Rozpoczynamy relację z podróży na weekend do Australii. Mamy nadzieję, że nasze zapiski, zdjęcia i przemyślenia okażą się ciekawe i być może zainspirują kogoś z Was do podobnego szaleństwa. Widzicie tutaj mapkę, z której wynika, że do pokonania mamy około 36 tysięcy kilometrów.
Wycieczkę rozpoczynamy z dworca PKS w Poznaniu, skąd PolskimBusem pojechaliśmy do Berlina na dworzec ZOB. Niestety nadal miejsca nie są numerowane, przez co zawsze mniej cierpliwe osoby robią zamieszanie podczas wchodzenia do autobusu. Na plus zdecydowanie dostępne WiFi oraz gniazdka przy każdym siedzeniu. Na lotnisko Tegel z dworca autobusowego możemy dojechać kombinacją kolejki S41 oraz autobusu TXL. Taka podróż zajmie nam z przesiadką ok. 30 minut.
Na TXL korzystamy po raz pierwszy z saloniku British Airways Terraces Lounge (dzięki statusowi Silver w Executive Club). Jest on minimalnie lepszy od poczekalni do której wchodzą goście z Priority Passem. Jest w nim więcej miejsca i można zjeść smaczne kanapki.
Następnie kierujemy się pod gate A01, żeby nadać małą walizkę (8 kg). Poinformowano nas, że samolot jest obłożony w 100%, co niestety bardzo nas zmartwiło. Liczyliśmy na wygodne spanie na kilku siedzeniach, jak to miało miejsce ostatnio na tej samej trasie (LF<30%). Pozostała szybka kontrola i boarding, który rozpoczął się punktualnie o 21:10. Wtedy też wykorzystując status w EC można wejść na pokład jako jeden z pierwszych i zająć już swoje miejsce w samolocie i nie mieć problemów ze zmieszczenie bagażu podręcznego w schowku nad głową. To była dobra decyzja, bowiem później stewardesy mocno się trudziły z ostatnimi sztukami toreb i walizek innych pasażerów.
Rejs do Abu Dhabi trwał dokładnie 5,5 godziny. Po zgaszeniu sygnalizacji „zapiąć pasy” podano napoje z sugestią na więcej niż jeden kubeczek, a następnie obiad. Do wyboru standard, czyli kurczak lub makaron. Ten pierwszy był całkiem smaczny, jak na jedzenie samolotowe. Później zdążyliśmy obejrzeć jeszcze dwa filmy, bowiem w żaden sposób nie można było zasnąć. Miejsca na nogi w tym samolocie jest trochę za mało i trudno wysokim osobom jest się wygodnie ułożyć. Dobrze, że lot nie był długi, a IFE sprawowało się świetnie. Na godzinę przed lądowaniem rozdano batoniki zbożowe oraz ponownie napoje. Tym razem również ciepłe.
Po wylądowaniu na lotnisku w Abu Dhabi udaliśmy się po pieczątkę do paszportu, co wiązało się z odstaniem w kolejce około 20 minut. Później już wystarczyło wypatrzeć bagaż na karuzeli i udać się na autobus do Dubaju linii Etihad. Ponad 120 km trasę pokonuje on w trochę ponad godzinę. Zatrzymuje się niedaleko stacji metra Noor Bank, skąd łatwo dojedziemy do centrum miasta czy też na lotnisko w Dubaju.
My udaliśmy się do hotelu, który był zarezerwowany za punkty w sieci IHG, a dokładniej do Crowne Plaza Dubai Deira. Jest to nowoczesny i elegancko urządzony obiekt, ze świetną obsługą i świetnym, odkrytym basenem na 4 piętrze (widać z niego najwyższy budynek świata). Poza tym nad hotelem co chwile możemy oglądać startujące samoloty – z naszego pokoju, siedząc przy biurku było widać co chwilę wznoszącego się Airbusa A380-800 linii Emirates.
Uwaga! Tego dnia w Dubaju spadł deszcze (co ostatnio się podobno często zdarzało).
W drodze na lotnisko
Salonik British Airways na lotnisku Tegel
Wnętrze Airbusa A330-200 linii AirBerlin
W drodze z Abu Dhabi do Dubaju
Pokój w hotelu Crowne Plaza Dubai Deira
Najnowsze komentarze