Ruszamy do Wiednia. To już ostatnia z jednodniowych wycieczek, które zrobiliśmy we wrześniu na pokładzie linii AirBerlin. Tym razem pobudka jeszcze wcześniej niż ostatnio bo już około 5 rano. Szybkie wykwaterowanie i jeszcze w ciemności poszukiwanie przystanku autobusowego. Niestety nie mogliśmy trafić, pomimo, że kilka godzin wcześniej sprawdzałem jego położenie na mapie. W związku z tym biegiem udaliśmy się na przystanek, z którego jeździliśmy w ciągu dwóch poprzednich dni.
Przyjeżdżając na lotnisko mamy jeszcze 40 minut do odlotu. To niewiele, pomimo, że nie mamy żadnego bagażu. Musimy odebrać bilety i udać się na kontrole. Do samolotu chodzimy dokładnie o 06:25, a przecież o 06:30 jest planowy odlot. Jak się domyślacie ten następuje trochę później, a to wcale nie my byliśmy ostatnimi pasażerami na pokładzie.
Tym razem nie spałem, dzięki czemu mogłem zjeść smaczną bułkę, o której Kasia opowiadała mi po rejsie do Budapesztu. Rzeczywiście smaczna.
Po przylocie skierowaliśmy się od razu na pociąg, który odjeżdża co 30 minut. Dojeżdża on do stacji Wiedeń Mitte, skąd już niedaleko do centrum. Jest też zdecydowanie tańszy od co prawda szybszej kolejki CAT. Naszym pierwszym punktem była naturalnie katedra św. Szczepana. Dziś należy do najbardziej znaczących budowli gotyckich w Austrii. Katedra ma wysokość 107,2 m i szerokość 34,2 m. Posiada cztery wieże. Najwyższą z nich jest wieża południowa o wysokości 136,44 m.
Pomnik znajdujący się na placu Graben (głównej arterii starego miasta) przedstawia Trójcę Świętą. Wokół placu rozciągają się liczne zabytki oraz ekskluzywne punkty handlowo usługowe.
Kolejnym naszym punktem spacerowym był Hoffburg. Tu znajdują się jedyne zachowane rzymskie ruiny w Wiedniu. Przy placu znajduje się kościół św. Michała oraz Hiszpańska Szkoła Jazdy. Słynna ujeżdżalnia białych ogierów, znana na cały świat. Nie chcecie wiedzieć ile kosztuje wejście na taki pokaz. Konie można obejrzeć za to w stajniach, znajdujących się przy bramie łączącej plac z innym – czyli Josefplatzem. Kasia nie mogła się im napatrzeć.
Widoczne powyżej Muzeum Historii Sztuki jest jednym z najstarszych muzeów sztuki plastycznej i rzemiosła artystycznego na świecie. Eksponuje jeden z najważniejszych zbiorów sztuki na świecie – od starożytnego Egiptu przez starożytność Rzymską i Grecką, Średniowiecza do czasów nowożytnych. Obecnie jego zewnętrzna część przechodzi renowację.
Idąc Ringiem dotarliśmy pod Parlament. Przed gmachem Parlamentu stoi neoklasycystyczna kolumna wraz z posągiem i fontanną Pallas Ateny. Piorunujące wrażenie robi wielkość budowli i posągów.
Powyżej widoczny Ratusz w Wiedniu, który można było sfotografować tylko z boku, ponieważ skutecznie zasłaniany był przez duże wesołe miasteczko od frontu.
Votivkirche to kościół wotywny o budowli neogotyckiej. Ma wspaniałe mroczne wnętrze. Strzeliste wieże Votivkirche mają po 99 metrów wysokości. Fasadę zdobi piękne rozetowe okno. W jego pobliżu znajduje się Park Zygmunta Freuda, w którym stoi stół i 10 krzeseł. Właśnie tutaj przyszedł kryzys i na chwilę zasnąłem. Jako ciekawostkę dodam, że nawet w tym miejscu była dostępna darmowa sieć WiFi (hasło SMSem).
Kościół św. Karola Boromeusza jest usytuowany na południowym wschodzie Wiednia. Trafiliśmy tam idąc już z powrotem na stację Wien Mitte. Jest to jedna z najbardziej imponujących budowli barokowych w stolicy Austrii, a jej piękne wnętrze jest także wykorzystywane jako sala koncertowa.
Około godziny 13 zaczęliśmy zbierać się do powrotu na lotnisko. Chcieliśmy jeszcze coś spokojnie zjeść w saloniku i odpocząć. To był dobry wybór. Trafiliśmy do Jet Lounge, który oferuje bardzo szeroki wybór potraw i napoi. Nam smakował makaron z warzywami. Poza tym były także dwa rodzaje zupy, smaczna kawa i soki. Przed wyjściem jeszcze skosztowaliśmy pysznych bagietek.
Są momenty, kiedy w saloniku totalnie nie ma gości, co widać poniżej.
Nasz lot powrotny do Berlina na szczęście odbył się planowo. Na miejscu czekał na nas już kierowca z Blacklane, który zawiózł nas do hotelu. To jeden z przyjemniejszych przejazdów (pytania o klimatyzację, rodzaj muzyki itd.). Odebraliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy w stronę dworca. Niestety mieliśmy problemy, żeby trafić na przystanek autobusowy z którego można dojechać bezpośrednio do ZOB. Znowu dopisało nam szczęście i wbiegliśmy na dworzec dosłownie w ostatniej chwili. Minuta później mogłaby oznaczać dla nas konieczność przedłużenia pobytu w stolicy Niemiec o kolejną noc.
From ada:
Hej, jaki sposob na salonik? 🙂
From Mati:
Odpowiednia karta lub klasa lotu.