Drugi dzień w USA, czyli 5 lutego 2014 roku mija nam pod znakiem podróży. Mamy zaplanowany przejazd Megabusem (ala PolskiBus) do Waszyngtonu. Trasa ma około 380 kilometrów. Jak się okazuje nasz przejazd o 9 jest anulowany z powodu złych warunków pogodowych i będziemy mogli wyjechać o 10:30. Dla nas w sumie okey, bowiem możemy dłużej pospać. Jemy w hotelu śniadanie z własnego prowiantu i wykwaterujemy się. Do przystanku mamy około 1,5 kilometra, ale na ulicach jest jedna wielka kałuża i trzeba iść bardzo ostrożnie. Na miejscu dowiadujemy się, że ten kurs też jest anulowany i będzie dopiero o 11:30. Idziemy na owsiankę i napój owocowy od MC Donalda po czym wracamy na przystanek. Tutaj ludzi czeka zdecydowanie więcej niż może zmieścić dwupiętrowy autobus. Po cichu wpychamy się delikatnie do kolejki i zajmujemy miejsce na dolnym pokładzie. Jest ciepło i wygodnie.
Po 4 godzinach dojeżdżamy na Union Station w Waszyngtonie i idziemy na metro. Kupujemy bilet przesiadkowy na lotnisko im. Regana za około 3,5 dolara osoba. Niestety przesiadamy się w złą kolejkę (zamiast w linię niebieską to pomarańczową) i dojeżdżamy aż do końcowej stacji. Dobrze, że mamy sporo zapasu i możemy sobie pozwolić na taki błąd. Na lotnisku zjawiamy się 1,5 godziny przed odlotem do Tampy (Floryda) i nadajemy nasz bagaż za dopłatą 25 dolarów. Idziemy spokojnie do saloniku coś zjeść i wypić. Pani przy wejściu informuje nas, że lot jest opóźniony o 15 minut (o 19:45, zamiast o 19:30). Ze spokojem spożywamy przekąski i czekamy na 19:15, żeby udać się do bramki. Tam czeka na nas niemiła niespodzianka. Boarding jest zakończony, a samolot już jest wypychany na pas. Nie zdążyliśmy, bowiem zmieniono godzinę wylotu na pierwotną. Mamy strach w oczach, bowiem na jednym bilecie mamy również rejs powrotny, a niestawienie się na jakimkolwiek odcinku sprawia, że cała rezerwacja jest anulowana. Idziemy szybko do stoiska obsługi klienta US Airways, gdzie pojawiają się za nami inne osoby z tego samego lotu, którym uciekł samolot. Po około 20-30 minutach klepania w komputer i zadania nam pytań otrzymujemy bilety na lot następnego dnia o 6 rano z Waszyngtonu do Filadelfii i dalej do Tampy. Hurrra! Dodatkowo nie musimy nic płacić, a nasz bagaż zostanie odebrany przez obsługę lotniska i będzie na nas czekał. Problemem jest tylko nocleg. Okazuje się, że ten musimy zorganizować sobie sami (trudno się dziwić). Opcja pozostania na lotnisku 11 godzin jest przy takim zmęczeniu nie do przyjęcia. Otrzymujemy voucher z adresem strony www i kodem, gdzie mamy 3 opcje hotelowe do wyboru. Stawiamy na Crown Plaza za 89 dolarów z transportem w dwie strony. To bardzo dobry obiekt należący do sieci Intercontinental. Przejeżdżamy tam i otrzymujemy elegancki pokój, jednak brakuje nam np. pasty do zębów, która została w bagażu.
Salonik na lotnisku w Waszyngtonie
Hotel Crown Plaza w Waszyngtonie
Najnowsze komentarze