kw. 04

Singapur – miasto które zawsze zadziwia

przez w Singapur

Dzień zaczynamy bardzo wcześnie, bo już na 05:30 mamy nastawione budziki. Sprawdziliśmy w Internecie, że zamiast jechać na lotnisko ekspresowym pociągiem za 100 HKD od osoby możemy podjechać również bezpośrednio autobusem (trochę dłużej) za 40 HKD. Odjazd mamy o 06:20 blisko stacji centralnej, dlatego musimy tam dojść spacerem. Po drodze rozmieniamy jeszcze ostatnie 100 HKD, żeby móc zapłacić za bilet w autobusie. Pani w sklepie daje nam zawinięte w papierek 50x 2 HKD, co jest nam bardzo na rękę.

IMG_4573

IMG_4575

IMG_4577

IMG_4581

IMG_4582

IMG_4590

IMG_4591

IMG_4594

IMG_4595

IMG_4604

IMG_4619

IMG_4625

Trochę trwa znalezienie miejsca skąd odjeżdża autobus A22, jednak miejscowy chłopak wskazuje nam drogę i trafiamy bez problemu. Zaczyna się prawdziwa ulew, dosłownie nic nie widać, a kierowcy jadą na światłach awaryjnych. Po około godzinie drogi docieramy na lotnisko i kierujemy się do Terminalu 2. Tutaj okazuje się, że jesteśmy za wcześnie, bowiem odprawa rozpocznie się dopiero za jakąś godzinę. Czekamy cierpliwie i korzystamy z Internetu. Panie z linii Tiger przychodzą jednak wcześniej więc szybko ustawiamy się do kolejki i odbieramy bilety. Nikt nie zwraca uwagi na nasz dwa wielkie plecaki po ok. 12 i 15 kg oraz dodatkową torbę ze sprzętem foto. W Wizz Air czy Ryanair mógłbym mieć problem przy check in. Przechodzimy do terminalu 1 z którego odbywają się wszystkie loty z Hong Kongu. Kierujemy się do saloniku Plaza, który jest ogromy i elegancki (ten przy Gate 1). Tutaj serwowane są posiłki jak w restauracji, a do tego napoje i przekąski. Brakuje jednak wtyczek do prądu, przez co postanawiamy przenieść się do drugiego saloniku przy bramce numer 40. Ten jest również świetnie wyposażony i jest w nim dużo mniej ludzi. Ładujemy komputery z nadzieją na pisanie relacji w samolocie…

Po boardingu zajmujemy wyznaczone miejsca i… zasypiamy chwilę po wystartowaniu. Staliśmy jednak w kolejce do odlotu około 30 minut, co pozwoliło zrobić kilka fajnych fotek. Cały, czterogodzinny lot przesypiamy. To efekt późnego chodzenia spać i zmiany strefy czasowej. W Singapurze wychodzimy na lotnisko rękawem i mamy kontrolę paszportów. Trwa ona dosłownie minutę i już możemy kierować się na metro MRT. Z lotniska kursuje zielona linia, która łączy Chiang z centrum miasta. Warto jednak podkreślić, że na trzeciej stacji trzeba się przesiąść do pociągu na przeciwległym torze – robią to wszyscy. My według Google Maps musimy wysiąść na stacji Kallang i udać się 800 metrów do hotelu w dzielnicy Gaylang. Jeszcze kilka lat temu uchodziła ona za niebezpieczną, przez co będąc tutaj zdecydowałem się spać bliżej centrum. Teraz jednak sytuacja jakby się unormowała i większość osób chwali sobie nocleg w tym miejscu. My również dołączamy do tego grona. Hotel Fregrance to całkiem przyjemny obiekt, który oferuje wszystko co niezbędne do wygodnego egzystowania. Minusem jest dodatkowo płatny Internet  – 10 SGD za dobę.

IMG_4642

IMG_4643

IMG_4647

IMG_4656

IMG_4664

IMG_4668

IMG_4674

IMG_4683

IMG_4685

IMG_4689

IMG_4693

IMG_4696

IMG_4700

IMG_4755

IMG_4767

IMG_4769

IMG_4785

Rozpakowujemy się, kąpiemy i ruszamy na miasto. A bym zapomniał – jeszcze zjedliśmy trochę zapasów. Temperatura wynosi zdecydowanie ponad 30 stopni, jednak nam to nie przeszkadza. Spaceruje się przyjemnie, a wieczór powoli nadchodzi, co pozwoli nam podziwiać piękną panoramę miasta. Wcześniej jednak idziemy do dzielnicy położonej nad brzegiem rzeki, gdzie siadamy blisko wody i zamawiamy dwa piwa (już nie pamiętam nazw, ale w Polsce ich nie widziałem). Cena oczywiście horrendalnie wysoka, bo płacimy 22 SGD. Za to mamy darmowe WiFi, wygodne siedzenie i piękny widok. Co ciekawe pani przynosi rachunek razem z piwem i od razu chce żebyśmy płacili. Dziwne zasady.

Po tym udajemy się dwie ulice dalej, żeby coś zjeść. Tutaj ceny już zupełnie inne, ale jak się okaże dnia kolejnego jednak przepłacamy. Siadamy w przyulicznej restauracji Thai Smile i zamawiamy kurczaka w zielonym i żółtym curry oraz wodę. Za taki zestaw (bardzo smaczny swoją drogą) przychodzi nam zapłacić niecałe 25 dolarów singapurskich. Zbliża się godzina 20, co oznacza pokaz w Marina Bay fontann przy muzyce. Jest to wspaniały spektakl, który zapiera dech w piersiach. Kiedy tak przyglądamy się jemu mijają nas dziesiątki biegający w Singapurze osób, co jest wspaniałym widokiem dla ludzi, którzy również uprawiają ten sport. Patrząc na tę, flagową dzielnicę Singapuru po trochę ponad 2,5 roku, jak byłem tutaj z tatą i naszymi serdecznymi znajomymi to dosłownie łza kręci się w oku. Wspomnienia wracają. To był bardzo dobry czas, a przy tym świetny, pierwszy „daleki” wyjazd na własną rękę. Ten jest zdecydowanie nie gorszy.

Do końca chodzimy jeszcze po okolicy(min. Merlion Park) podziwiając wspaniałe widoki. Świetne wrażenie robi biały Merlion o wysokości 8,5 metra (ryba z głową lwa), który symbolizuje odkrycie miasta w XI wieku. Dzisiaj to jego symbol. Ostatecznie docieramy do stacji City Hall, z której jedziemy cztery stacje do hotelu. Niestety to kolejny dzień kiedy nie mogę spać. Pomimo 6 godzin różnicy czasu oglądam nawet pierwsze 30 minut meczu ligi mistrzów pomiędzy Realem, a Borussią Dortmund (3:0). Po tym idę spać. Jest wpół do czwartej rano. Kasia zasnęła godzinę temu.



Tagi: , , , ,

Zostaw komentarz