lis 24

Co zobaczyć w Vancouver w jeden dzień?

przez w Stany Zjednoczone

Pierwszy dzień w czasie tej wycieczki, kiedy wreszcie udało mi się wyspać. Budzik nastawiony na godzinę 8:15 był mi absolutnie niepotrzebny, bowiem już po godzinie 6 otworzyłem oczy i czułem, że jestem gotowy do działania. Zwiedzanie przy dużym zmęczeniu czy jetlagu to średnia przyjemność, a przy tak krótkich wyjazdach jak ten trudno o czas na odpoczynek. Na szczęście tym razem nie miałem żadnych problemów ze zmianą czasu (przypomnę, że to aż 9 godzin różnicy w Seattle i 10 na Alasce).

Po zjedzeniu śniadania i spakowaniu swoich rzeczy udałem się w okolice głównej stacji, gdzie znajduje się wspólny dworzec pasażerskiej kolei państwowej Amtrak. Wieża dworcowa jest wzorowana na weneckiej dzwonnicy św. Marka. O godzinie 10 miałem zaplanowany odjazd autobusu firmy BoltBus do Vancouver w Kanadzie. Cena takiego biletu to 25 dolarów amerykańskich. Odjazd ma miejsce ze skrzyżowania 5 alei z King Street. Warto wcześniej to sprawdzić, bowiem na miejscu nie ma żadnych znaków, które informowałyby o przystanku tego przewoźnika.

2016-07-09-08-41-56

2016-07-09-09-42-08

Z uwagi, że miałem jeszcze kilka minut to udałem się na szybkie zakupu do marketu znajdującego się w Chinatown. Udało mi się tutaj zakupić m.in. koreańskie sushi, brazylijską kawę i wodę z Fiji 😉 Ceny wydawało mi się, że były niższe niż w innych sklepach, które odwiedziłem do tej pory w Seattle.

Odjazd autobusu do Vancouver miał miejsce o czasie. Przy wchodzeniu na pokład skanowany jest kod QR z biletu, który możemy wydrukować lub okazać na telefonie. W czasie całego przejazdu bardzo dobrze działało WiFi, a przy siedzeniach dostępne były gniazdka elektryczne. Ciekawostką są także specjalne uchwyty do napojów, których w Polsce jeszcze nie spotkałem.

2016-07-09-12-04-32

img_4741

Po około 2h drogi dojechaliśmy do granicy z Kanadą. Trzeba było wziąć wszystkie swoje rzeczy i wyjść na zewnątrz autobusu. Poza tym musieliśmy wyjąć też walizki z luku bagażowego. Następnie ustawiliśmy się w kolejce do kontroli paszportowej. Trzeba było także uzupełnić druczek z danymi osobowymi, deklaracją przewożonych towarów i czasem pobytu. Dosłownie 20 sekund rozmowy z celnikiem i już wracałem do autobusu. Całą naszą grupę obsłużono w około 25 minut. Bagaż sprawdzono tylko kilku osobom.

Po kolejny 45 minutach docieramy wreszcie do Vancouver. Wysiadam obok budynku stacji kolejowej. W Kanadzie odpowiednikiem PKP jest VIA Rail. Teraz rozpoczynam swój 32 kilometrowy (!) spacer po mieście. Jest godzina 14:00. Plan numer jeden to pozbyć się walizki i zostać tylko z plecakiem. Miejsce mojego dzisiejszego noclegu jest w pobliżu lotniska, więc bez sensu, żebym tam teraz jechał, bowiem stracę około 1,5 godziny cennego czasu i nie zobaczę wszystkiego co zaplanowałem. No nic, póki co kieruję się spokojnym krokiem w kierunku wybrzeża. Nie dziwię się, że Vancouver jest w top 10 miast, które są najbardziej „liveable”, czyli najlepsze do życia. Atmosfera jest tutaj wyjątkowa, chyba tylko bardziej podobało mi się w Melbourne. Ludzie chodzą uśmiechnięci i zadowoleni. Warto pokręcić się trochę po uliczkach i zobaczyć miasto. Zapewne zauważycie, że uliczki są czyste i kolorowe, a także nie brakuje zieleni.

img_4753

img_4758

Pierwszym miejscem, którego co prawda nie miałem w planach, ale zainteresowało mnie od zewnątrz były ogrody Dr. Sun Yat-Sen Classical Chinese. Znajdują się one w Chinatown. Zostały zbudowane w latach 1985-1986 i reprezentują styl dynastii Ming.

DCIM287MEDIA

Kiedy dotarłem do wybrzeża pierwszym monumentem, który zobaczyłem był znicz olimpijski, który jest pamiątką po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 2010 roku. Dalej zrobiłem spacer jednym z mostów w porcie Vancouver Harbour, żeby podziwiać cumujące tutaj olbrzymie promy. Idąc dalej można obserwować lądujące na wodzie samolotu. Na środku zatoki mamy także stację paliw Chevron.

img_4801

img_4810

img_4824

img_4771

img_4774

img_4784

Hotelem na wybrzeżu, który wpadł mi w oko był Westin Bayfront. To właśnie tutaj, po krótkiej rozmowie z konsjerżem udało mi się zostawić walizkę. Teoretycznie nie jest to możliwe, a w samym Vancouver nie ma po godzinie 16 otwartego żadnego punktu, gdzie można by zostawić swoje rzeczy (taką informację uzyskałem w informacji turystycznej).

img_4899

img_4910

img_4833

img_4837

img_4848

img_4856

Kiedy pozbyłem się już moich 10 kilogramów na kółkach to ruszyłem do założonego w 1888 roku Stanley Parku. To olbrzymi teren zieleni, położony przy samym mieście. Prawie z każdej strony otacza go woda. Jest on na tyle duży, że aby zwiedzić go całego potrzebny jest cały dzień. Właśnie z niego mamy chyba najlepsze widoki na całe Vancouver. Co ciekawe park ten jest o 10% większy od znanego dobrze Central Parku w Nowym Jorku. Na terenie Stanley Parku mamy m.in. ogrody, kawiarnie, plaże czy akwarium. Przy brzegu możemy zaobserwować liczne czaple modre, które są popularne w Ameryce Północnej.

W końcu dotarłem na punkt widokowy, gdzie można zobaczyć most łączący tę część miasta z jego północą częścią. Wisi on 111 metrów nad poziomem wody i ma długość ponad 1,5 kilometra. Został on otwarty w 1938 roku. Ciekawym miejscem jest szereg totemów, które nawiązują do różnych plemion indiańskiej Kanady.

img_4985

2016-07-09-15-40-28

img_4933

img_4958

img_4961

Żeby zobaczyć miasto i zatokę False Creek z góry udałem się na most Granville Bridge (27 metrów nad wodą), który przebiega m.in. nad Granville Island. To miejsce, gdzie kiedyś były różnego rodzaju drobne przemysł. Teraz znajdziemy tam teatry, malarzy i innych artystów. Poza tym znajduje się także market z produktami do jedzenia.

Wracając w kierunku wybrzeża wstąpiłem na zasłużony posiłek do tutejszego MCDonaldu. Wybrałem to miejsce z uwagi na dostępne WiFi, bowiem musiałem sprawdzić w jaki sposób najlepiej dostanę się w okolice lotniska na nocleg. Okazało się, że ze stacji Waterfront jeździ metro, a bilet za przejazd kosztuje 2,25 dolara kanadyjskiego.

DCIM287MEDIA

DCIM287MEDIA

DCIM287MEDIA

W hotelu Westin Bayfront odebrałem swój bagaż i poszedłem na stację, żeby bez problemowo dotrzeć na stację Aberden i z niej spacerem dotarłem do mieszkania, które miałem zarezerwowane przez Airbnb. Znajdowało się ono w pobliżu hotelu Radisson Blu. Wybrałem taką miejscówkę przede wszystkim z uwagi na cenę (prywatny pokój, z WiFi, dostęp do kuchni i łazienki) kosztował 25 Euro. W porównaniu do innych miejsc noclegowych to praktycznie 25% ceny. Po długim spacerze tego dnia postanowiłem wziąć tylko prysznic i udać się  do łóżka, bowiem już kolejnego dnia rano czekał mnie lot na Alaskę.



Tagi: , , , , , ,

Zostaw komentarz