mar 20

Marakesz – czas coś zobaczyć!

przez w Maroko

Nasz drugi i ostatni dzień w Marakeszu rozpoczęliśmy od skromnego śniadania, które przygotowała nam obsługa naszego „hoteliku”. Zjedliśmy w recepcji, która łączyła się z kuchnią i pełniła też rolę salonu. Po posiłku ruszyliśmy piechotą do popularnych ogrodów Majorelle. Droga nie była krótka, ale właśnie o to chodziło, żeby zobaczyć jak najwięcej i poczuć tutejsze ciepło, którego w obecnym czasie w Polsce po prostu nie ma. Po opłaceniu wstępu (chyba 6 Euro od osoby) weszliśmy na teren pięknych ogrodów. Widzieliśmy tutaj pomosty, które mają kolor przydymionego różu, donice są jaskrawożółte, a ozdobne karpie w porośniętych liliami basenach są jaskrawopomarańczowe. Pięknie. Dodatkowo obejrzeliśmy wystawę nawiązującą do miłości.

Następnie musieliśmy kierować się w stronę naszego hotelu, żeby około godziny 14 ruszyć autobusem do Agadiru. Na naszej drodze pojawił się jeden z miejscowych i zaproponował swoją pomoc w dojściu do celu, bowiem droga prowadziła przez niesamowity labirynt ulic. Mapa w tym momencie niewiele pomagała. Szliśmy obserwując życie miejscowych. Znaleźliśmy się przecież na placu Djemaa el-Fna. To magiczne miejsce, które przyciąga niesamowitą atmosferą, licznymi przedstawieniami, pokazami, oraz innymi atrakcjami. W ciągu dnia można tu spotkać kuglarzy, berberyjskich opowiadaczy legend i historii, muzyków, zaklinaczy węży, treserów małp, uzdrawiaczy, i inne ciekawe i kolorowe postaci. Po dotarciu do hotelu i zabraniu swoich bagaży chcieliśmy zapłacić i udać się na przystanek. Jednak, co ważne rezerwację zrobiliśmy w portalu booking.com, gdzie cena za cały pokój (total room price) dla pięciu osób wyniosła 6 Euro. Właściciel nie mógł tego zrozumieć i doszło do nieprzyjemnych scen i wielu nerwowych sytuacji. Skończyło się na tym, że pośrednik po kilku dniach ściągnął z mojego konta tę kwotę. Na dworcu autobusowym kolejne, ciekawe doświadczenia. Każdy próbuje nam „pomóc” i zaprowadzić do autobusu w „najlepszej cenie”. My wiedząc ile powinniśmy zapłacić nie dajemy się zrobić „w konia” i twardo targujemy. Po prawie godzinie ruszamy w prawie 5-godzinną podróż do Agadiru.

Kiedy znaleźliśmy się na miejscu i zapytaliśmy, gdzie powinniśmy udać się do hotelu, było już ciemno, a miejscowe taksówki brały maksymalnie 3 osoby. W takim wypadku szliśmy na nogach w kierunku, który nam wskazano. Na nasze szczęście spotkaliśmy miejscową osobę, która zgodziła się nas podrzucić swoim samochodem. Co ciekawe, pierwszy raz w Maroku ktoś pomógł nam bezinteresownie, a co więcej nie chciał za to pieniędzy. My jednak nie chcieliśmy zostawać dłużni i nawet wzięliśmy od niego numer telefonu, kiedy będziemy potrzebowali taksówki w drodze na lotnisko. Zakwaterowanie przebiegło sprawnie i po chwili już byliśmy w naszym domku.

IMG_9120

Piękny meczet na placu Djemaa el-Fna.

IMG_9132

Witryny sklepowe…

IMG_9188

W czasie spaceru z lokalnym „przewodnikiem”

IMG_9205

Miejscowi nigdy się nie nudzą.

IMG_9207

Modlitwa raczej to nie jest.

IMG_9221

Małpa zamiast psa na smyczy? To tutaj normalne.

IMG_9222

Zaklinacze węży. Robisz fotkę? Zapłać.

IMG_9161

IMG_9225

IMG_9125

IMG_9133

IMG_9143

IMG_9173

IMG_9180

IMG_9188

IMG_9222



Tagi: , , , ,

Zostaw komentarz