Nieuchronnie zbliżał się koniec naszych wakacji. Pozostały nam jeszcze tylko trzy dni w Bangkoku. Wpierw jednak musieliśmy wrócić do stolicy z Chiang Mai. Nasz rejs był zaplanowany na przedpołudnie w związku z czym ze spokojem mogliśmy zjeść w hotelu śniadanie, spakować się i udać na lotnisko. Lot do Bangkoku trwał niecałe 1,5 godziny. Ponownie bez opóźnień do celu dowiózł nas Boeing 737-900ER linii Lion Air. Po wylądowaniu na lotnisku Don Mueang wzięliśmy taksówkę do hotelu iSanook Residence. Tego dnia największe miasto Tajlandii przywitało nas mocnym deszczem, a my w planach mieliśmy udać się na zakupy…
W około 40 minut dojechaliśmy do wspominanego hotelu. Jest to dosyć skromny obiekt, jednak oferujący zdecydowanie wszystko co potrzebne, żeby pobyt zaliczyć do udanych. Do naszej dyspozycji był czysty pokój, stolik do pracy, łazienka z prysznicem, szybkie WiFi, basen oraz jacuzzi na dachu. Poza tym hotel ten udostępnia swoim gościom kuchnię i salon, gdzie można spędzać wolny czas. Zdecydowanie polecamy się tutaj zatrzymać jeżeli cena będzie atrakcyjna. Okazało się, że hotel oferuje także darmowy transfer do kilku ważnych miejsc w mieście. Oczywiście skorzystaliśmy z tego, bowiem pogoda nadal nie ulegała poprawie. Naszym celem stało się centrum handlowe w dzielnicy Silom. Wcześniej jednak trafiliśmy na zadaszony pasaż, gdzie sprzedawane było jedzenie. Z uwagi, że pora była zdecydowanie obiadowa to zatrzymaliśmy się tutaj żeby coś zjeść.
Chmury powoli znikały z nieba, a słońce przebijało się. Co najważniejsze przestał padać deszcz, dzięki czemu zamiast spędzać czas w sklepach (i tak praktycznie nic nie udało się kupić) poszliśmy na długi spacer. To był kolejny dzień, w trakcie którego przetuptaliśmy kilkanaście kilometrów. Wróciliśmy do hotelu, żeby trochę odpocząć i zebrać siły na wieczorne odwiedziny najbardziej popularnej ulicy w Bangkoku, czyli Khao San Road. Miejsce to przechodzi jednak nasze wyobrażenia. Wzdłuż całej ulicy sprzedawcy rozkładają stragany z ubraniami, obrazami i jedzeniem. Restauracje, kluby, hostele tętnią życiem. Po środku drogi stoją budki z kebabem, kukurydzą, sokami owocowymi czy piwem. Kelnerki zaczepiają przechodzących i namawiają na wstąpienie na drinka. Henna, wyrabianie fałszywych dokumentów czy zaplatanie dredów, to popularne tu usługi. Tłum ludzi przelewa się non stop przez kilka godzin.
Tom Yum
Sajgonki
Pad Thai
Do hotelu wróciliśmy dopiero po północy. Co ciekawe złapanie taksówki o tej godzinie nie było takie oczywiste. Nikt z kierowców nie zgadzał się, żeby jechać na taksometr i musieliśmy trochę poczekać aż trafi się właściwy człowiek. Ten co prawda też próbował uzyskać od nas większą zapłatę, ale ostatecznie rozliczyliśmy się zgodnie z taryfikatorem.
Nasze dwa ostatnie dni były przeznaczone na relaks, już bez zwiedzania i realizowania jakiegokolwiek planu. W tym celu zatrzymaliśmy się w hotelu Hilton Millenium Bangkok, który znajduje się po drugiej stronie rzeki Chao Phraya. Jest to zdecydowanie jeden z najlepszych obiektów w jakich mieliśmy okazję być. Wszystko było na najwyższym poziomie już od samego początku. Nasze zameldowanie miało miejsce w specjalnie do tego wyznaczonym stanowisku dla posiadaczy status złotego i diamentowego sieci Hilton, gdzie mogliśmy rozsiąść się na fotelach i uzyskać karty do pokoju. Pomimo, że rezerwacji dokonywaliśmy poprzez pośrednika, to dzięki przekonywującym argumentom Renatki udało nam się dostać pokój o podwyższonym standardzie i dostęp do Executive Lounge. Trzeba przyznać, że bez tego nasz pobyt zapewne wspominalibyśmy gorzej.
Widok z pokoju
Hotelowe lobby
Oczywiście po zostawieniu bagaży w pokoju udaliśmy się do saloniku, który był na 35 piętrze i w tych godzinach oferował możliwość wypicia popołudniowej kawy i posilenia się przekąskami. W dodatku widoki, które rozpościerały się z tego miejsca pozostaną przez nas długo niezapominane. Od godziny 18 mieliśmy okazję zjeść tutaj kolację i skosztować wielu smacznych drinków, które były serwowane przez dwie godziny. W dodatku tego dnia nad Bangkokiem była burza, dzięki czemu widoki były jeszcze ciekawsze.
Wolny czas spędzaliśmy także aktywnie, na siłowni, która była doskonale wyposażona, a także na basenie, który również zapewniał niesamowite wrażenia widokowe. Coś niesamowitego. To samo możemy powiedzieć o śniadaniu, które rano jedliśmy na tarasie, przy samej rzece. Wybór potrwa, które były serwowane był taki, jak przystało na hotel z sieci Hilton, która w naszej ocenie wypada świetnie na tle innych, w których sypialiśmy (Accor czy IHG).
Śniadanie
Niestety nadszedł ten dzień, kiedy trzeba było się ponownie spakować i udać na główne lotnisko w Bangkoku. Tego dnia udało nam się jeszcze przy okazji spaceru zrobić małe zakupy i nie wrócić do kraju z pustymi rękoma. Wróćmy jednak do naszego transferu na lotnisko, który przysporzył nam niesamowitą dawkę nerwów. Wpierw zamówiliśmy taksówkę, którą chcieliśmy podjechać na najbliższą stację kolei, która jeździ na lotnisko BKK. Niestety, pomimo, że wyruszyliśmy 3 godziny przed odlotem, to czas, który spędziliśmy w korkach sprawił że musieliśmy się niesamowicie spieszyć. Wpierw postanowiliśmy wysiąść z taksówki wcześniej i podbiec do stacji metra, żeby z dwa przesiadkami dojechać na lotnisko. Kiedy dotarliśmy na miejsce do odlotu pozostała równa godzina. Na szczęście zdążyliśmy nadać bagaż i tym samym dotrzeć do samolotu. Warto jednak podkreślić, że w kolejkach do kontroli paszportowej spędziliśmy kolejne 40 minut, przez co do końca nie mogliśmy być pewni, że rejs liniami Etihad nie odbędzie się bez nas na pokładzie.
Jedzenie podczas lotu do Abu Dhabi
Poczekalnia w Abu Dhabi
Po około 6 godzinach lotu wylądowaliśmy w Abu Dhabi, gdzie czekały nas 2 godziny przerwy przed kolejnym rejsem liniami Air Berlin do stolicy Niemiec. Czas ten spędziliśmy w saloniku, gdzie zjedliśmy lekką kolację. Do celu dolecieliśmy o czasie i nie czekaliśmy zbyt długo na nasz bagaż, dzięki czemu udało nam się zdążyć na Polskiego Busa do Poznania i szczęśliwie zakończyć ten wyjazd.
Koniec. Smuteczek 😉
Wszystkim, którzy dotrwali do końca serdecznie dziękujemy za poświęcony czas na lekturę naszych przeżyć w Tajlandii i zachęcamy do śledzenia bloga, ponieważ kolejne relacje już niebawem.
From lukasz:
bardzo fajnie
From Mati:
Dzięki 🙂