Do momentu, kiedy Polskie Linie Lotnicze LOT nie rozpoczęły latać z portów regionalnych do Izraelu nawet na myśl nam nie przyszło, żeby wybrać się w ten region świata. Kiedy na mapie zagościł także Poznań zaczęliśmy rozważać taką opcję, ale kiedy można było wybrać się tam na jeden dzień za dosłownie kilkadziesiąt złotych to nie czekaliśmy już ani chwili dłużej i od razu kupiliśmy bilety z Poznania do Tel Avivu i z powrotem do Lublina.
Izrael kojarzył się nam od zawsze z synagogami, świętą ziemią i wojnami. Chcieliśmy zweryfikować jak jest w rzeczywistości i już około godziny 4 rano wyjechaliśmy na lotnisko w Poznaniu, żeby parę minut po 5 być na pokładzie lotowskiego Embraiera w rejsie do Tel Avivu, który trwał ponad 4 godziny. Po tym czasie znaleźliśmy się na dużym lotnisku im. Ben Guriona, które swoją drogą jest największe w Izraelu. Wystraszeni przeczytanymi relacjami na temat rygorystycznych kontroli na tym lotnisku mieliśmy spore obawy czy w ogóle uda nam się wyjść na zewnątrz i zobaczyć centrum miasta. W praktyce nie zadano nam żadnych pytań, tylko dano pieczątkę na karteczce i mogliśmy udać się do centrum. Najwygodniej jest zrobić to pociągiem, bowiem jedzie on około 20 minut i kosztuje trochę ponad 10 złotych.
Miasto już na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się specjalnie od stolic europejskich. Mamy tutaj wielkie hotele, wieżowce, szerokie ulice, a także piękną plażę. Ale po kolei. Postanowiliśmy pojechać pociągiem trochę dalej, w okolice jednego z parków i tam rozpocząć nasz kilkugodzinny spacer.
Pierwszym miejscem, które odwiedziliśmy był Park Jarkon, który jest ulubionym punktem odpoczynku mieszkańców Tel Awiwu. Park miejski rozciąga się po dwóch stronach rzeki Jarkon, która jest niestety bardzo zanieczyszczona. Część parku jest rozległym obszarem, na którym znajduje się wiele otwartych ogrodów i obszarów piknikowych. Przypomnijmy, że całą aglomeracja miejska liczy tutaj ponad 3 miliony ludzi, pomimo, że Tel Awiw, jest jedną z najmłodszych metropolii współczesnego świata. Miasto jest nowoczesne, widać dużo knajpek, dostępne są muzea i plaże.
Przeszliśmy przez tzw. Białe Miasto, którego pewnie byśmy nawet nie zauważyli, żeby nie mapa. Jest to zgrupowanie budynków wzniesionych w stylu Bauhaus. Co ciekawe miejsce to zostało wpisane w 2003 roku na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
W końcu zatrzymaliśmy się, żeby coś zjeść w barze, do którego stała kolejka ludzi. To musiało oznaczać, że coś jest smaczne i zarazem niedrogie. Kuchnia izraelska to połączenie kuchni śródziemnomorskiej, arabskiej. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych potraw w kraju są m.in. falafele i hummus, które możemy zjeść prawie na każdej ulicy.
Po kilku godzinach krążenia po uliczkach dotarliśmy na piękną, szeroką i piaszczystą plażę, która ciągnie się przez wiele kilometrów. Mamy tutaj dostępne prysznice, wiat, oazy, a także wypożyczalnie parasoli i leżaków. Nie brakuje oczywiście przebieralni i pubów.
Wiele mówi się o bezpieczeństwie w Tel Awiwie, więc powiedzmy sobie wprost, że przez cały nasz co prawda krótki pobyt nie czuliśmy się zagrożeni. To bardzo zwyczajne, wręcz europejskie miasto, gdzie oczywiście są pewne zagrożenia (np. terrorystyczne), ale dzisiaj codzienność tam nie obiega od tej, którą mamy w Warszawie czy Berlinie. Dodajmy, że w przypadku zamachów i tak nie są one skierowane w stronę turystów.
Na dłuższy pobyt miasto to zapewne okaże się kosztowne, ponieważ ceny są znacząco wyższe od tych w Polsce. Drogie jest pieczywo, mięso czy napoje. Podobnie jest z alkoholem, który potrafi być kilkukrotnie droższy.
Na koniec tego dnia wróciliśmy na lotnisko, przeszliśmy wszystkie niezbędne formalności i udaliśmy się do saloniku na kolację. Nasz lot do Lublina był późno wieczorem, więc w trakcie rejsu mogliśmy spać. Po tym wszystkim spędziliśmy jeszcze jeden dzień w stolicy województwa lubelskiego.
Najnowsze komentarze