Archive | Europa RSS feed for this section
28 lipca 2013

Irlandia pod koniec listopada

W tym roku do Irlandii, a w szczególności do Cork dostać się o wiele trudniej, niż w zeszłym roku, bowiem tanie linie lotnicze usunęły część połączeń. Nam udało się wybrać na ostatni weekend listopada 2012 roku. Lot odbywał się liniami Wizz Air. Pojechaliśmy do Wrocławia pociągiem, żeby następnie przejechać autobusem do portu lotniczego. Korki były duże, bowiem były to godziny, kiedy ludzie wracają z pracy. Dobrze, że mieliśmy odpowiedni zapas czasu. (więcej…)

22 lipca 2013

Zwiedzania Budapesztu ciąg dalszy

Drugi dzień węgierskiego weekendu rozpoczęliśmy od śniadania w hotelowej restauracji. Wybór był całkiem przyzwoity, a jedzenie smaczne. Dzisiaj w planach mieliśmy znowu piesze zwiedzanie, ale tym razem po drugiej stronie rzeki. Zaczęliśmy od wzgórza Gellerta. Na szczycie góry znajduje się również pomnik Wolności, wzniesiony w 1947 r. Olbrzymi posąg (40 m wysokości) przedstawia kobietę trzymającą w wyciągniętych dłoniach gałązkę palmową, symbol zwycięstwa. Wejście nie było męczące, a z góry widok był na całe miasto. (więcej…)

21 lipca 2013

Weekend w Budapeszcie – grudzień 2012

W 2012 roku dostać się do Budapesztu było bardzo łatwo, a także niedrogo. Zarówno Ryanair i Wizz Air oferowały loty z Modlina. Zdecydowaliśmy się odwiedzić stolicę Węgier w drugi weekend grudnia, kiedy panowała tam już iście świąteczna atmosfera. Nocny przejazd Polskim Busem z Poznania do Warszawy, a dalej metrem i pociągiem do Modlina. Jesteśmy przed czasem, szybka odprawa i jeszcze czas na ciepłą herbatkę. (więcej…)

21 lipca 2013

Z Brugii do Brukseli i do domu

Niedziela nadeszła bardzo szybko. Oznaczało to koniec weekendu w Belgii i czas powrotu do domu. Rano zjedliśmy drugie i ostatnie słodkie śniadanie w hostelu Snuffel, po czym spakowaliśmy się i ruszyliśmy na dworzec kolejowy, żeby podjechać pociągiem do stolicy.

W czasie podróży jedni spali, a drudzy oglądali na laptopie zdjęcia z dnia poprzedniego. Na dworcu w Brukseli poszukaliśmy informacji turystycznej, żeby dostać darmową mapę i udać się do centrum. W samym sercu Brukseli znajduje się Grand Place, jeden z najładniejszych rynków Europy, ulubione miejsce spotkań turystów i brukselczyków. Na placu króluje wspaniały gotycki ratusz, otoczony XVII-wiecznymi domami cechów kupieckich. Podczas zwiedzania zrobiliśmy sobie dwie przerwy. Pierwszą w MCDonaldzie na kawę, a drugą na gofry ze śmietaną, czekoladą i owocami. Trudno było je zjeść tak, żeby się nie ubrudzić. Spożyliśmy je niedaleko Manneken Pisa, czyli jednego z symboli miasta. Jest to fontanna przedstawiająca figurkę siusiającego chłopca. Jest ona często ubierana jest w różnorodne stroje ludowe, czy okolicznościowe, w związku z odbywającymi się w Brukseli uroczystościami. Do tej pory otrzymał on około 1000 różnych kostiumów. Wszystkie te stroje przechowywane są w Muzeum Miasta Brukseli. Kiedy robiło się późno zaczynaliśmy kierować się na dworzec, żeby przejechać do Charleroi, skąd miał odbyć się lot do Warszawy. Słońce już zachodziło.Pociąg był opóźniony ok. 10-15 minut, a my jechaliśmy bez ważnych biletów. Duży niepokój, ciągłe rozglądanie się. Godzina drogi trochę się dłużyła. Ja kopiowałem zdjęcia, a reszta próbowała spać. (więcej…)

21 lipca 2013

Listopadowy weekend w Belgii

23 listopada 2012 roku wybraliśmy się 5-osobową ekipą na weekend do Belgii. Naszym celem była Brugia, ale również stolica, czyli Bruksela. Bilety kupione jeszcze latem w Wizz Air. Wylot miał nastąpić późnym popołudniem w piątek z lotniska w Modlinie. Przyjechaliśmy rano pociągiem do Pleszewa, żeby po śniadaniu ruszyć w drogę do Warty i dalej do Warszawy.

Droga minęła bez większych problemów. Szybko przejechaliśmy autostradą, zostawiliśmy samochód na parkingu i udaliśmy się na odprawę. Wylot planowo, przylot podobnie. Z lotniska w Charleroi udaliśmy się autobusem na dworzec główny, skąd odjeżdżał pociąg do Brugii. Punktualnie i bardzo szybko minęła podróż. Na samym dworcu mieliśmy okazję podziwiać wielką lokomotywę zrobioną z czekolady na targi cukiernictwa. Ekstra! (więcej…)

21 lipca 2013

Wracamy do Polski, przez Pizę

Kiedy 14 kwietnia w nocy przylecieliśmy do Pizy z lotniska miał odebrać nas właściciel naszego hotelu w formule B&B, których w mieście widzieliśmy całkiem sporo. Rzeczywiście przyjechał po nas samochodem, jednak z uwagi, że w nim było tylko 5 wolnych miejsc, a nas aż 7, to ja z p. Tadeuszem musiałem iść na nogach. Spokojnie wysłuchaliśmy wskazówek na dotarcie do celu, po czym ruszyliśmy… po 30 minutach (pomimo, że miało nam to zająć maks. 10 min) zgubiliśmy się na dobre. Trzeba było wrócić na lotnisko i dzwonić do niego, żeby wysłuchać kolejnych wskazówek (nie chciał po nas przyjechać). Niestety było już bardzo późno i każdy chciał po męczącej podróży z prawie końca Europy pójść spać. W końcu trafiliśmy, sami. (więcej…)

17 lipca 2013

Portugalia w niecałą dobę

Zapowiadała się męcząca noc… dla mnie. Po przylocie do Sewilli udaliśmy się po zarezerwowany samochód do wypożyczalni. Jak się okazało znowu problem z kartą kredytową i chyba tylko dzięki temu, że wcześniej korzystaliśmy już z usług tej firmy, to otrzymaliśmy pojazd na kartę debetową. Całkiem duży, 7 osobowy, jednak w przypadku dodatkowych 7 bagaży było ciasno. Bardzo ciasno. Jedynie dużo miejsca miał kierowca (czyt. ja), ale on nie mógł spać i być czujny. Coś za coś. Wyjazd z Sewilli nie należał do najłatwiejszych, trochę się zakręciliśmy, a miejscowi nie umieli pomóc. Pan Tadeusz mocno mnie wspierał i tylko dzięki temu dostaliśmy się na wylotówkę. Teraz tylko 250 km i będziemy na miejscu. Trafiliśmy pod klucz o godzinie 2 w nocy. Szybkie ogarnięcie się i spać.

Rano zaczęliśmy dzień już po 8. Kapitalne śniadanie (jedno z lepszych jakie jadłem w hotelowych restauracjach). Co prawda drogie, bo bodajże 10 Euro od osoby, ale wyjątkowo smaczne i urozmaicone. Można było doładować się na cały dzień. Spakowaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Naszym punktem docelowym było miasto Lagos. Jednak po drodze, jak tylko była możliwość zjeżdżaliśmy w stronę wybrzeża, żeby podziwiać widoki.

Czerwone klify Praia de Falesia ciągną sie kilka kilometrów od Olhos de Agua do samej Vilamoury, której wysokie hotele widać na horyzoncie. Na górze piniowe zagajniki. Na sąsiedniej plaży Praia do Carvalho klif jest silnie podcinany u podnóża przez wody morskie (głęboka nisza abrazyjna). Plaża jest miniaturowa, ma zaledwie 60 m długości i 40 m szerokości. Te czynniki powodują wrażenie odcięcia tego terenu znacznie ograniczając horyzont.

Podziwialiśmy niesamowite formacje skalne i groty wyrzeźbione przez wodę i wiatr oraz punkt widokowy Ponta da Piedade, z którego roztacza się wspaniały widok na wybrzeże Algarve.

Powrót do hotelu zaplanowaliśmy na godzinę 14, żeby spokojnie móc ruszyć w kierunku Sewilli. W wolnej chwili na hotelowym terenie zjedliśmy zakupione po drodze świeże pomarańcza. Po tym ruszyliśmy w drogę, żeby zdążyć na wieczorny lot do Pizy. Poszło zdecydowanie szybko i bez problemów, dzięki czemu po raz kolejny mieliśmy czas na kawę w MCDonaldzie. Przelot do Pizy planowo, bez żadnych problemów.

(więcej…)

16 lipca 2013

Teneryfa – zwiedzanie + pobyt na południu

Na Teneryfie byłem rok wcześniej. Objechałem ją dookoła w dobrym tempie, żeby zdążyć na powrotny prom na Gran Canarię. Tym razem mieliśmy więcej czasu, żeby zobaczyć jej zachodnie wybrzeże. Pojechaliśmy samochodem w pięć osób, a p. Helena z Tadeuszem autobusem do miejscowości, gdzie był nasz drugi hotel. Naszym pierwszym punktem odwiedzin było drzewo smocze – Drago, ponad 1000 letnie o bardzo poplątanej korze, wysokości ok. 15 metrów i średnicy 6 metrów. Zaliczane do dracen, drzewo to posiada bardzo mocno plątane gałęzie a na końcach podłużne liście. Sok z drzewa nazywany jest smoczą krwią ponieważ w kontakcie z powietrzem zmienia kolor na czerwony, przez lata używano go do przygotowywania lekarstw.

Po sesji zdjęciowej ruszyliśmy zobaczyć Los Gigantes, niewielkie miasteczko położone na zachodniej części wyspy w gminie Santiago del Teide, cechą charakterystyczną tej miejscowości są ogromne klify skalistego masywu Teno spadające pionowo do oceanu robią ogromne wrażenie. Wysokość tych skał stworzonych dawno temu przez naturę sięga 800 metrów, najlepiej podziwiać je można z turystycznej łodzi, widać wtedy całe piękno tych klifów. Ostatnim punktem były plaże w okolicach Costa Adeje. Później musieliśmy już spieszyć się, żeby odebrać naszych współtowarzyszy i zakwaterować się w nowym hotelu Ten Bel Alborada.

Na miejscu czekał nas 3* obiekt również z all inclusive, ładnym basenem i pokojach w stylu apartamentu. Co prawda był to dosyć stary budynek, ale nic nie brakowało do szczęścia. Wieczorami uczestniczyliśmy w animacjach hotelowych, które może nie były porywające, ale jednak pozwalały rozerwać się. Jednego dnia pojechaliśmy do miejscowości El Medano. Miasteczko położone tuż nad oceanem w najbardziej wysuniętej na południe części wyspy, niedaleko od lotniska południowego, znajduje się tu długa naturalna siwo-żółta plaża. Cechą charakterystyczną El Medano jest bardzo niska wilgotność powietrza oraz nieustający silny wiatr w ciągu całego roku, przyciąga to do miasteczka olbrzymią ilość osób uprawiających Windsurf. Wielbiciele górskich wędrówek mogą udać się w rejony góry Montana Roja. Tutaj odbyliśmy zaledwie spacer, w tym po murku z którego bardzo bałem się zjeść 😛 Ah ten lęk wysokości. Później przejechaliśmy (żeby wykończyć benzynę) na plażę de las Americas, która jest jedną z najpopularniejszych na wyspie. Widoki tutaj zdecydowanie bardziej atrakcyjne, niż w Las Galletas, gdzie stacjonowaliśmy. 13 dnia kwietnia nastał dzień wylotu. Przejechaliśmy w dwóch turach na lotnisko i polecieliśmy do Sewilli, gdzie wypożyczyliśmy samochód, żeby szybko przemieścić się do Portugalii. Szczegóły wycieczki w kolejnym odcinku 😉 (więcej…)