W poprzednim poście opisaliśmy Wam genialny hotel Hilton Budapest, w którym spędziliśmy jedną noc płacąc punktami Honors. Na koniec naszego pobytu w stolicy Węgier zarezerwowaliśmy sobie nocleg w Intercontinental Budapest, gdzie udaliśmy się pieszo. Droga nie zajęła nam dużo czasu, ponieważ wystarczyło przejść na drugą stronę Mostu Łańcuchowego i już byliśmy na miejscu. Obiekt ten położony jest nad brzegiem Dunaju, blisko stacji metra i przystanku tramwajowego.
Dlaczego wybraliśmy akurat ten hotel? Z uwagi na tzw. „error rate”, czyli błędnie wprowadzoną cenę do systemu, co pozwoliło nam spać tutaj poniżej 50% normalnej stawki. Wybraliśmy pokój z dostępem do saloniku i śniadaniem.
Już po przekroczeniu drzwi hotelu Intercontinental widzimy, że został on urządzony w bardzo eleganckim stylu. Zakwaterowanie nie odbywało się w lobby, ale w saloniku na piętrze. Niestety nie było możliwości darmowego podniesienia klasy pokoju (płatne 50 euro/noc), przez co zadowoliliśmy się pokojem bez widoku na Dunaj. Nasz pokój okazał się dosyć mały, ale klasycznie urządzony. Oczywiście największą jego część zajmowało potężne łóżko king size. Nie zabrakło ekspresu kapsułkowego do kawy oraz kompletu herbat. Był też dodatkowo płatny minibarek. Darmowa była tylko woda.
Pokoje z drugiej strony hotelu mają widok na rzekę i na Zamek Królewski w Budapeszcie. Łazienka była jeszcze mniejsza, a w niej wanna z zasłonką i komplet kosmetyków marki Agraria, czyli typowe dla sieci IC.
Dbając o dobrą kondycję poszliśmy poćwiczyć i pobiegać na siłownię, która jest otwarta w hotelu całą dobę. Później przyszedł czas na kolację w saloniku executive lounge. Tutaj obsługa była bardzo przyjazna i uczynna. Wybór jedzenia bardzo dobry i wszystko wysokiej jakości. Sporo dań na ciepło, alkohol i słodkości.
Po obfitej kolacji udaliśmy się na spacer po pięknie oświetlonym mieście. Klimat tego miejsca jest niepowtarzalny i o każdej porze roku przyjemnie tu przyjechać i poobserwować nabrzeże Dunaju.
W ostatni dzień pobytu w Budapeszcie udaliśmy się wczesnym rankiem na śniadanie. Wybór jedzenia był bardzo szeroki. Zajadaliśmy się nie tylko węgierskimi specjałami, ale także zamówiliśmy sobie jajka po benedyktyńsku. Na koniec posmakowaliśmy kilka dań kuchni chińskiej, która miała tutaj swój kącik. Na plus trzeba zaliczyć także świeżo wyciskane soki.
Na koniec postanowiliśmy sprawdzić jak prezentuje się strefa SPA z basenem i dwoma saunami (sucha i parowa). Byliśmy tutaj zupełnie sami. Basen nie jest zbyt duży, ale popływać można. Woda w nim była raczej zimna niż ciepła.
Ogólnie hotel Intercontinental zrobił na nas bardzo dobre wrażenie i widać, że prezentuje on wysoki poziom. Jest on świetnie zlokalizowany, obsługa jest profesjonalna i gwarantuje świetne jedzenie. Szkoda, że pokoje są bardzo małe, a ceny w nim przy standardowych stawkach należą do bardzo wysokich w stosunku do innych hoteli w Budapeszcie.
Pomimo, że mieliśmy okazję skorzystać z późnego wykwaterowania, to nasz samolot do Warszawy był już po godzinie 12, więc spakowaliśmy się i pojechaliśmy konfiguracją metro+autobus na lotnisko. Jeszcze przed boadingiem udało nam się wejść do jednego z saloników, ale to już bardziej w celach poznawczych niż gastronomicznych, ponieważ po śniadaniu w hotelu nie myśleliśmy nawet o jedzeniu. Tak też po trochę ponad godzinie lotu wróciliśmy do Polski i zakończyliśmy swój lekko przedłużony weekend w Budapeszcie.
Najnowsze komentarze