Do Melbourne dolecieliśmy o czasie, a nawet trochę wcześniej. Na zegarku była 9:30, co dawało dużą nadzieję, że zdążymy na trening do Grand Prix F1, który miał odbyć się o 14:00 (kwalifikacje do niedzielnego wyścigu były o godzinie 18). Niestety kolejka do kontroli była… olbrzymia. Liczbę osób, które w niej czekały trudno ocenić, ale były to setki pasażerów. Na szczęście wszystko szło w miarę sprawnie. Krótka rozmowa z panią przy okienku – czy sami wypełniliśmy kartę imigracyjną, czym się zajmujemy i czy w poniedziałek musimy być w pracy z uwagi, że przylecieliśmy tylko na weekend. Dalej jeszcze musimy chwilę odczekać w drugiej kolejce po odebraniu bagażu. Nie było dodatkowej kontroli, dzięki czemu od razu mogliśmy udać się do wyjścia. Cała procedura trwała sporo ponad godzinę.
Dzień dobry Australio! Mamy sobotę rano, czyli rozpoczynamy weekend. Ludzie są ubrani w letnie rzeczy, a temperatura na zewnątrz wynosi 22 stopnie. Każdy z kim rozmawiamy jest miły i uśmiechnięty. Do centrum miasta pojechaliśmy Skybusem, który kosztuje 36 AUD w dwie strony i dowozi nas do Southern Cross. Dodatkowo można w jego ramach dostać się pod sam hotel w centrum Melbourne. Niestety z uwagi na wspomniane wyścigi Formuły 1 i rozgrywki ligi NFL (finały?) nie było miejsc w żadnym hotelu w centrum (czekaliśmy m.in. na IC Melborune, Double Tree by Hilton czy samego Hiltona przy rzece), w związku z czym wybraliśmy mały hotelik trochę na peryferiach – Oslo Hotel.
Po dotarciu na dworzec musieliśmy coś zjeść. Ostatni posiłek spożyliśmy dnia poprzedniego około 21, więc pojawił się spory głód. Żeby nie tracić czasu szybko kupiliśmy jeden z zestawów w Hungry Jacku i zamówiliśmy taksówkę, dokładniej Ubera do hotelu. Jechaliśmy około 20 minut, co wiązało się z kosztem 20 AUD.
Po zostawieniu bagażu i doprowadzeniu się do odpowiedniego stanu ruszyliśmy w stronę Albert Park, gdzie znajduje się tor Formuły 1. Z uwagi, że nie posiadaliśmy biletów, to chcieliśmy podejść do kas, jednak sprawa przybrała inny obrót. Zapytaliśmy jednego z mieszkańców o drogę, a ten z kieszeni wyjął dwa bilety i powiedział że odda je za 50 AUD (normalna cena to 85 AUD/szt.). To wskazywało, że dobijemy targu. Ostatecznie zgodził się oddać jedną sztukę za 20 dolarów australijskich, dzięki czemu zaoszczędziliśmy 65 AUD na bilecie. Pewnie można było się jeszcze targować, ale uznaliśmy, że to i tak świetna okazja i mamy sporo szczęścia, że go spotkaliśmy tego jegomościa na swojej drodze.
Do miejsca wydarzenia dotarliśmy przed 14. Zajęliśmy odpowiednie miejsce (widok na telebim i tor) i podziwialiśmy, jak zawodnicy z zatrważającą prędkością pokonują kolejne okrążenia. Hałas bolidów jest niesamowity. Fajne doświadczenie. Jednak będąc po raz pierwszy w Melbourne byliśmy bardziej spragnieni zwiedzenia tego miasta, chociaż pobieżnie.
W związku z tym poszliśmy w stronę centrum, przekraczając rzekę Yarra. Ta oddziela dzielnicę biznesową, czyli Central Business District od reszty miasta. Wybrzeże ożywa jednak dopiero wieczorem, kiedy ludzie przychodzą do restauracji na kolacje. Ogólnie widok na Skyline Melborune bardzo nam się podobał i zrobiliśmy mu dziesiątki zdjęć z różnych punktów.
Jednym z najbardziej znanych miejsc w mieście jest Federation Square, gdzie się udałem po zobaczeniu portu. Do przejścia były ponad 2 kilometry, ale przy takiej pogodzie tego dnia pokonaliśmy ich ponad 20. Po drodze mijaliśmy liczne sklepy, bary i kafejki. Ogólnie miasto ma genialny klimat i bardzo nam się spodobało. Nie dziwimy się, że w rankingach na najlepsze miejsce do życia często zdobywa najwyższe miejsca.
Powrót do hotelu chcieliśmy odbyć tramwajem. Niestety rozkład jazdy z uwagi na obecne wydarzenia w mieście jest zmieniony. Na przystankach są jednak odpowiednie osoby, które pomagają wszystkim niezorientowanym jak dostać się w wyznaczone miejsce. Ostatecznie kupiliśmy w 7Eleven kartę Misty i tramwajem numer 12 udaliśmy się w okolice hotelu. Okazuje się, że w sobotę w St Kilda, gdzie ulokowany jest nasz przybytek, cała dzielnica tętni życiem, atmosfera weekendowa odczuwalna jest o wiele mocniej niż w innych krajach. To nadmorska część Melbourne. Plaże, palmy, nadmorskie promenady, parki. Nie sposób nie zatrzymać się tu na chwilę. Tak mija nasz pierwszy dzień w Australii. W kolejnym wpisie opiszemy Wam przelot w biznes klasie linii Qantas i odwiedziny w Sydney.
Najnowsze komentarze