To już jest końcówka naszej relacji, ale mam nadzieję, że ostatni odcinek będzie przysłowiową wisienką na torcie. Przyszedł czas na powrotny lot z Sydney do Abu Dhabi w First Class Apartment linii Etihad. Od pewnego czasu było to jedno z naszych największych marzeń, a nadchodząca dewaluacja mil w American Airlines tylko przyspieszyła jego spełnienie.
Przed lotem nie wybraliśmy sobie miejsca w samolocie i zdaliśmy się na ślepy los – przyznano nam je dopiero przy nadawaniu bagażu. Jeżeli ktoś jednak wcześniej chce wybrać swój apartament to musi zadzwonić na infolinię Etihadu. Również żeby zarezerwować taki bilet musimy wykonać kilka telefonów (w nasz przypadku aż pięć na infolinię australijską).
Linia lotnicza Etihad zapewnia nam bezpłatny transfer z wybranego miejsca w mieści na lotnisko. Dotyczy to pasażerów klasy pierwszej i biznes. My wskazaliśmy w formularzu na hotel Intercontinental Sydney, w którym spaliśmy. Znajduje się on jakieś 25 minut od portu lotniczego. Kierowca zjawił się o 18:30.
Po dotarciu na miejsce udaliśmy się na sam koniec lotniska, gdzie swoje stanowiska ma Etihad. Dla pasażerów klasy pierwszej jest wydzielony check in, gdzie nie było ani jednej osoby w kolejce. Od razu zostaliśmy odprawieni na lot do Abu Dhabi i następnie do Berlina (wykonywał go AirBerlin), dzięki czemu nie musieliśmy odbierać bagażu w czasie przesiadki. Chwila miłej rozmowy, wydrukowanie biletów z zaproszeniem do lounge Etihadu oraz karta pozwalająca na szybką kontrolę bezpieczeństwa.
Ta rzeczywiście była bardzo szybka, bez kolejki i z uśmiechami na twarzy. Na całej trasie byliśmy w wielu salonikach, ale ten przerósł nasze oczekiwania. Znajduje się on na poziomie -1. Już na wejściu przywitał nas pracownik obsługi i sprawdził bilety oraz paszporty. Po chwili poczęstowano nas daktylami i zaprowadzono do poczekalni tłumacząc z czego możemy skorzystać. Do naszej dyspozycji był bufet z przekąskami, bar z napojami, łazienka z prysznicem oraz restauracja. Nie było zbyt wiele miejsc wolnych, więc dosiedliśmy się do innego pasażera, który okazał się także Polakiem. Okazało się, że przyleciał do Sydney tylko na jeden dzień (a myślałem, że to my robimy coś szalonego;)) podpisać kontrakt. Będzie podróżował aż do Gdańska w biznes klasie. Cały czas oczekiwania spędziliśmy na rozmowie, ale w między czasie otrzymaliśmy menu.
Wybraliśmy przystawkę, danie główne i deser. Do tego zdecydowaliśmy się posmakować nowych dla nas win i szampana. Trzeba przyznać, że wszystko smakowało genialnie(!), a wołowina była wręcz zabójczo smaczna. Nasz lot (na szczęście!) był 20 minut opóźniony, przez co nasz pobyt w saloniku się przedłużył. Do wchodzenia na pokład zostaliśmy zaproszeni na 30 minut przed odlotem, ale nie kazano się spieszyć, więc byliśmy praktycznie do końca.
Po wejściu do samolotu (bez żadnej kolejki) Airbus A380-800 odprowadzono nas do swoich apartamentów, które był tylko na nasz użytek przez kolejne 14 godzin. Ilość miejsca zrobiła bardzo pozytywne wrażenie, ale poza tym dbałość o szczegóły przygniatała. Dosłownie wszystko prezentowało się perfekcyjnie (zresztą to słowo najczęściej słyszałem z ust załogi, zaraz po „dziękuję”).
Postaramy się pokrótce opisać co oferuje takowa kabina. Fotel i łóżko wykonane zostały przez firmę Poltrona Frau, która wykorzystała do tego celu niesamowicie przyjemną skórę. Mamy możliwość regulacji pochylenia, rozsuwania, twardości itd. Przycisków jest sporo, a znajdują się one w lewym podłokietniku, gdzie także możemy sterować oświetleniem i żaluzjami w oknach (trzy sztuki). Poza tym są specjalnie przygotowane przyciski do ustawienia fotela w żądanej pozycji np. do posiłku, do startu i lądowania oraz do leżenia. Również są predefiniowane ustawienia oświetlenia. Także lampka do czytania posiadała trzy poziomy intensywności światła.
W prawym podłokietniku ukryty jest stolik do jedzenia i pracy. Również jego rozmiar robi wrażenie. Naprzeciwko nas mamy 24 calowy ekran LCD, który możemy odchylić o 90 stopni, żeby oglądać film z pozycji łóżka. Tak, widoczna tutaj kanapa rozkłada się i tworzy łóżko. To jednak nie wszystko. Obok fotela mamy szafkę z lustrem i zestawem przyborów toaletowych. Załoga przed lotem przyniosła nam także kosmetyki marki Le Lobo.
Czas powiedzieć sobie kilka słów o multimediach, którymi kabina jest naszpikowana. Mamy dwa piloty – jeden przy fotelu i jeden przy łóżku. Poza tym przy tym pierwszym znajdziemy dwa gniazda USB, jedno HDMI i miejsce do podłączenia słuchawek. Model nauszny firmy Phitek umieszczono w jednej z półek. Trzeba przyznać, że dobrze tłumiły one dźwięk z otoczenia, chociaż produkt w biznes klasie Qataru był dla mnie wygodniejszy. Nie zabrakło także szuflady z minibarkiem, gdzie były dwie Cole, dwa Sprite’y i dwie wody mineralne.
Tuż przed startem przyszły do nas kolejno trzy osoby z załogi i się przedstawiły. Następnie jeden ze stewardów przyniósł daktyle, ciepły ręcznik i list powitalny. Po chwili polano lampkę szampana oraz arabską herbatę. W momencie, kiedy następowało kołowanie wszystko to, na tacce zabrano i przyniesiono po chwili z powrotem.
Kiedy byliśmy już w powietrzu kucharz pokładowy przyniósł dwie karty: z napojami i z jedzeniem. Po chwili wrócił, żeby przyjąć zamówienie. W tym czasie co chwilę dolewano Champagne Bollinger La Grande Année 2005, który bardzo przypadł nam do gustu.
Teraz przyszedł czas na odwiedziny szefowej pokładu, która jako jedyna wydawała się być Europejką z całej ekipy. Podziękowała za wybór linii Etihad i powiedziała z czego możemy korzystać w czasie rejsu. Za kilka minut przyszła stewardesa, która już do końca lotu obsługiwała nasz apartament.. Rozłożyła stolik, nakryła go i przyniosła jedzenie. Cały czas pytała czy wszystko nam odpowiada, co jeszcze sobie życzymy i czy deser podać od razu po daniu głównym czy później.
Kiedy już zjedliśmy obiad i obejrzeliśmy film zaproponowano nam przygotowanie łóżka do spania. Poproszono, żebyśmy przeszli do kabiny obok na dosłownie 3 minuty. Dokładnie po tym czasie mieliśmy przygotowane miejsce do spania. To nie byle jakie miejsce, bowiem mamy łóżko o długości dwóch metrów, wygodnym materacem firmy Coco-mat. Na wysokości dłoni jest wyciągany pilot do obsługi IFE, gniazdo słuchawkowe i lampka. Dodatkowo kiedy zamkniemy naszą kabinę, to nikt nie widzi co robimy przechodząc korytarzem (chyba, że byłby bardzo wysoki). Największe wrażenie zrobiło na nas to, że kiedykolwiek wyszliśmy z kabiny – np. do łazienki to od razu łóżko było na nowo ścielone, a napoje uzupełniane. Niesamowita(!) obsługa.
System rozrywki jest bardzo rozbudowany i pozwala na obsługę dwóch ekranów (PIP), dzięki czemu mamy z jednej strony mapkę z trasą lotu, a z drugiej np. film. Wybór muzyki i wideo jest bardzo szeroki. Nie sposób wszystko przetestować nawet podczas tak długiej podróży. Na pilocie mamy również mały panel dotykowy, na którym cały czas wyświetlałem sobie informacje o locie.
Udało nam się spać ponad 6 godzin. Trochę szkoda było na to czasu – brzmi dziwnie, ale rzeczywiście tak to odczuwaliśmy. Ponownie rozsiedliśmy się w fotelach i zamówiliśmy bezalkoholowe drinki z pysznych soków owocowych. W między czasie odwiedziliśmy łazienkę, gdzie można spokojnie wziąć prysznic najpóźniej na godzinę przed lądowaniem. Jest on specjalnie przygotowywany dla każdego pasażera klasy pierwszej. W łazience dostępne są liczne kosmetyki.
Obsługa w między czasie sprzątnęła łóżko i przyszła z pytaniem co chcielibyśmy zjeść. Wybór padł kanapkę ze stekiem, która była… hmm… najlepszą jaką w życiu przyszło nam spożywać. Jednym słowem genialna i bardzo sycąca. Do tego biała kawa i czuliśmy się jak w niebie.
Niestety rejs dobiegał końca, przez co obsługa po kolei przychodziła do nas się pożegnać, zapytać o dalsze plany i przekazać informacje o przesiadce i kolejny saloniku w Abu Dhabi w strefie Arrivals, gdzie czekał na nas m.in. fryzjer.
Tutaj mieliśmy niecałe 2 godzinyoczekiwania na kolejny rejs. Tym razem ostatni, który zakończył tę niesamowitą podróż. Liniami AirBerlin w trochę ponad 6 godzin dostaliśmy się do stolicy Niemiec i wróciliśmy LuxExpressem do domu.
Jeszcze kilka zdań podsumowania tego dla mnie niesamowitego dnia. Lot w pierwszej klasie Etihadu był jednym z najbardziej niesamowitych przeżyć w naszej przygodzie z podróżami. Narodowy przewoźnik ZEA przygotował produkt, który zachwyca i nie uznaje kompromisów. Wszystko jest na najwyższym poziomie. Zakup takiego biletu lotniczego w normalnej stawce to ok. 26000 złotych, co jest kwotą zupełnie zaporową. To właśnie czyni ten produkt wyjątkowym.
Najnowsze komentarze