmy jak najszybciej i skierowaliśmy się w stronę ogrodów Yuyuan Garden. Wstęp kosztuje tutaj 30 RMB. Ogród zajmuje powierzchnię 2 hektarów. Składa się z kilku części przedzielonych białymi murami, zwieńczonymi podobiznami smoków. Poza głazami i zbiornikami wodnymi ozdabiają go liczne elementy małej architektury, takie jak mostki, pawilony czy stele pamiątkowe.. Będą w Szanghaju wydaje się, że warto tam pospacerować i pooglądać typowe dla tego regionu rośliny. Po wyjściu udaliśmy się do jednej z jadłodajni, gdzie bierze się tackę i nakłada na co ma się ochotę. Wybór jest bardzo duży, a większość potraw wygląda zachęcająco. Zdecydowaliśmy się na trzy różne dania, które widoczne są na zdjęciu. Jednak do teraz nie wiemy czemu dwa z nich zostały na rachunku policzone podwójnie, przez co za całość zapłaciliśmy 119 RMB, zamiast ok. 70 RMB.
Dalej przeszliśmy biednymi uliczkami z powrotem na Bund i udaliśmy się na stację metra. Powrót do hotelu zajął nam trochę ponad godzinę. Przyszedł czas, żeby się spakować i pójść wcześnie spać. Jutro rano lot do Hong Kongu.
Najnowsze komentarze