Po śniadaniu, które pomimo, że jest skromne to pozwala zaspokoić głód robimy plan dnia. Ja z Agatą jedziemy pociągiem do Batu Caves, a Państwo Bryńscy będą spacerowali po dzielnicy hinduskiej.
My po około 30 minutach drogi docieramy na dworzec główny w Kuala Lumpur i kupujemy bilet na pociąg do Batu Caves. Jest to kompleks jaskiń skalnych, gdzie można znaleźć hinduskie świątynie. Aby dostać się do środka trzeba pokonać 272 stopnie. Po zakończonym zwiedzaniu idziemy do małego sklepiku na lody i obserwujemy wszędobylskie makaki.
Nie przedłużając specjalnie naszego pobytu wracamy do Kuala Lumpur i robimy spacer po centrum do hotelu. Architektura miasta stanowi połączenie tradycyjnych stylów azjatyckich i nowoczesności. Pośród budynków wybudowanych w stylu wschodnim i kolonialnym wyrosły, będące dumą Kuala Lumpur, wieżowce: Dayabumi Building, Tabung Haji Building, Menara Telecom i znane na całym świecie bliźniacze wieżowce Petronas Towers. Do tych ostatnich chcemy iść razem z naszymi towarzyszami, dlatego wracamy do hotelu.
Spacer rozpoczynamy od dużej, taniej restauracji, gdzie ostatnio jadłem z Tatą obiad w 2011 roku. Serwują tutaj najlepsze jedzenie jakie jadłem w Azji, a ceny są bardzo niskie. Po tym posiłku nie chce się nam zupełnie nic, ale mobilizujemy się i ruszamy w drogę. Po solidnym spacerze docieramy pod wierze Petronas Tower. W tym miejscu robimy sobie sesję zdjęciową, a Pan Tadeusz dodatkowo robi zdjęcia turystom przyjmując śmieszne pozycje na drodze i chodniku. Wchodzimy do środka, żeby wyjść z drugiej strony i spocząć w parku. My idziemy szukać sklepu z zimną Colą, a Państwo czekają na ławeczce na pokaz fontann po zachodzie słońca. Niestety droga do najbliższego sklepu okazuje się wyprawą na ponad pół godziny, ale kupujemy „napój bogów” i wracamy pod dwie wieże. Tutaj widoki są kapitalne i zdecydowanie warto było czekać. Wracamy pieszo do hotelu i idziemy spać, bowiem już w nocy trzeba jechać na lotnisko, żeby o 7 rano lecieć na Krabi.
Najnowsze komentarze