Następnego dnia, czyli 27 kwietnia mieliśmy wczesną pobudkę o 8 rano i śniadanie z przywiezionych produktów zjedzone jeszcze pokoju. Ubraliśmy się w kurtki, czapki itp. i ruszyliśmy zwiedzać miasto. Pierwszym punktem była Casa Loma – mały, neogotycki zamek, znajdujący się przy Austin Terrace, zbudowany w latach 1911–1914. Mieliśmy do niego całkiem spory kawałek, ale poszliśmy pieszo. Niestety wstęp do środka był bardzo drogi, więc zrezygnowaliśmy, ale i tak było wart zobaczyć go z bliska. W czasie spaceru mogliśmy przekonać się, jak wyglądają domki jednorodzinne w Toronto. Około godziny 12 chcieliśmy dostać się do metra, żeby przejechać w inny region miasta, jednak ostatecznie przeszliśmy pieszo na obiad, żeby skosztować syropu klonowego z naleśnikami w klimatycznej restauracji, która była polecana w Internecie. Bardzo nam smakowało.
Wróciliśmy na 2 godziny do hotelu, żeby dalej udać się do centrum miasta i zobaczyć z bliska wieżę CN (ang. CN Tower, dokładniej Canada’s National Tower) – do niedawna najwyższa wolnostojąca budowla na świecie (rekord został pobity przez budowany Burdż Chalifa 13 września 2007 roku), o wysokości 553,33 m. Cena wjazdu do góry ponownie spora – prawie 100 zł/os… Zjedliśmy jeszcze po drodze Snickersa i udaliśmy się na nabrzeże, gdzie przygotowana jest sztuczna plaża z leżakami i można obserwować po drugiej stronie jak lądują samoloty na małym lotnisku. Tutaj naszą uwagę przyciągnęły liczne kaczki, które Agata karmiła.
Około godziny 22 postanowiłem sam wybrać się do centrum i zrobić kilka zdjęć Toronto nocą. Nie czułem się bardzo bezpiecznie. W mieście odbywał się mecz baseballa i było dużo kibiców. Na szczęście cały i zdrowy wróciłem do hotelu.
Najnowsze komentarze