O poranku wszyscy jeszcze mocno wczorajsi zebraliśmy się w recepcji hotelu. Niektórzy nawet zdążyli poczęstować się śniadaniem, którego w cenie nie mieliśmy. Jakoś trzeba zabić czas kiedy czeka się na transfer na lotnisko, gdzie pojechaliśmy w dwóch grupach. Na miejscu chwila niepewności czy wszystko pójdzie zgodnie z planem, bo przecież bilety nie były kupione „normalnie”. Jeżeli lecisz przez Atlantyk poniżej 500 zł to wiedz, że zawsze wygląda to podejrzanie.
Na szczęście poszło wszystko po naszej myśli, dzięki czemu już po chwili siedzieliśmy w saloniku w strefie Non-schengen na lotnisku Orly. Salonik przestronny, odpowiednio wyposażony oraz oferujący wygodne kanapy. Zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawę i poszliśmy na opóźniony o ponad godzinę boarding na Karaiby. Nasz lot wykonywała linia Air Caraibes samolotem A330-300. Nie brakowało systemu rozrywki (chociaż działał dosyć opornie) oraz dwóch posiłków w czasie rejsu. Lot trwał niecałe 9 godzin. Po przylocie byliśmy zmęczeni krótkim spaniem dzień wcześniej oraz brakiem spania w czasie całego lotu. Dodatkowo różnica czasu w stosunku do Polski wynosił już -6 godzin. Wzięliśmy taksówkę za 8 dolarów/osoba, żeby zawiozła nas do portu w mieście Marigot, gdzie nasi znajomi mieli odebrać jacht na rejs. Minęło trochę czasu, aż uporano się z formalnościami. Po tym poszliśmy na zakupy do miejscowego marketu, a później do nocy siedzieliśmy na pokładzie pijąc otrzymany w prezencie rum.
Po tym wszystkim poszliśmy szukać transportu do Oyster Pond, gdzie mieliśmy zarezerwowane kolejne 7 nocy. Oferowaliśmy różnym osobom 30 dolarów za podwózkę. Potrzebne nam było ponad półgodziny zanim znaleźliśmy człowieka, który zgodzi się nas podrzucić. Na miejscu czekała nas koperta z kluczami, dzięki czemu mogliśmy położyć się spać. Sam hotel Capital Oliver Resort zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Duży, przestronny pokój z olbrzymimi łóżkami, taras z pięknym widokiem, czysta łazienka oraz malutkie pomieszczenie z lodówką i zlewozmywakiem oraz czajnikiem. To wszystko sprawiło, że nasze kolejne dni na wyspie czuliśmy się jak w domu.
Najnowsze komentarze