La Palma to jedna z wysp kanaryjskich, które odwiedzaliśmy już kilkakrotnie, jednak do tej pory były to głównie Teneryfa i Gran Canaria, oraz raz byliśmy na Fuertaventurze i Lanzarote. Po tym, jak EasyJet w 2016 roku otworzył nowy kierunek, którym była La Palma od razu mieliśmy wielką ochotę tam polecieć, tym bardziej, że ceny rzędu 200-300 złotych w dwie strony były bardzo zachęcające. Loty odbywają się z Berlina dwa razy w tygodniu we wtorki i soboty. My wybraliśmy na termin podroży pierwszy tydzień grudnia.
Naszą podróż rozpoczynamy w Poznaniu, gdzie rodzice przyjeżdżają po mnie samochodem, a dalej jedziemy po naszych znajomych do Lubonia. W Poznaniu o 7 spore korki, więc pojawia się pewny niepokój czy zdążymy na lot o 12. Na szczęście na autostradzie nie ma żadnych niespodzianek i docieramy na lotnisko 2h przed rejsem. Odprawa, drobne zakupy i ekspresowy drink w saloniku. Samolot startuje o czasie i około 16:30 czasu lokalnego lądujemy na La Palmie. Od razu udajemy się do wypożyczalni samochodów PulsCar, gdzie zarezerwowałem 7-osoby samochód na cały tydzień za jedyne 140 Euro z pełnym ubezpieczeniem. Wszystko idzie sprawnie, brak nawet weryfikacji karty kredytowej i już możemy jechać do Puerto de Tazacorte, gdzie mamy zarezerwowane mieszkanie dla naszej sześcioosobowej grupy.
Po drodze zatrzymujemy się w jednym punkcie na zdjęcia, bowiem akurat można obserwować zachodzące słońce. Na dworze jest ponad 20 stopni, a przecież wyjeżdżając z domu było jakieś 20 mniej. To najważniejsze. Kiedy już jest ciemno docieramy do naszego apartamentu i… okazuje się, że brakuje nam jednej walizki. Nasz znajomy musiał ją zostawić w wypożyczalni w trakcie odbierania samochodu. Na lotnisko nie możemy się dodzwonić, więc zostawiamy temat i zajmiemy się nim kolejnego dnia. Dzisiaj jeszcze jedziemy kupić coś do picia, ale na stację benzynową, bo sklepy są już zamknięte. Od jutro możemy rozpocząć wakacyjny chillout!
Poranek pierwszego dnia to oczywiście przede wszystkim wycieczka z powrotem na lotnisko, żeby odnaleźć zostawioną walizkę. Bingo! Odbieramy ją z biura rzeczy znalezionych, nie ma dużo formalności i może z powrotem kierować się do Tazacorte, gdzie dzień spędzimy głównie na plażowaniu. Na niebie nie ma zbyt dużo chmur, a widoki są genialne. Co chwilę mijamy wszechobecne plantacje bananów. W samym Tazacorte jest piękny ryneczek z malowniczymi uliczkami.
Wróćmy jeszcze do plaży z czarnym, wulkanicznym piaskiem, który może wydawać się mało atrakcyjny to tak naprawdę ani nie brudzi, ani nie przykleja się do ciała. Woda w oceanie jest dosyć chłodna, ale można się trochę zmoczyć. Fale są dosyć duże, ale to nie przeszkadza.
W tym budynku mieszkaliśmy
Tak właśnie spędziliśmy dwa pierwsze dni na La Palmie. Żeby nie było zbyt monotonnie to kolejnego dnia wybraliśmy się na wycieczkę samochodem po wyspie, o czym napiszemy Wam w kolejnym wpisie.
Najnowsze komentarze