lut 26

Cannes, Monako i powrót do Polski

Drugi dzień, czyli 7 grudnia we Francji zaczynam od smacznego, słodkiego śniadania w hotelowej restauracji (jest wliczone w cenę). Po tym biorę do plecaka kilka rzeczy i ruszam na dworzec autobusowy, żeby pojechać do Cannes, które jest znane z festiwalu filmowego. Dojazd tutaj trwa ponad 1,5 godziny z uwagi na bardzo liczne przystanki po drodze, co jednak tłumaczy niska cena biletu 1,5 Euro.

Na miejscu udaję się do informacji turystycznej, żeby wziąć mapkę i zrobić spacer po najważniejszych punktach miasta. Docelowo trafiam do zamku, który znajduje się na szczycie wzgórza obok kościoła Notre-Dame. Został on wybudowany na przełomie XI i XII wieku przez mnichów z wyspy Saint-Honorat. Po zejściu do centrum miasta robię przerwę na kawę w MC Donaldzie i wracam na przystanek, gdzie autobus odjeżdża sporo opóźniony, ale tym razem zasypiam w czasie drogi, dzięki czemu mija mi ona bardzo szybko. Teraz z uwagi, że zostało mi sporo czasu idę na drugi koniec Nicei, żeby pojechać innym autobusem do Monako. Tutaj jest trochę bliżej, ale totalnie nie wiem na którym przystanku wysiąść. W końcu, jak moim oczom ukazuje się olbrzymi port, to zbieram się i wychodzę. Udało mi się ponownie trafić do znanego Kasyna oraz na jarmark świąteczny, który jest zrobiony bardzo ciekawie, wręcz bajkowo i przyjemnie się po nim spaceruje wśród muzyki i zapachów.

Po powrocie do Nicei idę spokojnie do hotelu, chociaż mam dobre kilka kilometrów. Po drodze kupuję pocztówki i coś do zjedzenia. Kolejnego dnia po śniadaniu ruszam na spacer, na… lotnisko. To zaledwie 12 kilometrów, z czego większość drogi wiedzie plażą. Spacer jest „przepyszny”. Po odprawie idę coś zjeść do saloniku, który uważam za jeden z lepszych w Europie. Lot do Berlina odbywa się zgodnie z rozkładem. Na lotnisku Schonefield czekają już moi serdeczni znajomi, którzy wrócili z wakacji na Maderze. Po wspólnym obejrzeniu zdjęć jedziemy do Poznania PolskimBusem.