W 2012 roku dostać się do Budapesztu było bardzo łatwo, a także niedrogo. Zarówno Ryanair i Wizz Air oferowały loty z Modlina. Zdecydowaliśmy się odwiedzić stolicę Węgier w drugi weekend grudnia, kiedy panowała tam już iście świąteczna atmosfera. Nocny przejazd Polskim Busem z Poznania do Warszawy, a dalej metrem i pociągiem do Modlina. Jesteśmy przed czasem, szybka odprawa i jeszcze czas na ciepłą herbatkę.
Ryanair przylatuje planowo, a my autobusem udajemy się do hotelu. Ten specyficzny obiekt położony jest na peryferiach miasta i został postawiony na wodzie. Dokładnie to statek, który przycumowany jest do brzegu Dunaju i pełni rolę hotelu. Wszystko byłoby super, gdyby nie temperatura panująca w środku o 10 stopni niższa, niż byśmy tego oczekiwali. Dostawiane grzejniki elektryczne niewiele pomagają, więc prosimy o zmianę pokoju. Udaje się, a przy okazji pożyczamy sobie po jednym komplecie pościeli. Nadal nie jest ciepło, ale wiemy, że damy radę. W końcu będziemy tutaj tylko 2 noce.
Teraz idziemy na najbliższy przystanek autobusowy, żeby podjechać do centrum miasta. Tam, znajdujemy MCDonalda, więc obowiązkowa kawa. Tym bardziej, że był MC Cafe. Dalej spacerujemy wzdłuż Dunaju, a pomimo, że dopiero po 16, to jest już ciemno. W końcu mamy grudzień. Docieramy do mostu łańcuchowego o długości 380 metrów. Most był pierwszym stałym połączeniem leżących po przeciwnych stronach Dunaju – Budy i Pesztu. Ciekawostką jest fakt że István Széchenyi, bez którego zaangażowania most by nie powstał, nigdy się po nim nie przeszedł.
Kolejnym punktem, który musieliśmy odhaczyć jest Bazylika św. Stefana do której prowadziła przepięknie udekorowana w świątecznym stylu droga. Wcześniej jeszcze udało się wypić szklaneczkę grzańca. W mieście spotykaliśmy też wielu mimów, jednak niektóre postacie, które siedziały na ławkach to sztuczne figurki, do których każdy bał się podejść. Bardzo śmiesznie to wyglądało. Na koniec dnia udajemy się na kolację, jednak nie pamiętam gdzie… (?). Wiem, że zjedliśmy zupę cebulową oraz pomidorówkę. Były smaczne i gorące, co w mroźny dzień jest najlepszą rzeczą „pod słońcem”. Jeszcze tylko odwiedzić supermarket i można łapać autobus do Hotelu Lisa.
Najnowsze komentarze