Będąc na półwyspie Krabi najczęściej słyszanymi okrzykami w stronę turystów jest „pi pi” i nie chodzi tutaj o chęć wskazania miejsca do załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych, ale propozycję sprzedania wycieczki na słynne wyspy Phi Phi, których nazwę właśnie tak czytamy. I rzeczywiście bilety do raju można kupić w zasadzie w każdym biurze turystycznym w Ao Nang. Cena samego rejsu to około 30 złotych, ale my zdecydowaliśmy się na cały pakiet, czyli jednodniowy rejs po Phi Phi i innych wyspach w okolicy.
Wycieczkę zakupiliśmy dosłownie 10 minut przed jej rozpoczęciem, przez co biegiem skierowaliśmy się w stronę hotelu, żeby spakować nasze bagaże i zostawić w recepcji. Zdążyliśmy. Podjechał po nas busik i zawiózł kilkaset metrów dalej do biura, gdzie musieliśmy uiścić opłatę za wstęp do parku narodowego. Podzielono nas na poszczególne grupy i przewieziono kilka kilometrów dalej do portu. Niestety nasze obawy odnośnie pogody potwierdziły się i zaczęło padać. Czyżby to oznaczało, że ten dzień będzie nieudany, a piękno rajskiej destynacji popsuje niesprzyjająca aura? Nic bardziej mylnego.
Pogoda powoli się poprawia
Kiedy zameldowaliśmy się na naszym „speed boat” zaczęło się przejaśniać, a kiedy po niecałej godzinie dotarliśmy do Phi Phi Leh, to pogoda już była cudowna. Przypomnijmy, że plaża na tej wyspie została rozsławiona przez popularny film ” The Beach”, w którym garstka młodych ludzi zdecydowała się na beztroskie życie na ukrytej plaży. Niestety jest to także jedna z najbardziej zatłoczonych plaż, ponieważ codziennie o wyznaczonych godzinach przypływa tutaj dziesiątki łódek z setkami turystów. Abstrahując jednak od tego mamy tutaj niesamowicie drobny, bielutki pasek i wysokie skały dookoła. Rzeczywiście można poczuć się jak w raju. Maya Bay wygląda jak ze snu. W 2004 roku to właśnie tutaj miało miejsce olbrzymie tsunami, które przywróciło jej wygląd sprzed zdjęć do filmu Niebiańska plaża.
Liczba turystów to największy minus tego miejsca
W tym miejscu spędziliśmy pewnie blisko godziny. Kolejnym miejscem, które mieliśmy zobaczyć była Jaskinia Wikingów. Na jej ścianach znajdują się malunki, które pokazują statki Wikingów. Podobno jaskinia ta dała im schronienie w czasie olbrzymiego monsunu. Można ją podziwiać tylko z łodzi. Jest to także dom dla ptaków z rodziny językowatych, z których gniazd przyrządza się jedną z najbardziej ekskluzywnych zup na świecie, która jest przysmakiem Chińczyków. Podobno świetnie wpływa na trawienie i choroby układu pokarmowego. Zapewne jesteście ciekawi ile kosztuje talerz takiego przysmaku? Podobno około 100 dolarów, aczkolwiek nie mieliśmy okazji spróbować.
Można popływać w ciepłej wodzie morza Andamańskiego
Kiedy ruszyliśmy w dalszą drogę naszym oczom ukazał się niewielki skrawek piasku. Wtedy przewodnik poinformował, że tutaj znajduje się małpia mafia. Rzeczywiście po skałach skakały dzikie małpki, które podobno potrafią być niesamowicie wredne (gryźć, szarpać za ubrania). Oczywiście to wszystko w celu zdobycia jakiegoś pożywienia od turystów.
Kolejnym punktem wycieczki była Phi Phi Don – niewielka wysepka o charakterystycznym kształcie, która wygląda jakby była połączona z dwóch mniejszych wysepek połączonych przesmykiem. Słynie ona z najpiękniejszych na świecie plaż o delikatnym i białym jak mąka piasku. Woda ma odcień turkusu, a w niej możemy obserwować niezwykłą faunę i florę. Dookoła znajdują się piękne palmy i tradycyjne tajskie łódki. Do tego mamy cudowne skaliste góry, młodych uśmiechniętych ludzi i liczne restauracje. W jednej z nich zjedliśmy pyszny obiad. Jej powierzchnia to 30 kilometrów kwadratowych. Jest to także jedyna zamieszkała na stałe wyspa archipelagu. Już zbliżając się do jej brzegów można zachwycać się krystalicznie przejrzystą taflą wody, przez którą widać kolorowe rybki.
W czasie wycieczki był także czas na snorkeling i podziwianie żyjących tutaj ryb. Podobno region ten jest rajem dla pasjonatów nurkowania. To zapewne prawda, bowiem widzieliśmy dużo szkół, które oferują naukę i wypożyczenie sprzętu. Wokół wysp znajduje się rafa koralowa, a wśród niej bogactwo roślinności i ryb.
Następny przystanek to wyspa bambusowa. Na plaży jest sporo kawałków martwej rafy koralowej. Pomimo tego jest to bardzo ładne miejsce, chociaż trudno tu znaleźć bambusy. Mamy tutaj niecałą godzinę przerwy. Spacerujemy, robimy zdjęcia i kąpiemy się. Słońce powoli zaczyna chować się za niskimi chmurami. To znak, że nasza wycieczka dobiega końca. Wracamy na łódkę i płyniemy do portu. Teraz spotyka nas silny deszcz, ale uśmiechy z ust pasażerów nie znikają. To był świetny i fascynując dzień.
Wracamy busikiem do hotelu, gdzie odbieramy nasze bagaże. Idę do kierowcy tuk tuka zapytać czy zwiezie nas do hotelu Beyond Resort Krabi, gdzie mamy spędzić ostatnią noc. Od zaproponowanej ceny urywamy 1/3 i już jesteśmy umówieni. Po około 30 minutach drogi docieramy do przepięknego miejsca, które znajduje się poza Ao Nang. Ośrodek ten położony bezpośrednio przy długiej piaszczystej plaży Klong Muong na urokliwym wzgórzu. Trzeba przyznać, że robi on doskonałe wrażenie. Już sama forma przywitania nas sprawiła, że żałowaliśmy, że spędzimy tutaj tylko jedną noc.
Powitanie w hotelu
Plaża przy hotelu
Hotelowy basen
Nic tylko odpoczywać 🙂
Zachód słońca
Po zostawieniu bagaży w pokoju poszliśmy na spacer po plaży, a następnie zjeść małe co nieco na mieście. To znaczy tak planowaliśmy, bowiem okazało się, że nie ma sensu szukać tutaj punktów z jedzeniem dla lokalsów. Są tylko drogie restauracje. Niestety taki urok tego miejsca. Dobrze, że udało nam się załatwić inną potrzebę, a mianowicie umówić poranny transfer na lotnisko w Krabi. Dzięki temu mogliśmy pójść spokojnie spać, żeby rano zjeść doskonałe śniadanie z przepięknym widokiem i ruszyć w powrotną drogę do Bangkoku.
Śniadanie przed wyjazdem na lotnisko w Krabi
Najnowsze komentarze