Na dzisiejszy poranek jesteśmy umówieni z pewnym młodzieńcem, żeby przyjechał tuk-tukiem i zawiózł nas do kompleksu Angkor Wat. Wstajemy tak, żeby zdążyć na poranny wschód słońca nad świątynią. Jednak małe opóźnienia, a później długie targowanie ceny powoduje, że spóźniamy się minimalnie, jednak tego dnia chmur było na tyle dużo, że zjawisko było mniej spektakularne.
Wejście do kompleksu jest dosyć drogie – 40$ i przy kasie robione jest zdjęcie każdego z turystów. Zwiedzaliśmy wszystkie świątynie w których skład wchodzi jeszcze Angkor Thom, Bayon oraz Ta Prohm. Po kilku godzinach dalej wychodziło nasze zmęczenie i zmiana czasu, a do tego wczesna pobudka. Postanowiliśmy wrócić tuk tukiem do hotelu przed 11, żeby dostać jeszcze śniadanie. Tutaj mieliśmy do wyboru bagietkę z jajecznicą lub z dżemem oraz kawę i herbatę. Po tym rozdzieliliśmy się i poszliśmy na spacer. Oczywiście znowu zjeść coś miejscowego za parę groszy. Tym razem makaron z jajkiem i sosem świetnie przyprawiony. Popołudniu spotykamy się na dziedzińcu hotelowym i wypijamy kilka drinków, po czym łapiemy tuk tuka i jedziemy na pobliskie lotnisko z którego polecimy do Kuala Lumpur w Malezji liniami Air Asia, które mają tam swój hub. W tym rejsie mamy wykupiony ciepły posiłek, po którego zjedzeniu zasypiamy.
Kiedy jesteśmy już w stolicy Malezji to kupujemy bilety na autobus do KL Sentral i znowu można spać. Podróż trwa około godziny. Po tym czasie bierzemy taksówkę (znowu po sporym targowaniu) i jedziemy do Transit Point Bed & Breakfast, gdzie przecież spaliśmy już w roku 2011. Hotel ten jest dobrze położony i stosunkowo tani. Przywitał nas jednak inny recepcjonista, który informuje, że poprzedni, które poznaliśmy 2 lata temu już nie żyje. Dostajemy pokój o nazwie Daisy i idziemy spać.
Najnowsze komentarze