16 września robimy kolejną wycieczkę samolotową z Berlina. Tym razem polecimy do Budapesztu, ponownie liniami AirBerlin. Zaczynamy rano na lotnisku Tegel, na które dostajemy się autobusem. Zjadamy szybkie śniadanie w saloniku i idziemy do samolotu, na około 1,5 h rejs do stolicy Węgier.
Po przylocie bierzemy pieniądze z bankomatu i idziemy na autobus, którym dojedziemy do stacji metra, którym dotrzemy do centrum. Nie mamy określonego planu zwiedzania. Nie mamy nawet mapy.
Po chwili zagubienia, kiedy nie mieliśmy pojęcia w którą stronę iść udało się obrać prawidłowy azymut. Udaliśmy się w kierunku kolejki Siklo. Łączy ona Wzgórze Zamkowe i Stare Miasto. Została zbudowana w 1870 r., aby pracujący na dworze królewskim mieszkańcy Budapesztu nie tracili czasu na wspinanie się codziennie do pracy.
Codziennie o godzinie 12 przed pałacem Sandor uroczyście zmieniają się wartownicy.
W okolicach kościoła Maciej zjedliśmy całkiem smaczny obiad. Jedna z restauracji w godzinach lunchu oferowała kilka dań do wyboru w cenie < ~ 20 zł za dwudaniowy obiad od osoby. To bardzo dobra alternatywa do Oktogon Bisztro. Wracając do tematu kościoła, to powstał on w XIII w. i odbywały się w nim koronacje kolejnych królów – pierwsza w 1309 r. W 1384 r. wieża kościoła zawaliła się, ale nikomu nic się nie stało. W 1541 r., podczas panowania Turków, kościół na kolejne 145 lat przekształcony został w meczet.
Baszta Rybacka to jeden z symboli Budapesztu. Niestety wstęp na nią jest płatny. Z jej tarasów można obserwować przeciwległy brzeg Dunaju, z górującą nad miastem kopułą Bazyliki św. Stefana.
Po zejściu na dół i przejściu na drugą stronę Mostu Łańcuchowego udaliśmy się do bazyliki św. Stefana, której też ostatnim razem nie zdążyliśmy zobaczyć. Od konsekracji w 1905 roku jest ona największym kościołem stolicy Węgier i może pomieścić nawet 8500 wiernych. Zwieńczeniem bazyliki jest 96-metrowa kopuła z mozaiką przedstawiająca Boga Ojca. Wstęp do środka jest bezpłatny.
Na tym zakończyliśmy jednodniowe zwiedzanie Budapesztu. Od razu udaliśmy się na lotnisko, gdzie tym razem szybko udało się odebrać bilety i przejść do saloniku.
Zmęczenie po podróżniczym maratonie dało się nam we znaki na lotnisku w Berlinie, gdzie weszliśmy do złego autobusu. Wysiedliśmy „na czuja” na jednym z przystanków, a później spacerem, śledząc tylko naszą trasę na mapach umieszczonych na przystankach (bardzo przydatna rzecz!) udało się nam dotrzeć do hotelu Citadines Kurfuerstendamm Berlin. Jego rezerwację zrobiliśmy przez Airbnb. Z uwagi, że byliśmy pierwszymi gośćmi, którzy dokonali rezerwacji przez ten portal to właściciel obiecał nam zwrot 10 Euro do rąk własnych i tak się właśnie stało! Sam apartament robi świetne wrażenie. Jest wszystko czego potrzeba do komfortowego mieszkania (duży pokój, kuchnia z aneksem kuchennym, zmywarką, czysta łazienka, szybki Internet, stół do pracy). Mocno rekomendujemy to miejsce. Czas spać, zostało nam trochę ponad 4 godziny 🙂
From autostopemZniedzwiedziami.pl:
Nie boicie się tak nachalnie latać samolotami? Ja mam spory uraz co do tego środka transportu i rzadko kiedy z niego korzystam, a latanie na jednodniowe wycieczki miałbym za niepotrzebne narażanie się. Ale to tylko moje osobiste zdanie bo boję się latać;)