Odbieram swój plecak i ruszam do automatów, żeby odprawić się na lot na…. Guam. Tak jest, wracam na Guam. Kilka dni temu miałem tam tylko transfer, a teraz spędzę tam 1,5 dnia. Niestety linia Air Seoul pozwala na odprawę w automatach tylko na wybrane rejsy, więc oczywiście tych do USA tutaj zabrakło. Muszę poczekać jeszcze ok. 30 minut na otwarcie stanowisk odprawy. Tutaj jest już długa kolejka, ale nie mam wyjścia. Już w kolejce obsługa sprawdza dokumenty, miejsce pobytu na Guam i bilety powrotny.
Na 2 godziny przed rejsem idę na kolację do saloniku Asiana, gdzie niestety na Priority Pass nie udaje mi się wejść. Rzeczywiście jest tam adnotacja, że lot musi być wykonywany przez Asianę. Myślałem, że może z uwagi na partnerstwo z Air Seoul będzie to możliwe, ale jednak nie. W takim układzie idę do poczekalni Matina Lounge, która co prawda wygląda nieszczególnie, ale oferuje doskonałe jedzenie (po względem wyboru i jakości potraw). Jestem mile zaskoczony. Co prawda miejsc do siedzenia trochę brakuje, są to mało wygodne krzesła, a obsługa nie nadąża ze sprzątaniem, ale absolutnie tutaj wrócę, kiedy tylko będę miał okazję – dla świetnego kurczaka, ryby i owoców na deser.
Lot Air Seoul był… hmm.. tak powinienem skończyć to zdanie, bo zasnąłem przed startem, a obudziłem się po lądowaniu o 2:30 w nocy.@tropikey pewnie odpuściłbym muzeum, bo reszta naprawdę ciekawa i warta odwiedzenia. W Seulu kolejka na jakieś 5 minut, ale przylot był ok. 6 rano. Jeszcze celem uzupełnienia poprzedniego wpisu – zdążyłem przed zaśnięciem zrobić kilka fotek w kabinie Air Seoul, więc poniżej załączam fotki.
Na wyspę Guam docieram o godzinie 2:40 w nocy. Tak, jak wspomniałem będą jeszcze gorsze noclegi, niż ten hostel w Honolulu, bo np. tutaj czekał mnie pobyt na lotnisku. Zacząłem szukać dogodnego miejsca i wcale to nie było łatwe. WiFi łapało mi tylko w jednym miejscu, ale znowu tam klimatyzatory były ustawione tak, że mógłbym zamarznąć. Zanim więc obszedłem całe lotnisko dwa razy to już trochę czasu minęło. Niestety nie spałem. Kiedy nadeszła godzina 6:30 zebrałem się i widząc, że słońce wstaje poszedłem pieszo w stronę hotelu. Nocleg miałem zarezerwowany w Hilton Guam, który znajduje się około 4 kilometrów od lotniska, a droga jest dosyć prosta.
Docieram tam około godziny 8 i jak się spodziewałem nie ma dla mnie pokoju, ale nie szkodzi, bo przecież i tak nie będę w nim siedział. Zostawiam bagaż w przechowalni, a pani zaprasza mnie na śniadanie do saloniku na 7 piętrze (jak się okazało tylko tam mogłem jeść śniadania (jako statusowiec), a w restauracji było dodatkowo płatne). Wybór jedzenia bardzo skromny tj. jajecznica, kiełbaski, sery, wędliny, dżemy, owoce, płatki itp. Do tego sporo napojów jak np. soki owocowe, cola, spirte, kawy i herbaty. Jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się coś zjeść i to tym bardziej z tak fenomenalnym widokiem, jaki rozpościera się z okien. Można też wyjść na zewnątrz, ale wiatr jest bardzo silny, więc wszyscy są w środku.
Po około 2 godzinach otrzymuję kartę do pokoju, który jest na 6 piętrze. Największym jego plusem jest oczywiście fantastyczny widok i taras. Dodatkowo jako wstawkę dostaję dwa napoje gazowane i wino. Trudno mi ocenić czy był to upgrade, czy też nie, wydaje mi się, że dostałem taki pokój jaki zarezerwowałem (za 40 tysięcy punktów). Warto jednak dodać, że zrobiłem to 3 miesiące wcześniej, a później jak sprawdzałem to nie było zupełnie dostępności.
Zmęczenie było na tyle mocne, że postanowiłem uciąć sobie krótką drzemkę. Nastawiłem budzik na 13 i zasnąłem w kilka sekund. Od razu poczułem więcej sił i ruszyłem na spacer po Tumon Bay, którą obszedłem od początku do końca. A na jej końcu znajduje się Two Lovers Point, czyli miejsce, gdzie według legendy w przepaść skoczyła para, której rodzice nie pozwolili się pobrać.
Chodząc po plaży nie mogę nacieszyć wzroku widokami, jakie tutaj można podziwiać. Naprawdę plaża ta należy do mojej ścisłej czołówki najpiękniejszych na świecie. Na chwilę zmienia się gwałtownie pogoda i rozpoczyna się ulewa – chowam się pod palmą i po 5 minutach jest już po wszystkim, można iść dalej.
Do hotelu wracam około godziny 18, kiedy to też robię się głodny, a wiem, że w saloniku będzie serwowana kolacja. Rzeczywiście dostępnych jest kilka dań na ciepło (pierogi, mięso etc.) oraz przekąski. Do picia są także napoje alkoholowe, które można zamawiać z karty, obsługa zdecydowanie nie szczędzi i co 10 minut przechodzi przez salonik dolewając do niepełnych kieliszków. Trzeba przyznać, że lounge był prawie pełen, co świadczy, że rzeczywiście hotel ma spore obłożenie i stąd też ten brak wolnych pokoi.
Po kolacji udaję się do pokoju i zasypiam po 22. W końcu mam normalne, wygodne łóżko (przyp. ostatnią noc spędziłem na lotnisku, a przedostatnią w samolocie).
Wstaję wcześnie, bo już około 4 rano – chyba wszelkie zmiany czasu powodują lekkie rozregulowanie mojego organizmu. Ale nie szkodzi, bo mam trochę pracy, więc zajmuję się tym do pory śniadania, które ponownie zjadam w saloniku. Warto wspomnieć jeszcze o niesamowitym wschodzie słońca, który podziwiałem z tarasu. Kolory, które można było obserwować wydawały się wręcz nierealne. Po tym udaję się na basen, gdzie znajduje się także jacuzzi z ciepłą wodą oraz mniejszy infinity pool. Na basenie rano nie ma praktycznie ludzi. Ręcznik otrzymuje się wymieniając otrzymaną przy check in kartę, którą oczywiście musimy oddać przy check out, żeby nie zostać obciążonym 25 dolarami kary.
Przedłużam sobie dobę hotelową do godziny 13 i punktualnie o tej wychodzę.
Najnowsze komentarze