Pobudka już przed 8 rano, żeby wcześnie zjeść śniadanie (bardzo obfite i urozmaicone), dlatego polecamy hotel Ping Pong, który co więcej znajduje się przy samej promenadzie w Lido di Ostia. Kilka kaw wypitych i ruszamy na dworzec autobusowy, żeby pojechać na lotnisko Fiumicino. Okazuje się, że w autobusie nie działa kasownik, więc nie możemy skasować biletów – będą na kolejny raz. W Rzymie kontrola na lotnisku nie sprawia nam większych kłopotów i już około godziny 11 jesteśmy w hali odlotów, gdzie podziwiamy maszyny m.in. Delty, US Airways, Turkish Airlines czy też naszego Qataru.
Wylatujemy tuż przed południem, a nasza trasa przebiega m.in. przez Grecję i Egipt. W Doha jesteśmy punktualnie na czas, dzięki czemu robimy sprawną przesiadkę na samolot do Colombo, który staruje o 20:50 czasu lokalnego. Przypomnijmy, że na Sri Lance czas przesunięty jest do przodu względem Londynu o 4,5 godziny. Drugi lot odbywa się już samolotem wąskokadłubowym, ale nadal bardzo wygodnym w konfiguracji miejsc 3-3.
Po przylocie na lotnisku jest małe zamieszanie z wizą dla p.Bryńskiej. Mamy potwierdzenie jej zakupu, ale nie zgadza się numer paszportu – jest totalnie inny i nie ma tu mowy o literówce. Po dłuższych konwersacjach udaje nam się jednak wejść do kraju. Czeka na nas kierowca z którym spędzimy kolejny tydzień podróżując po wyspie. Jest to miły, młody człowiek z którego bratem (co się okazało dopiero na końcu, bo myśleliśmy, że to on) mieliśmy kontakt przez Internet przed przylotem. Jedziemy do stolicy, gdzie zjemy śniadanie i później ruszymy na jej zwiedzanie.
Najnowsze komentarze